czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 15. Dzień nad strumieniem

W poprzednim rozdziale:
- Mam dla was złą wiadomość. - zaczął - Punk wypowiedział nam wojnę.

Po jego słowach na całej polanie zapanowała grobowa cisza. Wydawać by się mogło, że nawet wiatr ucichł.
- Póki co nasza osada jest bezpieczna, wioska Punka jest zbyt daleko stąd, żeby tamten łotr chciał nas atakować. Na razie skupił się na osadzie Toniego. Napadł na nią wczoraj w nocy, a na jej środku, tam gdzie stoi studnia, powiesił czerwoną flagę, czyli symbol rozpoczęcia wojny. Za trzy dni wszyscy mężczyźni od szesnastego roku życia wyruszą pod moim dowództwem, aby wspomóc Toniego oraz zabezpieczyć wioskę mojego przyjaciela, Stevo. Jestem pewien, że Punk już niedługo także na nią napadnie. Jeśli chodzi o siły nasze i wroga to tak: do Punka przyłączył się Gunari, a my staramy się zawrzeć sojusz z grupą Tobara. Na razie to tyle, o wszystkim innym będę informował was na bieżąco. - powiedział, po czym wszedł do swojego namiotu.
Pomimo iż przywódca zniknął, na polanie nadal panowała cisza.
Nagle jakaś kobieta z tyłu zaczęła histerycznie płakać, co sprawiło, że ludzie odzyskali rozumy i powoli cisza przerodziła się w plątaninę różnych odgłosów. Jedni rozmawiali, inni płakali...
A ja po prostu nie mogłam uwierzyć. Siedziałam na trawie z lekko uchylonymi ustami i zastanawiałam się nad tym, co tak naprawdę usłyszałam. Wojna?

