niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 14. Coś bardzo złego

Wzięłam książkę i położyłam się na materacu. Obok siebie postawiłam lampę naftową i podekscytowana otworzyłam książkę.


Dar Iry

Dar Iry swoje istnienie zawdzięcza Irze, kobiecie o niezwykłych zdolnościach, która, jak głosi legenda, mieszkała w wielkiej grupie ludzi zwanych Celmami. Celmowie byli grupą, która przypominała Cyganów, ponieważ mówi się, że założyciele owej grupy tworząc ją, opierali się na zwyczajach i wyglądzie taborów, wiosek cygańskich. Celmowie mieli jednak własne tradycje i zwyczaje. Byli jedną wielką grupą osób zamieszkujących lasy u podnóży gór, daleko od społeczeństwa. Łącznie w osadzie Celmów mieszkało około tysiąc ludzi.
A miało to wszystko miejsce setki lat temu, kiedy na świecie nie było nikogo z żyjących.
Celmowie żyli w dostatku i szczęściu, dopóki nie rozpętała się wojna domowa. W wyniku tej wojny grupa Celmów podzieliła się na mniejsze grupy: grupę Petsha, grupę Milosa oraz w grupę Emiliana. Setki lat potem grupa Petsha stała się grupą Perhana i Gunariego, grupa Milosa - grupą Tobara, a grupa Emiliana - grupą Punka.
Ale wracając. Do osady Celmów pewnego dnia przybył zbłąkany podróżnik. Nie wiedziano kim jest, ani skąd pochodzi. Był tajemniczy i bardzo przystojny. Nazywał się Lucas. Ira zakochała się w nim i to z wzajemnością. Los sprawił, że już tydzień po jego przybyciu do osady stali sięparą. Ira kochała go całym sercem i potrafiła godzinami myśleć o ich wspólnej, świetlanej przyszłości, którą przepełniać będzie szczęście i miłość. Jednak Lucas nie był typem mężczyzny, który potrafi pokochać kobietę całym sobą i spędzić z nią resztę życia. On uważał, że jest jeszcze młody, piękny i powinien z tego korzystać, więc zostawił ją dla młodszej i piękniejszej kobiety. Ira załamana opuściła osadę i zaszyła się w lesie. Tam nauczyła się wilczej i ptasiej magii. W końcu korzystając z całej swojej mocy stworzyła małą dziewczynkę - Jofrankę. Dzięki niej zapomniała o dawnych nieszczęściach. Jofranka również posiadała magiczne umiejętności.
Wiele lat potem, kiedy rozpętała się wojna domowa w osadzie Celmów, Ira już nie żyła, ale Jofranka tak. Chciała zapobiec wojnie, ale niestety jej moc do tego nie wystarczyła. Jofranka zmarła po porodzie, zostawiając swojego męża z jej córeczką, Julią. Julia nie miała daru, więc nie miała jak zapobiec rozpadowi grupy Celmów. Kiedy urodziła się kolejna osoba z darem nie było już czego ratować. Grupa została podzielona i nikt nie chciał tego zmieniać. Potomkowie Jofranki i Iry mieszkali w grupie Aladyna gdzie byli czczeni, lecz po podziale tej grupy na grupę Gunariego i Perhana, Ira i jej córka były czczone tylko u Gunariego.
Tak przedstawia się historia Iry i jej córki oraz grupy, w której żyły. Jeśli chodzi o bezpośrednie pochodzenie daru - nie wiadomo. Wiadomo tylko, że pierwszą osobą, która go posiadała, była Ira.

Czyli nie tylko grupa Perhana i grupa Gunariego były jednością, ale wszystkie inne też... Była jedna, wielka grupa. Grupa Celmów.
Przekręciłam kartkę. Na następnej stronie były wypisane różne umiejętności, które posiadały osoby z darem.

