W poprzednim rozdziale:
- Mam dla was złą
wiadomość. - zaczął - Punk wypowiedział nam wojnę.
Po jego słowach
na całej polanie zapanowała grobowa cisza. Wydawać by się mogło, że nawet wiatr
ucichł.
- Póki co nasza
osada jest bezpieczna, wioska Punka jest zbyt daleko stąd, żeby tamten łotr
chciał nas atakować. Na razie skupił się na osadzie Toniego. Napadł na nią
wczoraj w nocy, a na jej środku, tam gdzie stoi studnia, powiesił czerwoną flagę,
czyli symbol rozpoczęcia wojny. Za trzy dni wszyscy mężczyźni od szesnastego
roku życia wyruszą pod moim dowództwem, aby wspomóc Toniego oraz zabezpieczyć
wioskę mojego przyjaciela, Stevo. Jestem pewien, że Punk już niedługo także na
nią napadnie. Jeśli chodzi o siły nasze i wroga to tak: do Punka przyłączył się
Gunari, a my staramy się zawrzeć sojusz z grupą Tobara. Na razie to tyle, o
wszystkim innym będę informował was na bieżąco. - powiedział, po czym wszedł do
swojego namiotu.
Pomimo iż przywódca
zniknął, na polanie nadal panowała cisza.
Nagle jakaś
kobieta z tyłu zaczęła histerycznie płakać, co sprawiło, że ludzie odzyskali
rozumy i powoli cisza przerodziła się w plątaninę różnych odgłosów. Jedni
rozmawiali, inni płakali...
A ja po prostu
nie mogłam uwierzyć. Siedziałam na trawie z lekko uchylonymi ustami i
zastanawiałam się nad tym, co tak naprawdę usłyszałam. Wojna?
***
Szłam ścieżką
prowadzącą do strumienia, a obok mnie szła Kizzy. Po tym jak Perhan ogłosił...
No to co ogłosił, ja i Kizzy bez słowa razem ruszyłyśmy do lasu. Cały czas
milczałyśmy.
- Kizzy?
Cisza.
- Kizzy, czemu
Punk wypowiedział wam wojnę? - to było trochę niemądre - pytać się dziecka
czemu jest wojna, ale kogo innego miałam zapytać?
Dziewczynka
chwilę milczała.
- Nie wiem.
Może dlatego, że to zły i chciwy człowiek? Najwyraźniej lubi jak ludzie giną.
Pokiwałam
głową.
- A czy twój
brat też idzie walczyć?
Kizzy wzruszyła
ramionami.
- Pewnie bardzo
będzie chciał, ale Perhan raczej go nie puści...
- Czemu?
- Bo on uważa,
że on się nie nadaje, nie chce sobie narobić wstydu przed Punkiem, że jego
własny syn nie umie walczyć. Dlatego oprócz osób z naszej grupy, w innych
grupach nawet niektórzy nie wiedzą, że Perhan ma jeszcze innego syna oprócz
Toniego.
- Leo na serio
nie umie walczyć? Wygląda na wysportowanego...
- Bo umie... I
to bardzo dobrze, potrafiłby zabić kilku mężczyzn, ale Perhan o tym nie wie i
nie chce go słuchać.
- A Toni umie
walczyć?
- Tak, ale nie
gorzej niż Leo. Jestem prawie pewna, że przez to, że władza uderzyła mu do
głowy, to on już w ogóle nie ćwiczy i jest dużo gorszy od mojego brata. -
naburmuszyła się dziewczynka.
- Nie wątpię...
A ten Toni na serio jest aż taki zły? Ty go w ogóle znasz?
- Znam. Ale on
nie jest fajny, od początku go nie lubiłam, wnerwia mnie! Perhan go uwielbia,
to jego ulubione dziecko, zawsze strasznie mu dogadza. A Toni zgrywa takiego
dobrego i cały czas się przed nim podlizuje!
- A co na to
Leo?
- A oni to
tylko jak się zobaczą, to już sobie skaczą do gardeł, kłócą się o wszystko! Ale
w sumie to czasem zachowują się podobnie: obaj są kłótliwi, lubią być w centrum
uwagi, kochają się bić i zmieniać dziewczyny... Chociaż Leo ostatnio jakoś się
uspokoił w tej sprawie...