***

Szłam ścieżką prowadzącą do strumienia, a obok mnie szła Kizzy. Po tym jak Perhan ogłosił... No to co ogłosił, ja i Kizzy bez słowa razem ruszyłyśmy do lasu. Cały czas milczałyśmy.
- Kizzy?
Cisza.
- Kizzy, czemu Punk wypowiedział wam wojnę? - to było trochę niemądre - pytać się dziecka czemu jest wojna, ale kogo innego miałam zapytać?
Dziewczynka chwilę milczała.
- Nie wiem. Może dlatego, że to zły i chciwy człowiek? Najwyraźniej lubi jak ludzie giną.
Pokiwałam głową.
- A czy twój brat też idzie walczyć?
Kizzy wzruszyła ramionami.
- Pewnie bardzo będzie chciał, ale Perhan raczej go nie puści...
- Czemu?
- Bo on uważa, że on się nie nadaje, nie chce sobie narobić wstydu przed Punkiem, że jego własny syn nie umie walczyć. Dlatego oprócz osób z naszej grupy, w innych grupach nawet niektórzy nie wiedzą, że Perhan ma jeszcze innego syna oprócz Toniego.
- Leo na serio nie umie walczyć? Wygląda na wysportowanego...
- Bo umie... I to bardzo dobrze, potrafiłby zabić kilku mężczyzn, ale Perhan o tym nie wie i nie chce go słuchać.
- A Toni umie walczyć?
- Tak, ale nie gorzej niż Leo. Jestem prawie pewna, że przez to, że władza uderzyła mu do głowy, to on już w ogóle nie ćwiczy i jest dużo gorszy od mojego brata. - naburmuszyła się dziewczynka.
- Nie wątpię... A ten Toni na serio jest aż taki zły? Ty go w ogóle znasz?
- Znam. Ale on nie jest fajny, od początku go nie lubiłam, wnerwia mnie! Perhan go uwielbia, to jego ulubione dziecko, zawsze strasznie mu dogadza. A Toni zgrywa takiego dobrego i cały czas się przed nim podlizuje!
- A co na to Leo?
- A oni to tylko jak się zobaczą, to już sobie skaczą do gardeł, kłócą się o wszystko! Ale w sumie to czasem zachowują się podobnie: obaj są kłótliwi, lubią być w centrum uwagi, kochają się bić i zmieniać dziewczyny... Chociaż Leo ostatnio jakoś się uspokoił w tej sprawie...
Pokiwałam głową.
- Ale wojna? Czy te grupy są na serio aż takie duże?
- Nasza grupa ma jakieś dziewięćset osób, grupa Gunariego około pięciuset, grupa Tobara jakieś dwieście, a grupa Punka mniej więcej tysiąc.
Otworzyłam buzię ze zdziwienia.
- Naprawdę?!
- Tak.
Zamilkłyśmy.
- Kizzy, a co jeśli Punk najedzie tą osadę?
- To będziemy walczyć.
- A ty?
- Też będę walczyć.
- Ale...
- Też będę walczyć.
- Nie boisz się?
- Wolę zginąć walcząc niż uciekając.
- Też racja... Wiesz co? Może pójdziemy potrenować?
- Dobrze...
- No to chodźmy.
Kiedy weszłyśmy na polankę od razu zaczęłyśmy trening. Kizzy bardzo się starała, była cała spocona i zmęczona, ale walczyła dalej. Była niezwykła, dawała z siebie absolutnie wszystko i cieszyłam się, że skoro jest wojna, dziewczynka przynajmniej zna podstawy sztuki walki.
Jednak po pewnym czasie zauważyłam, że Kizzy jest coraz słabsza i coraz bardziej zmęczona, więc zaproponowałam, żeby na dzisiaj już skończyć. Dziewczynka pokiwała głową i położyła się na trawie ciężko dysząc.
- A potrafiłabyś tu wyczarować wiatr? Jest strasznie gorąco, proszę spróbuj! - zajęczała Kizzy.
Rzeczywiście, lekki wiaterek, który wcześniej powiewał dając ulgę w gorące popołudnie, teraz już całkiem ustał.
- Mogę spróbować.
Kizzy usiadła i z uwagą wpatrywała się we mnie. Zgięłam ręce i zaczęłam posuwać dłonie w przód i w tył. Zaczął wiać chłodny wietrzyk, a Kizzy biegała z radością się śmiejąc.
- Zrób coś jeszcze! - pisnęła.
Poprosiłam ją, żeby do mnie podeszła. Zaczęłam kręcić się wokół własnej osi tworząc wokół nas wir, a kiedy przestałam się kręcić wir zniknął. Kizzy spojrzała na mnie z zachwytem.