• zatrzymywanie czasu
• panowanie nad powietrzem
• panowanie nad wodą
• panowanie nad ptakami
• panowanie nad wilkami
• paraliżowanie wzrokiem
• uzdrawianie dotykiem
• wpływ na otoczenie (pogoda, przyroda)
• czytanie w oczach danej osoby informacji o niej
• doskonały wzrok lub węch
• pojawianie się w czyichś snach
• rzucanie czarów, klątw, uroków
• zdolności w dziedzinie posługiwania się bronią i walki
• piękny śpiew, szybkość uczenia się tańców i grania na instrumentach
(możliwe, że to nie wszystkie rzeczy, które umożliwia posiadanie daru, jednak ja znam tylko tyle)

No nieźle... Sporo tego...
Na następnych kilkudziesięciu stronach babcia opisywała poszczególne zdolności. Pisała jak się nimi posługiwać, jakie mogą mieć zastosowanie itd.
Pierwsze było zatrzymywanie czasu. Nie chciało mi się jednak tego czytać, wiedziałam już podstawy, w szczegóły na razie nie chciałam wchodzić. Kolejne było panowanie nad powietrzem.

Ta umiejętność nie jest trudna do opanowania. Przynajmniej podstawy. Jeśli ktoś będzie chciał rozpętać tornado, trzeba będzie nad tym trochę dłużej poćwiczyć.
Ale zacznijmy od początku. Panowanie nad powietrzem wymaga przede wszystkim panowania nad sobą. Trzeba być spokojnym, zdecydowanym i sprawić, aby przy okazji wiatr, który wywołamy nie zdmuchnął również nas. Powietrze to potężna broń w rękach osoby, która umie nad nim panować. Ono jest wszędzie, otacza nas od urodzenia. Należy skupić się na jego ruchu i w pewnym sensie dać mu sobą zawładnąć. Jest to trudne pod tym względem, że trzeba panować nad powietrzem, ale też się mu poddać. A to bywa skomplikowane. Powietrze to żywioł dla osób raczej spokojnych, które potrafią nad sobą zapanować. Nie znaczy to, że osoby o wybuchowym charakterze czy osoby ruchliwe, nie mogą się tego nauczyć, jednak będą musiały dużo nad tym pracować.
Żeby osiągnąć ten cel należy:
1. Pójść w miejsce, gdzie nikogo swoją mocą nie zabijemy.
2. Wsłuchać się w wiatr, poddać się ruchowi powietrza, zjednoczyć się z nim.
3. Jeśli wypełnimy poprzedni warunek, powietrze samo się nam podporządkuje.
4. Kierując nim posługujemy się rękami. Ruchy naszych rąk muszą być płynne i lekkie. Musimy rozluźnić wszystkie mięśnie i pozwolić,
    by powietrze unosiło nasze ciało.
5. Gratuluję! Cel osiągnięty. Należy tylko pamiętać, że nie wolno nam się bać. Musimy czuć się pewnie.

Uwagi
Panowanie nad powietrzem jest szczególnie efektowne w połączeniu z panowaniem nad ptakami.
Jeśli nie będziemy od początku do końca skupieni i będziemy się bać, sami sobie możemy zrobić krzywdę.

Linda''

Zaciekawiło mnie to. Postanowiłam, że od razu po obudzeniu pójdę na moją polankę i spróbuję tego panowania nad wiatrem. Acha, no i muszę powiedzieć Omaszy o moim odkryciu.
Odłożyłam książkę na skrzynię. Z chęcią przeczytałabym jeszcze coś z pamiętnika babci, bo już dawno tego nie robiłam, ale byłam tak zmęczona, że zgasiłam tylko lampę naftową i ułożyłam się pod kołdrą. Po paru minutach zasnęłam, myśląc o tym, jak to wspaniale, że mam ten dar. Byłam podekscytowana i już nie mogłam doczekać się jutra.