Pokiwałam
głową.
- Ale wojna?
Czy te grupy są na serio aż takie duże?
- Nasza grupa
ma jakieś dziewięćset osób, grupa Gunariego około pięciuset, grupa Tobara
jakieś dwieście, a grupa Punka mniej więcej tysiąc.
Otworzyłam
buzię ze zdziwienia.
- Naprawdę?!
- Tak.
Zamilkłyśmy.
- Kizzy, a co
jeśli Punk najedzie tą osadę?
- To będziemy
walczyć.
- A ty?
- Też będę
walczyć.
- Ale...
- Też będę
walczyć.
- Nie boisz
się?
- Wolę zginąć
walcząc niż uciekając.
- Też racja...
Wiesz co? Może pójdziemy potrenować?
- Dobrze...
- No to
chodźmy.
Kiedy weszłyśmy
na polankę od razu zaczęłyśmy trening. Kizzy bardzo się starała, była cała
spocona i zmęczona, ale walczyła dalej. Była niezwykła, dawała z siebie absolutnie
wszystko i cieszyłam się, że skoro jest wojna, dziewczynka przynajmniej zna
podstawy sztuki walki.
Jednak po
pewnym czasie zauważyłam, że Kizzy jest coraz słabsza i coraz bardziej
zmęczona, więc zaproponowałam, żeby na dzisiaj już skończyć. Dziewczynka
pokiwała głową i położyła się na trawie ciężko dysząc.
- A
potrafiłabyś tu wyczarować wiatr? Jest strasznie gorąco, proszę spróbuj! -
zajęczała Kizzy.
Rzeczywiście,
lekki wiaterek, który wcześniej powiewał dając ulgę w gorące popołudnie, teraz
już całkiem ustał.
- Mogę
spróbować.
Kizzy usiadła i
z uwagą wpatrywała się we mnie. Zgięłam ręce i zaczęłam posuwać dłonie w przód
i w tył. Zaczął wiać chłodny wietrzyk, a Kizzy biegała z radością się śmiejąc.
- Zrób coś
jeszcze! - pisnęła.
Poprosiłam ją,
żeby do mnie podeszła. Zaczęłam kręcić się wokół własnej osi tworząc wokół nas
wir, a kiedy przestałam się kręcić wir zniknął. Kizzy spojrzała na mnie z
zachwytem.
- Łał... Sama
się tego nauczyłaś?
Wzruszyłam
ramionami. Sama nie wiedziałam. To po prostu samo przychodziło.
Kizzy chciała
wszystko jeszcze kilkakrotnie obejrzeć, więc następną godzinę spędziłam na
pokazywaniu tego, co byłam w stanie zrobić.
- Jeju, to jest
super! A umiesz coś jeszcze, o czym nie wiem?
- Nie...
Jeszcze nie...
- A z takich
nie magicznych rzeczy?
- Nie... Chyba
nie...
- Jesteś pewna?
- Tak...
- Na pewno?
- Tak, Kizzy.
- A strzelanie
z łuku?
- Skąd wiesz?!
- Widziałam.
- Oj, Kizzy! -
zaśmiałam się.
- Ty też byś
mogła iść na wojnę...
- Nie sądzę...
Dziewczynka
wzruszyła ramionami.
- A tak w ogóle
to... Gdzie się podziewa Leo? Ostatni raz to go widziałam chyba następnego dnia
po tym, jak wróciłam... Nie wiesz gdzie może być?
- Nie... Mam
nadzieję, że nic mu się nie stało... Ej, możemy pójść w jedno miejsce? To taka
polana, on tam zazwyczaj sobie walczy, jeśli tam go nie będzie to chyba trzeba
będzie go zacząć szukać...
- Dobrze.
Kizzy wstała i
zaczęła prowadzić mnie między drzewa. W sumie, to rzeczywiście Leo nie pojawił
się od jakiegoś czasu. Sama nie wiem czemu, ale niepokoiłam się o niego.