- Łał... Sama się tego nauczyłaś?
Wzruszyłam ramionami. Sama nie wiedziałam. To po prostu samo przychodziło.
Kizzy chciała wszystko jeszcze kilkakrotnie obejrzeć, więc następną godzinę spędziłam na pokazywaniu tego, co byłam w stanie zrobić.
- Jeju, to jest super! A umiesz coś jeszcze, o czym nie wiem?
- Nie... Jeszcze nie...
- A z takich nie magicznych rzeczy?
- Nie... Chyba nie...
- Jesteś pewna?
- Tak...
- Na pewno?
- Tak, Kizzy.
- A strzelanie z łuku?
- Skąd wiesz?!
- Widziałam.
- Oj, Kizzy! - zaśmiałam się.
- Ty też byś mogła iść na wojnę...
- Nie sądzę...
Dziewczynka wzruszyła ramionami.
- A tak w ogóle to... Gdzie się podziewa Leo? Ostatni raz to go widziałam chyba następnego dnia po tym, jak wróciłam... Nie wiesz gdzie może być?
- Nie... Mam nadzieję, że nic mu się nie stało... Ej, możemy pójść w jedno miejsce? To taka polana, on tam zazwyczaj sobie walczy, jeśli tam go nie będzie to chyba trzeba będzie go zacząć szukać...
- Dobrze.
Kizzy wstała i zaczęła prowadzić mnie między drzewa. W sumie, to rzeczywiście Leo nie pojawił się od jakiegoś czasu. Sama nie wiem czemu, ale niepokoiłam się o niego.
Po paru minutach marszu wyszłyśmy na malutką polankę otoczoną drzewami iglastymi. Pod jednym z nich leżał materiałowy ciemnozielony plecak, a obok leżały ułożone w krąg kamienie. W środku kamiennego okręgu leżał popiół i zwęglone kawałki gałązek.
- On musi gdzieś tu być! - zawołała Kizzy rozglądają się.
Jak na zawołanie spośród krzaków wyszedł Leo gryząc jabłko.
- Leo! - krzyknęła dziewczynka i podbiegła do niego.
Mocno go przytuliła.
Zdezorientowany chłopak spojrzał najpierw na swoją siostrę, a potem na mnie.
- Skąd wy się tu wzięłyście?
- Olivia strasznie się o ciebie martwiła i powiedziałam jej, że jeśli aż tak jej zależy, to możemy cię poszukać.
- Serio? - zaśmiał się Leo uśmiechając się do mnie bezczelnie.
- Wcale, że nie! Kizzy, nie było tak! - zawołałam zarumieniona.
- Było!
- Nieprawda!
- A właśnie, że tak!
Leo znowu na mnie spojrzał, a ja kolejny raz się zarumieniłam.
- Ach tak? To czemu się tak rumienisz?
- No bo tak! Lubię się rumienić i tyle! - powiedziałam jeszcze bardziej się rumieniąc.
Nienawidzę się rumienić.
- Ehe... Jasne...
- No tak, dalej sobie wmawiaj!
Kizzy puściła swojego brata i z zaciekawieniem przyglądała się kłótni.
- Swoją drogą musimy pogadać.
- Też tak sądzę. - spojrzał na mnie z zawadiackim uśmiechem.
- Ale tak na poważnie.
- A co? Co się stało?
- Mogę iść poszukać kwiatków? Zrobię ci drugi wianek. - wtrąciła się Kizzy.
Pokiwałam głową. Dziewczynka w podskokach pobiegła między drzewa.
Leo usiadł opierając się o pień sosny i poklepał miejsce obok siebie. Usiadłam naprzeciwko niego.
- Co mi chciałaś powiedzieć?
Chwilę milczałam.
- Nie wiem czy wiesz, ale... Punk... Wypowiedział wojnę waszej grupie i... No i za parę dni wszyscy faceci od szesnastu lat idą pomóc twojemu bratu i w ogóle... - zaczęłam ostrożnie.
- Wojna? Wywiesili czerwoną flagę? - spytał zmartwiony.
- Tak...
Leo zamilkł.
- A kto zostanie tutaj, żeby zarządzać osadą?
- Nie wiem... Może ty?
- W życiu! Ja idę walczyć, nie jestem jak mój brat! - oburzył się.
- Dobrze, rozumiem. Jakby co, to nie martw się, zajmę się Kizzy.
- Wiem.
- Swoją drogą ładnie wyglądasz... - powiedział z uśmiechem lustrując mnie wzrokiem.
- Dziękuję... -odparłam zmieszana.
- Mógłbyś przestać się na mnie gaić?
- Nie, jeszcze chwilę.
