wtorek, 1 kwietnia 2014

Rozdział 12. Rozmowa

Kiedy skończyłam jeść od razu szybko poszłam do mojego namiotu i w obawie o moje życie i zdrowie, zostałam w nim aż do wieczora. Jedyną rzeczą, jaka zmusiła mnie do wyjścia z mojej bezpiecznej kryjówki, było nalanie i wylanie wody po myciu. Poza tymi czynnościami cały czas siedziałam w namiocie. Bardzo bałam się Aishe, jej wzrok nie wróżył niczego dobrego. Ona nie była zwykłą nastolatką, żyła na innych zasadach. Mogła mi zrobić absolutnie wszystko, a w kwestii Leo miała na serio jakiegoś świra. Wiedziałam, że nie mogę się wiecznie przed nią ukrywać, ale zdecydowanie bezpieczniej jest na razie siedzieć w namiocie i udawać, że mnie nie ma. Taki właśnie był mój plan. Może Aishe na serio jest tak tępa, że uwierzy, że mnie nie ma i da sobie spokój? Kto wie... Różni ludzie żyją na tym świecie... No więc po prostu leżałam  pod kołdrą z zapaloną lampą naftową i starałam się nie zasnąć, żeby nie zostać zamordowana we śnie.
Była już ciemna noc i wszyscy już spali kiedy nagle usłyszałam jakiś szelest przed moim namiotem. Wstrzymałam oddech i zamarłam w bezruchu. Byłam pewna, że to Aishe przyszła się zemścić... Że już niedługo nie będę żyła... W myślach szybko przeprosiłam za wszystkie złe czyny, które popełniłam i czekałam aż do mojego namiotu wpadnie Aishe z nożem lub innym narzędziem do zabijania. Jednak ku mojemu zdziwieniu z zewnątrz odezwał się głos:
- Mogę wejść? - spytał cicho.
Głos należał do Leo.
- Jasne, wejdź. - szepnęłam podnosząc się do pozycji siedzącej.
Leo wszedł do namiotu.
- Chyba musimy pogadać.
- Ale o czym...? - spytałam cicho udając, że kompletnie nie wiem o co mu chodzi.
Najbardziej chciałam teraz uciec, uniknąć rozmowy o Aishe i tym wszystkim.
- Nie udawaj. Aishe ci coś zrobiła? Groziła ci? Mów. I pamiętaj, że jestem od ciebie dużo silniejszy, nawet nie próbuj uciekać.
Czytał mi w myślach?
- Nic mi nie zrobiła, nie groziła mi, nie znam jej, nie mam z nią nic wspólnego, wszystko jest ok, daj mi spokój.
- Ehe, jasne. Może jeszcze mi powiesz, że nie nazywasz się Olivia. Powiesz po dobroci, czy mam to na tobie wymusić?
- Zabrzmiało interesująco. - zaśmiałam się.
- Liv, ja nie żartuję. Mów.
Przewróciłam oczami.
- Oj tam... No trochę sobie pogadałyśmy, już wiemy, że przyjaciółkami raczej nie będziemy i tyle.
Tym razem Leo wywrócił oczami i kucnął obok mojego materaca.
- Ja pytam o konkrety. Mów.
Położyłam się na materacu i odwróciłam tyłem do niego, zakrywając głowę kołdrą. Postanowione, nic więcej mu nie powiem.
Nagle poczułam jak Leo energicznym ruchem ściąga mi kołdrę z głowy.
- Ostrzegałem!
Leo klęknął nade mną podpierając się na rękach (chodzi mi o taką pozycję, jak raczkujące dziecko, tyle że pod sobą miał Liv :)).
- Masz łaskotki? - spytał.
- Nie. Nie mam. Nie mam. Naprawdę nie mam, co się tak na mnie patrzysz?
- Aha, jasne.
Zaczął mnie łaskotać, a ja wiłam się starając się nie śmiać zbyt głośno, żeby nikogo nie obudzić.
- Czyli jednak masz łaskotki. Będę cię łaskotał dopóki mi nie powiesz tego, co chcę wiedzieć. - powiedział cicho.
- Dobra! - wyszeptałam nadal zwijając się na materacu.
Leo przestał mnie łaskotać i położył się po mojej lewej stronie.
- No to mów.
- Aishe stwierdziła, że no wiesz... Że to przez mnie ty z nią zerwałeś, bo jakaś jej koleżanka widziała... Nas widziała... Wieczorem... I powiedziała, że mam się do ciebie nie zbliżać, bo ty jesteś jej, i że jak nie dam ci spokoju, to pożałuję, czy coś takiego... Ale, żeby nie było, nic się nie stało, ona pewnie tylko tak gadała. Nie przejmuj się tym. To nic wielkiego. - powiedziałam niepewnie, nie patrząc na niego. Nie umiałam już dłużej mu się opierać, jego bliskość dziwnie na mnie działa.
- Niedobrze... Pogadam z nią sobie, nie martw się. No i przepraszam, że cię na to naraziłem... Chyba nie powinniśmy się wtedy całować... - powiedział cicho.
Już chciałam powiedzieć, że nie mam mu tego za złe, jednak on spojrzał na mnie tak, że aż się zaczerwieniłam. Dziki błysk w oku, zawadiacki uśmiech...
- No ale z drugiej strony... Może i wtedy nie powinniśmy, ale teraz możemy... Hę? - przysunął się do mnie podpierając się na łokciu, a ja znowu się zarumieniłam.
Dobrze, że lampa naftowa nie dawała tak dużo światła, to może nie było tego widać.
Leo zaczął  mnie całować w szyję, był taki ciepły, milutki i tak delikatny, że od razu zachciało mi się spać. Przełożył lewą rękę na moją drugą stronę i położył ją na wysokości mojej talii. 