Po paru
minutach marszu wyszłyśmy na malutką polankę otoczoną drzewami iglastymi. Pod
jednym z nich leżał materiałowy ciemnozielony plecak, a obok leżały ułożone w
krąg kamienie. W środku kamiennego okręgu leżał popiół i zwęglone kawałki
gałązek.
- On musi
gdzieś tu być! - zawołała Kizzy rozglądają się.
Jak na
zawołanie spośród krzaków wyszedł Leo gryząc jabłko.
- Leo! -
krzyknęła dziewczynka i podbiegła do niego.
Mocno go
przytuliła.
Zdezorientowany
chłopak spojrzał najpierw na swoją siostrę, a potem na mnie.
- Skąd wy się
tu wzięłyście?
- Olivia
strasznie się o ciebie martwiła i powiedziałam jej, że jeśli aż tak jej zależy,
to możemy cię poszukać.
- Serio? -
zaśmiał się Leo uśmiechając się do mnie bezczelnie.
- Wcale, że
nie! Kizzy, nie było tak! - zawołałam zarumieniona.
- Było!
- Nieprawda!
- A właśnie, że
tak!
Leo znowu na
mnie spojrzał, a ja kolejny raz się zarumieniłam.
- Ach tak? To
czemu się tak rumienisz?
- No bo tak!
Lubię się rumienić i tyle! - powiedziałam jeszcze bardziej się rumieniąc.
Nienawidzę się
rumienić.
- Ehe...
Jasne...
- No tak, dalej
sobie wmawiaj!
Kizzy puściła
swojego brata i z zaciekawieniem przyglądała się kłótni.
- Swoją drogą
musimy pogadać.
- Też tak
sądzę. - spojrzał na mnie z zawadiackim uśmiechem.
- Ale tak na
poważnie.
- A co? Co się
stało?
- Mogę iść
poszukać kwiatków? Zrobię ci drugi wianek. - wtrąciła się Kizzy.
Pokiwałam
głową. Dziewczynka w podskokach pobiegła między drzewa.
Leo usiadł
opierając się o pień sosny i poklepał miejsce obok siebie. Usiadłam naprzeciwko
niego.
- Co mi
chciałaś powiedzieć?
Chwilę
milczałam.
- Nie wiem czy
wiesz, ale... Punk... Wypowiedział wojnę waszej grupie i... No i za parę dni
wszyscy faceci od szesnastu lat idą pomóc twojemu bratu i w ogóle... - zaczęłam
ostrożnie.
- Wojna?
Wywiesili czerwoną flagę? - spytał zmartwiony.
- Tak...
Leo zamilkł.
- A kto
zostanie tutaj, żeby zarządzać osadą?
- Nie wiem...
Może ty?
- W życiu! Ja
idę walczyć, nie jestem jak mój brat! - oburzył się.
- Dobrze,
rozumiem. Jakby co, to nie martw się, zajmę się Kizzy.
- Wiem.
- Swoją drogą
ładnie wyglądasz... - powiedział z uśmiechem lustrując mnie wzrokiem.
- Dziękuję...
-odparłam zmieszana.
- Mógłbyś
przestać się na mnie gaić?
- Nie, jeszcze
chwilę.
- A teraz?
- Nie, nie
skończyłem jeszcze.
Westchnęłam.
- Kizzy mi
mówiła, że uczysz ją karate... - powiedziała patrząc mi w oczy z uśmiechem.
- A to papla...
Leo zaśmiał się
i ugryzł jabłko.
- Po co tak w
ogóle tu przyszedłeś? - spytałam po długiej przerwie.
- Każdy czasem
woli pobyć sam...
Pokiwałam
głową. W zupełności to rozumiałam.
Zamilkliśmy na
następne kilka minut.
- Ty na serio
aż tak za mną tęskniłaś? - spytał w końcu bezczelnie się uśmiechając.
- Nie!
Spojrzał na
mnie z miną ,,jasne, już ci wierzę'', co strasznie mnie rozzłościło.
- No co? Wcale
za tobą nie tęskniłam! Kizzy to sobie wymyśliła!
Leo dalej się
we mnie wpatrywał z tą samą miną.