***

Kiedy się obudziłam na dworze było jeszcze ciemno. Nie wiem czemu, ja jakoś tak mam, że jak sobie pomyślę, że na przykład chcę się obudzić o piątej nad ranem, to tak się dzieje . Nawet kiedy nie mam przy sobie zegarka.
Szybko założyłam moją biała sukienkę, wzięłam księgę o Darze, łuk i kołczan oraz zapaloną lampę naftową, po czym po cichu opuściłam namiot. Kiedy szłam wydeptaną dróżką w stronę mojej polanki, słońce powoli zaczęło wychodzić zza horyzontu. Z niewiadomych przyczyn nigdzie nie widziałam mojego wilka. Martwiłam się, że opuścił mnie już na zawsze. W końcu nie pojawił się nawet wtedy, kiedy Aishe zaatakowała mnie i Kizzy.
Gdy znalazłam się na polance położyłam łuk, kołczan i lampę naftową na dużym kamieniu, który stał przy linii drzew. Stanęłam na środku polany i otworzyłam księgę na stronie, na której babcia opisywała jak panować nad wiatrem. Położyłam książkę pod moimi stopami i głęboko odetchnęłam.
Pierwszy punkt miałam już za sobą. Teraz czas na drugi. No dobrze, spróbujmy.
Mam poddać się ruchom powietrza i rozluźnić mięśnie. Jeszcze raz głęboko odetchnęłam i zamknęłam oczy.
Powietrze, powietrze... Wiał lekki wietrzyk. Świstał cichutko między drzewami, snując spokojną, tajemniczą pieśń... Niezrozumiała piosenka wiatru stopniowo przerodziła się w coś jakby wołania tysiąca świszczących głosów. ,,Zaufaj mi, nie bój się... Nie bój się... Nie bój się... Zaufaj mi... Nie bój się... Zatańcz ze mną... Nie bój się.. Nie bój się... Czy zatańczysz ze mną?'' - śpiewały. Nie wiedziałam skąd dochodziły, słyszałam je zewsząd, nawet w swojej głowie... Wiatr wzmocnił się, jego świsty były częścią tej melodii.
- Tak. - szepnęłam cicho w odpowiedzi na wezwanie.
- Zaufaj mi... Nie bój się... Jestem częścią ciebie... Jesteś częścią mnie... Czy zatańczysz ze mną? - zaświszczały melodyjnie głosy.
- Tak. - wyszeptałam ponownie.
- Nie bój się... Boisz się... Nie bój się...
Wiatr wzmacniał się coraz bardziej.
Rzeczywiście, bałam się. Może nie to, że się bałam, obawiałam się. Nie wiedziałam, czy będę potrafiła zapanować nad tym wiatrem. Martwiłam się, że zrobię sobie krzywdę. Rozluźniłam mięśnie na tyle, ile to było możliwe i spróbowałam się skupić, uspokoić.
- Zaufaj mi...
- Ufam ci... - powiedziałam pewnie, ale spokojnie.
- Cieszę się... Ufasz mi... Nie boisz się... Tańcz ze mną... Proszę, tańcz ze mną... Czy zatańczysz ze mną?
- Tak...
Byłam spokojna. Oczywiście nadal miałam pewne obawy, ale i te powoli zaczęły znikać. Czułam się jakby zmęczona i taka trochę przymulona, ale jednocześnie wszystko słyszałam i czułam.
Wiatr był bardzo silny, lecz nie miotał mną. Rozwiewał mi włosy na wszystkie strony i poruszał moimi rękami, głową. Przechylał mnie delikatnie do tyłu, w prawo, w lewo, czasem odciągał od ziemi. Jego  podmuchy sprawiały, że w niektórych momentach prawie leżałam, a zaraz potem kręciłam się w powietrzu tuż nad ziemią. Poddałam się mu całkowicie, tańczyłam z nim.
- Tańcz ze mną, Olivio, zaufaj mi... Jestem do twojej dyspozycji... Zawsze... Wszędzie... Zaufaj mi... Nie bój się... Ufasz mi... - zaświszczał wiatr.
Nagle znalazłam się około metra nad ziemią. Tam wokół mnie utworzył się wir. Zaczęłam kręcić się wokół własnej osi, słyszałam szaleńczy szelest kartek w książce, która latał dookoła mnie. Uniosłam ręce wysoko, moje oczy cały czas były zamknięte. Powietrze świstało przeraźliwie, lecz powoli zaczęłam opadać na ziemię. Wir przemienił się w dosyć silny wiatr, który jednak z każdą chwilą słabł, aż w końcu, kiedy już leżałam na ziemi, został po nim tylko słaby wietrzyk, który cichutko śpiewał: ,,Brawo... Brawo... Brawo...''. 
Powoli otworzyłam oczy. Nie do końca wiedziałam, co się właśnie stało, ale podobało mi się. Uśmiechnęłam się.
- Nie boję się... - wyszeptałam.
Wstałam z ziemi i rozejrzałam się w poszukiwaniu księgi o darze.
Punkt drugi miałam już  wypełniony... Może punkt trzeci i czwarty też?
Wzięłam książkę do ręki i wróciłam na środek polanki. Odetchnęłam głęboko. Skupiłam się, po czym powoli i najdelikatniej jak się dało posunęłam ręce przed siebie. Trawa przede mną zafalowała. Tak! Udało mi się! Naprawdę panuję nad wiatrem!
Z radości okręciłam się wokół własnej osi tworząc dookoła siebie mały wir.
I znowu! Udało się!
Zaczęłam skakać i robić gwiazdy piszcząc z radości.
- Udało mi się! Udało mi się!
Mocno wyrzuciłam ręce w górę. Silny podmuch powietrza wystrzelił w niebo podnosząc mi włosy. Znowu zaczęłam kręcić się wokół własnej osi śmiejąc się, a dookoła mnie utworzył się wir. To było coś niesamowitego! Czułam się wspaniale!
Przez następne dwie godziny biegałam po polanie wypróbowując moją nową umiejętność. W końcu jednak uświadomiłam sobie, że zaraz zacznie się śniadanie, a ja byłam strasznie głodna. Z uśmiechem na twarzy podniosłam księgę oraz łuk i kołczan, po czym ruszyłam w stronę osady.