Jego pocałunki były namiętne, delikatne, sprawiały, że taki miły deszcz przechodził przez ciało i robiło mi się gorąco. Całował mnie coraz wyżej, coraz bliżej twarzy. Kiedy jego usta doszły do mojego policzka zamruczałam cicho, zamykając oczy z rozkoszy:
- Leo, już się mnie nacałowałeś...
- Nie... Jeszcze trochę... - powiedział między pocałunkami.
Leo znowu przeszedł na moją szyję.
- Mówię poważnie... Leo...
Chwyciłam jego twarz w dłonie i odciągnęłam od siebie.
- Słyszałeś co powiedziałam? - szepnęłam lekko zarumieniona.
Leo położył się obok mnie spojrzał na mnie z bezczelnym uśmieszkiem.
- Na początku miałaś problem, żeby w ogóle na mnie spojrzeć, a teraz proszę! Ulegasz mi... Podobam ci się...
- Wcale, że nieprawda! - oburzyłam się.
- Ehe, ciekawe kto ci w to uwierzy! - zaśmiał się i zaczął znowu mnie łaskotać.
- Nie! Leo, nie! - powiedziałam zanim napad śmiechu uniemożliwił mi mowę.
- No to przyznaj, że ci się podobam! - powiedział przestając mnie łaskotać.
Wykorzystując tą chwilę wolności odwróciłam się od niego i zakryłam się kołdrą. Słowem: zrobiłam pozycję ,,na focha’’. Leo zaśmiał się.
- Czyli, że ci się podobam.
- Wcale, że nie.
- Wcale, że tak.
- Wcale, że nie.
- Wcale, że tak.
- Wcale, że nie!
- Wcale, że tak!
- Dalej sobie wmawiaj!
- Ha ha, jeszcze kiedyś mi to przyznasz!
- Taaa, jasne...
Leo znowu się zaśmiał. Milczał przez następne kilkanaście minut.
- Liv... - zaczął w końcu.
- Co? - odburknęłam.
- Popatrz na mnie...
Odsłoniłam kołdrę i spojrzałam na niego.
- No co?
- Mam jeszcze jedną sprawę. Wiem, że pytanie, które ci za chwilę zadam będzie trochę dziwne, ale uwierz, mam powody, żeby tak myśleć. - zaczął w końcu Leo.
- No więc?
- Chciałem się spytać czy... No wiesz... Czy masz jakichś przodków wśród którejś z grup?
Zdębiałam. Skąd on wiedział?! Omasza mu powiedziała?! Niemożliwe!
- Nie, nie mam... - powiedziałam przestraszona.
Leo spojrzał na mnie mrużąc oczy.
- Nie mówisz mi prawdy...
- Mówię...
- Czyli, że nie mówisz... - zastanowił się - W której grupie masz przodków? W grupie Punka? W naszej grupie? W grupie Tobara? A może w żadnej z tych grup, hę?
On wiedział! Wiedział, ze jestem z grupy Gunari! Tylko jak?! W jaki sposób?!
Pokiwałam tylko przecząco głową. On podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał na mnie.
- Mów. Czy mam cię do tego zmusić? - uśmiechnął się zawadiacko.
- Nie, ale... Skąd ty wiesz? - spytałam zacinając się.
Usiadłam.
- Domyśliłem się. Czyli, że to wszystko prawda, tak? Jesteś z grupy Gunari, masz tam przodków?
- No... Tak... Ale jak ty... Jak ty się domyśliłeś?
- Po prostu... Nie wiem czy wiesz, ale jego i nasza grupa były kiedyś jednością. Kiedy ojciec mi to powiedział poszedłem tam, żeby ich poznać. Gunari był bardzo miły, opowiedział mi dużo o ich wiosce, zwyczajach i tak dalej... Usłyszałem też rozmowę pewnych kobiet... Rozmawiały o jakiejś Lindzie, pięknej blondynce o brązowych oczach, która się urodziła w ich wiosce... Wspominały lata, kiedy jeszcze tam mieszkała, więc domyśliłem się, że się wyprowadziła... Podobno była niezwykłą osobą, jej najlepszą przyjaciółką była Omasza, stara widząca... Kiedy ty tu przybyłaś od razu Omasza się tobą zajęła i tak dalej... Normalnie to ona nawet się do nikogo nie odzywa, ciągle gdzieś znika, nikt nic o niej nie wie, nawet nie wiadomo po co jeszcze tu mieszka... A przy tobie jest tak energiczna, tak wesoła jak nigdy... Nawet raz słyszałem jak się śmiała... Wiedziałem, że jeśli ona tak się z tobą dogaduje, i to już od początku, to musi coś w tym być... Pomyślałem, że może to ma coś wspólnego z tą Lindą, czyli jak się okazuje, twoją babcią.  - mówił niepewnie.
Zauważyłam, że coś kręci, ale nie chciało mi się go teraz męczyć.
- Ale nie martw się, nikomu nie powiem... - powiedział.
Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się do niego, z powrotem kładąc głowę na poduszce. Leo pocałował mnie w policzek.
- Ja już pójdę, śpij.
Ponownie pokiwałam głową. Leo wstał i kiedy już wychodził zatrzymał się na chwilę i spojrzawszy na mnie powiedział:
- Dobranoc, Liv.
A potem wyszedł.
Zgasiłam lampę naftową i ułożyłam się wygodnie na materacu w miejscu, gdzie leżał Leo. Jego zapach jeszcze tam był, uspokajał mnie, usypiał... Jego głos, jego śmiech, jego oczy, jego pocałunki... No i ten uśmiech... Przypominałam sobie to wszystko zasypiając. Zarumieniłam się na samą myśl o nim, a na moje usta wkradł się uśmiech... Zaraz, zaraz... Czy ja się przypadkiem... Czy ja się przypadkiem nie zakochałam?
Nie zdążyłam jednak tego do końca przemyśleć, bo moje powieki zamknęły się na dobre, a ja pogrążyłam się w spokojnym, mocnym śnie.