- No przestań
się na mnie gapić!
- No dobrze,
już! - zaśmiał się.
- Gdzie wilk? -
zmienił temat.
- Nie wiem, nie
pojawił się od prazu dni.
- A masz już chociaż
dla niego imię?
- Nie, nie
mam...
Leo pokiwał
głową.
Potem spojrzał
na mnie ze swoim uśmieszkiem na co ja spuściłam głowę. Znowu zaczął mi się
przypatrywać, ale postanowiłam nie zwracać na to uwagi.
- Matko, jak
gorąco... Może zawołam Kizzy i pójdziemy do strumienia? - zaproponowałam w
końcu.
- Jasne,
chodźmy.
Nagle spośród
drzew wyskoczyła Kizzy.
- Idziemy do strumienia?!
Super! - zawołała.
-
Podsłuchiwałaś, głupoto jedna! - zawołała Leo.
- Wcale, że
nie... - zmieszała się dziewczynka.
- Dobra, dajcie
spokój, chodźmy. - powiedziałam.
Ruszyliśmy w
stronę strumienia. Kiedy znaleźliśmy się na miejscy Kizzy od razu zaczęła
polewać się wodą.
Strumień tutaj
miał głębokość około dwóch metrów, a był otoczony ,,plażą z kamieni'', linia
drzew była dużo dalej. Woda była cała skąpana w słońcu.
Leo zdjął
koszulę i wskoczył do wody. Kiedy się wynurzył myślałam, że jakiegoś zawału
dostanę. On wyglądał jak jakiś młody bóg, czy coś! Wyszedł z jeziorka i zaczął
iść w moją stronę z bezczelnym uśmieszkiem.
- No i co się
tak przyglądasz? - spytał kiedy stanął dosłownie tuż przede mną.
- Nic... -
powiedziałam zmieszana odwracając wzrok.
Leo złapał mnie talii na co ja lekko się zdziwiłam i
przestraszyłam i już chciałam odskoczyć, ale on był szybszy. Przerzucił mnie
sobie przez ramię i zaczął nieść w stronę jeziorka. Od razu pojęłam o co mu
chodzi.
- Nie! Leo! Nie
rób tego będę cała mokra!!! - piszczałam próbując mu się wyrwać.
Leo zaśmiał
się.
- No i właśnie
o to mi chodzi!
Kiedy doszedł
do brzegu wskoczył do strumienia cały czas mnie trzymając. Woda była turkusowa,
bardzo przejrzysta. Otworzyłam oczy. Leo mnie póścił, a ja pokazałam mu
środkowy palec i zaczęłam płynąć do góry, żeby się wynurzyć. Nagle poczułam jak
ktoś (Leo) całuje mnie w brzuch i znowu ściąga do dołu łapiąc w talii.
Chciałam mu
krzyknąć, że jest idiotą, ale zapomniałam, że jestem pod wodą i jedyne co
zdziałałam to wypuściłam parę bąbelków i nałykałam się wody. Chłopak uśmiechnął
się z rozbawieniem. Pogroziłam mu pięścią i ponownie zaczęłam płynąć w stronę
powietrza, bo już zaczynało mi go brakować. Tym razem Leo już mnie nie
zatrzymywał.
Wynurzyłam się
i zaczęłam głęboko wdychać powietrze. Obok mnie wynurzył się Leo.
- Głupi jesteś!
- zawołałam.
Chłopak zaśmiał
się.
Wyszłam na
brzeg i zabrałam się za wyrzynanie mojej sukienki i włosów.
- W mokrej
sukience wyglądasz nawet lepiej... - stwierdził lustrując mnie wzrokiem.
No tak.
Oczywiście sukienka cała przemokła i przylgnęła mi do ciała. A że przez tą
kąpiel była prawie przezroczysta wręcz idealnie widać mi było bieliznę.
- Cicho bądź,
zboczeńcu jeden! - zawołałam zakrywając się rękami.
Nagle sobie o
czymś przypomniałam.
Spojrzałam na
Kizzy, która siedziała na dużym kamieniu przyglądając się całemu zajściu.