***

Siedziałam na ziemi i jadłam swoje śniadanie, kiedy nagle obok mnie usiadła Kizzy.
- Omasza powiedziała, że musi z tobą szybko porozmawiać. Poprosiła, żebyś do niej przyszła jak zjesz.
Pokiwałam głową.
- Liv?
- Tak?
- Dopiero teraz o tym pomyślałam, ale... No bo wiesz... Jeśli ty masz ten dar od bogini czczonej w grupie Gunariego, to jeśli Aishe powie innym, że ty go masz, to oni cię stąd wygonią i...
- Nie martw się, ona nikomu nic nie powie...
Kizzy pokiwała niepewnie głową.
- A co ty jeszcze umiesz?
- Wiesz, na razie ćwiczyłam jeszcze panowanie nad powietrzem...
- Serio?! Musisz mi pokazać!
Uśmiechnęłam się.
- Dobrze. A ty czemu nie jesz?
- Ja już zjadłam.
Dalej rozmawiałyśmy już tylko o tym, gdzie może się podziewać wilk i o karate.
Kiedy skończyłam jedzenie, Kizzy stwierdziła, że ona pójdzie do swojego namiotu, a ja mam iść do Omaszy. Pokiwałam głową, po czym oddałam drewniany talerz i ruszyłam w stronę namiotu widzącej.
Gdy stanęłam przed wejściem spytałam:
- Mogę?
- Oczywiście.
Weszłam do środka. Omasza stała na środku namiotu z bardzo poważną miną.
- Usiądź. - powiedziała wskazując na czerwony fotel.
- Liv, wiem, że odkryłaś już swój dar. Cieszę się z tego i wiem, że to dla ciebie wspaniała rzecz, ale niestety muszę cię zmartwić. Wyczuwam, że niedługo stanie się coś bardzo złego. Nie umiem jednak przewidzieć co to będzie, możliwe, że ktoś rzucił jakiś czar, który mi to uniemożliwia. I to mnie martwi najbardziej. Boję się, bo to może być dosłownie wszystko, pożar, trzęsienie ziemi, napaść, okropna burza, albo jeszcze coś innego. Dlatego chcę cię ostrzec, musisz być ostrożna. A co do twojego daru, myślę, że możemy zacząć ćwiczenia. Nie wiem ile jeszcze czasu mi zostało, więc trzeba się spieszyć.
- Jakie ćwiczenia?
- Będę cię uczyć różnych rzeczy, zobaczymy jakie masz umiejętności...
- Acha...
- No właśnie... Przyjdź do mnie jakoś po kolacji, możemy zacząć już od dzisiaj jeśli nie masz nic przeciwko.
- Dobrze.
- To wszystko, co chciałam i powiedzieć, możesz już iść. No i pamiętaj, bądź uważna.
Uśmiechnęłam się lekko i pokiwałam głową. Słowa Omaszy bardzo mnie zmartwiły.
- Do zobaczenia. - pożegnałam się.
Widząca pokiwała głową i uśmiechnęła się z troską.
Wyszłam na dwór. Od razu skierowałam się do namiotu Kizzy. Dziewczynka siedziała przed nim i rwała trawę w zamyśleniu.
- Cześć.
- Cześć, może pójdziemy potrenować? - spytała się.
- Ok, tylko wezmę spodnie.
- Dobrze, ja też wezmę.
Obie zabrałyśmy spodnie ze swoich namiotów, po czym ruszyłyśmy w stronę polanki. Wilk nadal się nie pojawił.
Trenowałyśmy trzy godziny, a potem przeszłyśmy się jeszcze nad strumień.
Kiedy wróciłyśmy do wioski właśnie zaczynał się obiad. Odłożyłyśmy rzeczy do swoich namiotów, po czym poszłyśmy do ogniska i odebrałyśmy swoje porcje.
Siedziałyśmy w milczeniu jedząc obiad, kiedy nagle ze swojego namiotu wyszedł Perhan. Wszyscy zamilkli.