- A teraz?
- Nie, nie skończyłem jeszcze.
Westchnęłam.
- Kizzy mi mówiła, że uczysz ją karate... - powiedziała patrząc mi w oczy z uśmiechem.
- A to papla...
Leo zaśmiał się i ugryzł jabłko.
- Po co tak w ogóle tu przyszedłeś? - spytałam po długiej przerwie.
- Każdy czasem woli pobyć sam...
Pokiwałam głową. W zupełności to rozumiałam.
Zamilkliśmy na następne kilka minut.
- Ty na serio aż tak za mną tęskniłaś? - spytał w końcu bezczelnie się uśmiechając.
- Nie!
Spojrzał na mnie z miną ,,jasne, już ci wierzę'', co strasznie mnie rozzłościło.
- No co? Wcale za tobą nie tęskniłam! Kizzy to sobie wymyśliła!
Leo dalej się we mnie wpatrywał z tą samą miną.
- No przestań się na mnie gapić!
- No dobrze, już! - zaśmiał się.
- Gdzie wilk? - zmienił temat.
- Nie wiem, nie pojawił się od prazu dni.
- A masz już chociaż dla niego imię?
- Nie, nie mam...
Leo pokiwał głową.
Potem spojrzał na mnie ze swoim uśmieszkiem na co ja spuściłam głowę. Znowu zaczął mi się przypatrywać, ale postanowiłam nie zwracać na to uwagi.
- Matko, jak gorąco... Może zawołam Kizzy i pójdziemy do strumienia? - zaproponowałam w końcu.
- Jasne, chodźmy.
Nagle spośród drzew wyskoczyła Kizzy.
- Idziemy do strumienia?! Super! - zawołała.
- Podsłuchiwałaś, głupoto jedna! - zawołała Leo.
- Wcale, że nie... - zmieszała się dziewczynka.
- Dobra, dajcie spokój, chodźmy. - powiedziałam.
Ruszyliśmy w stronę strumienia. Kiedy znaleźliśmy się na miejscy Kizzy od razu zaczęła polewać się wodą.
Strumień tutaj miał głębokość około dwóch metrów, a był otoczony ,,plażą z kamieni'', linia drzew była dużo dalej. Woda była cała skąpana w słońcu.
Leo zdjął koszulę i wskoczył do wody. Kiedy się wynurzył myślałam, że jakiegoś zawału dostanę. On wyglądał jak jakiś młody bóg, czy coś! Wyszedł z jeziorka i zaczął iść w moją stronę z bezczelnym uśmieszkiem.
- No i co się tak przyglądasz? - spytał kiedy stanął dosłownie tuż przede mną.
- Nic... - powiedziałam zmieszana odwracając wzrok.
Leo złapał mnie  talii na co ja lekko się zdziwiłam i przestraszyłam i już chciałam odskoczyć, ale on był szybszy. Przerzucił mnie sobie przez ramię i zaczął nieść w stronę jeziorka. Od razu pojęłam o co mu chodzi.
- Nie! Leo! Nie rób tego będę cała mokra!!! - piszczałam próbując mu się wyrwać.
Leo zaśmiał się.
- No i właśnie o to mi chodzi!
Kiedy doszedł do brzegu wskoczył do strumienia cały czas mnie trzymając. Woda była turkusowa, bardzo przejrzysta. Otworzyłam oczy. Leo mnie póścił, a ja pokazałam mu środkowy palec i zaczęłam płynąć do góry, żeby się wynurzyć. Nagle poczułam jak ktoś (Leo) całuje mnie w brzuch i znowu ściąga do dołu łapiąc w talii.
Chciałam mu krzyknąć, że jest idiotą, ale zapomniałam, że jestem pod wodą i jedyne co zdziałałam to wypuściłam parę bąbelków i nałykałam się wody. Chłopak uśmiechnął się z rozbawieniem. Pogroziłam mu pięścią i ponownie zaczęłam płynąć w stronę powietrza, bo już zaczynało mi go brakować. Tym razem Leo już mnie nie zatrzymywał.
Wynurzyłam się i zaczęłam głęboko wdychać powietrze. Obok mnie wynurzył się Leo.
- Głupi jesteś! - zawołałam.
Chłopak zaśmiał się.
Wyszłam na brzeg i zabrałam się za wyrzynanie mojej sukienki i włosów.
- W mokrej sukience wyglądasz nawet lepiej... - stwierdził lustrując mnie wzrokiem.
No tak. Oczywiście sukienka cała przemokła i przylgnęła mi do ciała. A że przez tą kąpiel była prawie przezroczysta wręcz idealnie widać mi było bieliznę.
- Cicho bądź, zboczeńcu jeden! - zawołałam zakrywając się rękami.