~Leo~

Wracałem do mojego namiotu myśląc o Liv. Ta dziewczyna strasznie mi namieszała w głowie... Sam już nie wiedziałem czego chcę... Plan niby był taki, że ją w sobie rozkochuję, zaliczam i zostawiam, ale teraz to już sam nie wiem co mam robić... Kiedy tak ją całowałem (to była część planu) czułem, że ona zaczęła mnie darzyć zaufaniem, a ja przecież tylko chcę ją wykorzystać... No i wtedy jakoś tak mi się dziwnie zrobiło, nie wiem czemu... W sumie to jest przecież tylko jedna z wielu, nie wiem czemu mi tak na niej zależy, wcześniej nie miałem takiego problemu, a teraz nie wiem co się ze mną dzieje... Może to dlatego, że Kizzy tak bardzo ją lubi, Liv jest dla niej jak matka... Kiedy Liv zniknęła poczułem taką jakby tęsknotę, żal, miałem przeczucie, że już nigdy jej nie zobaczę, to wprawiało mnie w takie przygnębienie, że nie mogłem spać, całą noc jej szukałem... A przecież jeszcze wtedy prawie w ogóle jej nie znałem! A teraz? Teraz jest jeszcze gorzej, nie umiem już jej nawet na nią spojrzeć nie myśląc o tym, jak bardzo ją zranię wykorzystując ją!
Doszedłem właśnie do mojego i Kizzy namiotu. Już miałem wejść do swojej części, jednak nagle zauważyłem, że przez szparę między płachtami zasłaniającymi wejście do części mojej siostry, wychodzi cienki snopek światła.
- Kizzy, nie śpisz? - spytałem szeptem.
- Nie.
- Mogę wejść?
- Tak.
Wszedłem do środka. Kizzy leżała na materacy myśląc o czymś. Usiadłem na jednym z krzesełek.
- Leo? - spytała po paru minutach ciszy.
- Tak?
- Czy... Kiedy Olivia wróci do swojego domu?
- Nie wiem...
- Ale wróci, tak?
- Nie wiem... Kizzy, nie rozmawiałem z nią o tym... A co się stało?
- No bo... Liv jest taka fajna, chciałabym, żeby z nami zamieszkała na stałe, ale wiem, że ona ma swój dom, nie mogę jej tu zatrzymać...
- Eh... Kizzy, Liv z pewnością jeszcze trochę u nas pomieszka, a nawet jeśli miałaby wracać do swojego domu, to jestem pewien, że będzie nas odwiedzać... Ale na razie w ogóle o tym nie myśl, ważne, że nic jej się nie stało, i że jest bezpieczna... - powiedziałem.
Przez chwilę panowała cisza.
- Leo?
- Hmmm?
- Ona jest twoją dziewczyną? - spytała Kizzy siadając.
- Nie... - odpowiedziałem.
- Szkoda... A będzie?
- Nie wiem... Kizzy, skąd miałbym to wiedzieć? 
Kizzy wzruszyła ramionami.
- Powiedzieć ci coś? - ożywiła się.
- No co?
- Wiesz co to karate?
- No wiem, taka sztuka walki.
- No właśnie. I ona to umie!
- No wiem, przecież poczułem na własnej skórze... - zaśmiałem się.
- No tak, zapomniałam... I wiesz co?
- No co?
 - I ona mnie tego uczy!
Zrobiłem wielkie oczy.
 - Ty się uczysz karate?! Ona cię uczy?!
- Tak! - pisnęła zadowolona Kizzy.
- Pokaż mi coś! - poprosiłem zaciekawiony.
- Dobrze, ale nie tutaj... Tu jest za mało miejsca. Jutro ci pokażę, może nawet Olivia się zgodzi, żebyś z nami poćwiczył! - ucieszyła się.
- Łał... A od jak dawna ćwiczycie?
- No od razu jak ją poznałam to zaczęłyśmy i ćwiczyłyśmy prawie codziennie... To będzie od paru dni... - zastanowiła się moja siostra.
- Już nie mogę się doczekać. Dobra, ja już idę, bo się nie wyśpisz. - powiedziałem wstając.
- Dobra, dobranoc.
- Dobranoc.
- Czekaj, Leo!
Kizzy podbiegła do mnie i mocno się do mnie przytuliła. Lekko zdezorientowany oddałem uścisk. Zawsze z Kizzy żyliśmy raczej... No tak raczej oddzielnie... Ja miałem swoje sprawy, ona swoje, nie interesowaliśmy się sobą... Tak jakby zapomnieliśmy, że jesteśmy rodziną... A teraz to się zmieniło...
Kizzy jeszcze mocniej mnie przytuliła. Kiedy się ode mnie odsunęła uśmiechnęła się i wskoczyła do łóżka. Przykryła się kołdrą i ułożyła głowę na poduszce.
- Dobranoc. - powiedziała.
- Dobranoc.
Uśmiechnąłem się po czym wyszedłem.