- Mam dla was złą wiadomość. - zaczął - Punk wypowiedział nam wojnę.

♥♥♥

6 komentarzy:

Iga pisze...

Boski jak zawsze <3
Olivia ma nowy dar :D Ale sie cieszę... ;*
kiepsko z tą wojną... Mam nadzieję że Liv, Leo i Kizzy się nic nie stanie ^^
dzięki że dodałaś kom na moim blogu :*
kocham twoje opowiadania i czekam na next <3

Unknown pisze...

Cooo????? Wojna???
Mam nadzieję, że nikt tam nie ucierpi :D A to z Olivią po prostu jak to sobie wyobraziłam no miód malina...
Mam do Ciebie taką tyci prośbę wpadniesz:
http://zmienia-sie.blogspot.com/
http://leolivia81.blogspot.com/
http://roszpunka812.blogspot.com/
Czekam na nexta <33 I serdecznie pozdrawiam <333 Lovciam

Anonimowy pisze...

BOSKI ROZDZIAŁ Kochana:;**
Ciesze sie ze Livi ma ten dar ;**
Uuu wojna nie brzmi za dobrze!! Ma nadzieję że ani Leo ani Kizzy nie uciepią, a jak tak to niech Livi użyje daru uzdrawiania XD
Masz talent: **
Czekam na następny ;**
Kocham Julka<33

Unknown pisze...

Rozdział BOSKI
nieźle nie spodziewałam się wojny
to chyba ta zła zecz
kocham <3 i czekam na nn

Marta pisze...

Ech... Dawno nie komentowałam. Ale nic trzeba nadrobić. W poprzedniej notce pisałaś o błędach — już je wyszukuję i piszę w komentarzu :D

1. Koło siebie postawiłam lampę naftową i podekscytowana otworzyłam książkę. — Lepiej byłoby napisać „obok siebie”

2. […] że założyciele owej grupy tworząc ją opierali się na zwyczajach i wyglądzie taborów i wiosek cygańskich. — Przecinek po „tworząc”, jeśli w zdaniu występują dwa „i”, przy drugim razie stawiamy przecinek

3. Dar Iry swoje istnienie zawdzięcza Irze, kobiecie o niezwykłych zdolnościach, która, jak głosi legenda, mieszkała w wielkiej grupie ludzi zwanych Celmami. Celmowie byli grupą, która przypominała Cyganów, ponieważ mówi się, że założyciele owej grupy tworząc ją opierali się na zwyczajach i wyglądzie taborów i wiosek cygańskich. Celmowie mieli jednak własne tradycje i zwyczaje. Byli jedną wielką grupą osób zamieszkujących lasy u podnóży gór, daleko od społeczeństwa. Łącznie w osadzie Celmów mieszkało około tysiąc ludzi.
A miało to wszystko miejsce setki lat temu, kiedy na świecie nie było nikogo z żyjących, jeszcze przed pierwszą wojną światową. — Masz powtórzenia. W tym fragmencie dałaś aż trzy razy słowo „był”

4. Los sprawił, że już tydzień po jego przybyciu do osady byli parą. — I tu masz kolejne „byli”. Nie lepiej napisać „stali się”?