Nagle sobie o czymś przypomniałam.
Spojrzałam na Kizzy, która siedziała na dużym kamieniu przyglądając się całemu zajściu.
- Widzisz, Kizzy patrzy, a ty tu z takimi tekstami wyjeżdżasz!
Leo spojrzał na swoją siostrę.
- No i o się tak gapisz? Zajmij się swoimi sprawami!
- Ja robię co mi się chce! Nie będziesz mi rozkazywał!
- A chcesz się założyć?
- Jasne. Głupi jesteś, nic mi nie zrobisz! - zaśmiała się złośliwie i wystawiła do niego język.
- Przegięłaś, mała! - zawołał podchodząc do niej, ale ja zagrodziłam mu drogę.
- Dajcie spokój...
Leo znowu sobie mnie ,,obejrzał'', po czym odsunął się.
- Jeszcze kiedyś ci wleję...
- Jasne...
No i od początku...
- Czy ja przed chwilą czegoś nie powiedziałam?
- Dobra, no już!
Dalej już się nie kłócili. Spędziliśmy razem cały dzień, było cudownie! Świetnie się bawiłam, a wracając do osady na kolację cały czas uśmiechałam się na wspomnienie dzisiejszych wydarzeń. Nie mogłam zapomnieć miny Leo, którego Kizzy wepchnęła do wody, kiedy ten już całkiem wysechł. Dziewczynka oprócz tego uplotła mi drugi wianek i próbowała także mnie nauczyć tej sztuki, jednak póki co kiepsko mi to wychodziło.
Byłam strasznie głodna, bo nie poszliśmy na obiad, a cały dzień ruchu wykończył mnie do reszty, dlatego już nie mogłam się doczekać aż coś zjem.
- Ja już lepiej was tu zostawię... - powiedział nagle Leo.
- Czemu?
- Wiecie, nie chcę, żeby inni nas razem widzieli, znowu będzie poruszenie...
Pokiwałam głową, a Leo skręcił w prawo zostawiając nas same.
Szłyśmy w milczeniu aż do momentu, kiedy znalazłyśmy się na polanie. Od razu skierowałyśmy się do ogniska, gdzie Simza i inne kobiety rozdawały resztki pozostałego jedzenia.
- Cześć. - przywitałam się.
- Cześć.
Simza podała mi i Kizzy drewniane talerze z jedzeniem.
Usiadłyśmy na trawie i dalej milcząc jadłyśmy swoje porcje.
Kiedy skończyłyśmy Kizzy powiedziała:
- To dobranoc... Fajnie dzisiaj było...
- No... I dziękuję za ten wianek, jest prześliczny. - uśmiechnęłam się.
- Nie ma za co. Dobra, to pa! - powiedziała Kizzy.
Przytuliła mnie, a potem pobiegła w stronę swojego namiotu podskakując.
Uśmiechnęłam się sama do siebie, po czym ruszyłam do Omaszy. Dzisiaj miałyśmy zacząć ćwiczenia.
Widząca już na mnie czekała przed wejściem. Położyła kościsty palec na ustach, pokazując mi, że mam byłć cicho.
- Chodź za mną... - szepnęła, po czym ruszyła między drzewa.
Po około półgodzinnym marszu wyszłyśmy na dużą polanę, którą porastały pożółkłe trawy. Sięgały mi do połowy łydek.
Omasza stanęła na jej środku i powiedziała:
- A więc zaczynajmy.


4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Boski Rozdział;**
Zabawa nad jeziorkiem ..słodko ;**
Kocham tego bloga
MASZ TALENT: **
Czekam na nastepny; **
Kocham Julka <33

Iga pisze...

Jaki słit xD
no poprostu cudowny <33
ta zabawa nad strumykiem... Awww :)
czekam na next :*
założyłam nowego bloga... Więc może mogłabyś wpaść?? Dam ci link i naprawdę liczę że tam zajrzysz ^^
www.kick-never-say-never.blogspot.com

Unknown pisze...

Ja pierdo** rozdział wyszedł ci rewelacyjnie...
Ta scenka kiedy Leo wrzucił Liv do wody... LOVE LOVE...
Masz talenty i koniec... Oddaj mi trochę tego talentu no proszę!!!
Czekam na nn <333
Pozdrowienia <33333

Marta pisze...

Świetny :D
Dzisiaj już Ci nie wypiszę błędów. Zmęczona jestem xD
Wesołych Świąt !
Nie wiem czy będę miała okazję jeszcze je złożyć, więc składam teraz :)
Czekam na nn ^^