Za kilkanaście minut już leżałem w moim ,,łóżku’’. Myślałem nad tym wszystkim co się stało i nad tym co mnie czeka... Na razie jest dobrze, nawet bardzo dobrze... Zerwałem z Aishe, zyskałem utraconą siostrę, poznałem Olivię... Oby tak dalej...

No cóż...
Nie jestem zbytnio zadowolona z 
tego rozdziału, ale może następny
będzie lepszy... Zauważyłam, że
pojawiają się nowi czytelnicy... ;)
(Pozdrawiam anonima Julkę ;))
Dziękuję wszystkim za komentowanie i czytanie.
Kocham ^^
♥♥♥
Sophie H.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Ja uważam że rozdział jest BOSKI ;D
Leo narazie zachowuje się jak skończony egoista chcąc wykorzystać Livi tak ważną osobę dla Kizzy mam nadzieje że sie zmieni.;))
Uwielbiam tego.bloga masz wielki talent.;**
Czekam na nastepny^*^
Dziekuje za pozdrowienia, ja ciebię też pozdrawiam XD
KOCHAM Julka <33

Anonimowy pisze...

Ja uważam że rozdział jest BOSKI ;D
Leo narazie zachowuje się jak skończony egoista chcąc wykorzystać Livi tak ważną osobę dla Kizzy mam nadzieje że sie zmieni.;))
Uwielbiam tego.bloga masz wielki talent.;**
Czekam na nastepny^*^
Dziekuje za pozdrowienia, ja ciebię też pozdrawiam XD
KOCHAM Julka <33

Unknown pisze...

Rozdział BOSKI
Jak Leo tak może !?
zgadzam die w 100% z Julką
kocham <3i czekam na nn

Marta pisze...

No to melduje się stary czytelnik :D
Ale nie jestem aż tak stara xD
Rozdział świetny!
Leo... ten typ to kurde raz tak, a rat tak. Niech się zdecyduje.
Czekam na nn ^^

Unknown pisze...

Rozdział po prostu boski...
Tylko Leo zachowuje się no tak jakby to ująć egoistycznie za to Liv jest dobrą osóbką tylko nie wiem
czemu zgodziła się aby Leo ją całował <3 Opowiadanie boskie czekam na następny rozdział <3 Który miał być 2 dni temu ale przeżyje <3
Pozdro <3