5. […] ich wspólnej, świetlanej przyszłości, którą przepełniało będzie szczęście i miłość. — „Przepełniać” a nie ”przepełniało”

6. […] Irę dla młodszej i piękniejszej kobiety. Ira załamana opuściła osadę i zaszyła się w lesie. — Po co powtarzać imię Iry? W drugim zdaniu swobodnie napisałabyś „Załamana opóściła…”

7. W końcu korzystając z całej swojej mocy stworzyła małą dziewczynkę - Jofrankę. — Przecinek po „w końcu” i ”mocy”. Czemu stosujesz dywiz jako myślnik? Do tego stosujemy pauzę (—) lub półpauzę (–)

8. Dzięki niej zapomniała o dawnych nieszczęściach. Jofranka również miała magiczne umiejętności. — „Posiadała brzmi” lepiej

9. Jofranka zmarła po porodzie zostawiając swojego męża z jej córeczką, Julią. — Przecinek po „porodzie”

10. […] lecz po podziale tej grupy na grupę Gunariego i Perhana Ira i jej córka były czczone tylko u Gunariego. — Przecinek po „Perhana”

11. Tak przedstawia się historia Iry i jej córki oraz grupy, w której żyły. Jeśli chodzi o bezpośrednie pochodzenie daru - nie wiem. — Czemu stosujesz dywiz jako myślnik? Do tego stosujemy pauzę (—) lub półpauzę (–)

12. Wiadomo tylko, że pierwszą osobą, która go posiadała była Ira. — „Wiem tylko”. Poprzednie zdanie pisałaś w pierwszej osobie, więc te też takie powinno być. Przecinek po „posiadała”

13. Nie znaczy to, że osoby o wybuchowym charakterze, czy osoby ruchliwe nie mogą się tego nauczyć, jednak będą musiały dużo nad tym pracować. — Po co ci przecinek przed „czy”? Przecinek po „ruchliwe”

14. Po paru minutach zasnęłam myśląc o tym, jak to wspaniale, że mam ten dar. — Przecinek po „zasnęłam”

15. Kiedy szłam wydeptaną dróżką w stronę mojej polanki słońce powoli zaczęło wychodzić zza horyzontu. — Przecinek po „polanki”

16. Z niewiadomych przyczyn nigdzie nie było widać mojego wilka. — Z niewiadomych przyczyn nigdzie nie widziałam mojego wilka.

17. W końcu nie pojawił się nawet wtedy kiedy Aishe zaatakowała mnie i Kizzy. — Przecinek po „wtedy”

18. Wiał lekki wietrzyk. Świstał cichutko między drzewami snując spokojną, tajemniczą pieśń... — Przecinek po „drzewami”

I to by było na tyle. Zauważyłam też, że masz problemy z zapisywaniem dialogów. Nie używamy dywizów (łączników. Na klawiaturze jest to minus (-)). Do zapisywania dialogów używamy pauzy (myślnika) [ctrl + alt + minus (na klawiaturze numerycznej)] lub półpauzy [ctrl + minus (na klawiaturze numerycznej)]

Tutaj masz stronę, gdzie się tego możesz nauczyć, albo jak chcesz możesz spytać się mnie :D
http://www.ekorekta24.pl/proza/130-interpunkcja-w-dialogach-czyli-jak-poprawnie-zapisywac-dialogi

Rozdział świetny :D Wiem, że nie komentuję często. Ale cóż. Gdybym odeszła z pisania lub zawiesiła, to Ciebie czytałabym dalej :D
Czekam na nn ^^

Ps. Długo mi wyszło, nie?

Marta pisze...

Ja napisałam opuściła przez „ó”, tak? Teraz to widzę. Sorka za błąd w sprawdzaniu :). Nie mam na to wytłumaczenia. Mogłabym truć coś o zmęczeniu i o chorobie, ale nawet wtedy powinnam uważać. No nic. Przepraszam za ten haniebny błąd xD