- Widzisz,
Kizzy patrzy, a ty tu z takimi tekstami wyjeżdżasz!
Leo spojrzał na
swoją siostrę.
- No i o się
tak gapisz? Zajmij się swoimi sprawami!
- Ja robię co
mi się chce! Nie będziesz mi rozkazywał!
- A chcesz się
założyć?
- Jasne. Głupi
jesteś, nic mi nie zrobisz! - zaśmiała się złośliwie i wystawiła do niego
język.
- Przegięłaś,
mała! - zawołał podchodząc do niej, ale ja zagrodziłam mu drogę.
- Dajcie
spokój...
Leo znowu sobie
mnie ,,obejrzał'', po czym odsunął się.
- Jeszcze
kiedyś ci wleję...
- Jasne...
No i od
początku...
- Czy ja przed
chwilą czegoś nie powiedziałam?
- Dobra, no
już!
Dalej już się
nie kłócili. Spędziliśmy razem cały dzień, było cudownie! Świetnie się bawiłam,
a wracając do osady na kolację cały czas uśmiechałam się na wspomnienie
dzisiejszych wydarzeń. Nie mogłam zapomnieć miny Leo, którego Kizzy wepchnęła
do wody, kiedy ten już całkiem wysechł. Dziewczynka oprócz tego uplotła mi
drugi wianek i próbowała także mnie nauczyć tej sztuki, jednak póki co kiepsko
mi to wychodziło.
Byłam strasznie
głodna, bo nie poszliśmy na obiad, a cały dzień ruchu wykończył mnie do reszty,
dlatego już nie mogłam się doczekać aż coś zjem.
- Ja już lepiej
was tu zostawię... - powiedział nagle Leo.
- Czemu?
- Wiecie, nie
chcę, żeby inni nas razem widzieli, znowu będzie poruszenie...
Pokiwałam
głową, a Leo skręcił w prawo zostawiając nas same.
Szłyśmy w milczeniu
aż do momentu, kiedy znalazłyśmy się na polanie. Od razu skierowałyśmy się do
ogniska, gdzie Simza i inne kobiety rozdawały resztki pozostałego jedzenia.
- Cześć. -
przywitałam się.
- Cześć.
Simza podała mi
i Kizzy drewniane talerze z jedzeniem.
Usiadłyśmy na
trawie i dalej milcząc jadłyśmy swoje porcje.
Kiedy
skończyłyśmy Kizzy powiedziała:
- To
dobranoc... Fajnie dzisiaj było...
- No... I
dziękuję za ten wianek, jest prześliczny. - uśmiechnęłam się.
- Nie ma za co.
Dobra, to pa! - powiedziała Kizzy.
Przytuliła
mnie, a potem pobiegła w stronę swojego namiotu podskakując.
Uśmiechnęłam
się sama do siebie, po czym ruszyłam do Omaszy. Dzisiaj miałyśmy zacząć
ćwiczenia.
Widząca już na
mnie czekała przed wejściem. Położyła kościsty palec na ustach, pokazując mi,
że mam byłć cicho.
- Chodź za
mną... - szepnęła, po czym ruszyła między drzewa.
Po około
półgodzinnym marszu wyszłyśmy na dużą polanę, którą porastały pożółkłe trawy.
Sięgały mi do połowy łydek.
Omasza stanęła
na jej środku i powiedziała:
- A więc
zaczynajmy.
4 komentarze:
Boski Rozdział;**
Zabawa nad jeziorkiem ..słodko ;**
Kocham tego bloga
MASZ TALENT: **
Czekam na nastepny; **
Kocham Julka <33
Jaki słit xD
no poprostu cudowny <33
ta zabawa nad strumykiem... Awww :)
czekam na next :*
założyłam nowego bloga... Więc może mogłabyś wpaść?? Dam ci link i naprawdę liczę że tam zajrzysz ^^
www.kick-never-say-never.blogspot.com
Ja pierdo** rozdział wyszedł ci rewelacyjnie...
Ta scenka kiedy Leo wrzucił Liv do wody... LOVE LOVE...
Masz talenty i koniec... Oddaj mi trochę tego talentu no proszę!!!
Czekam na nn <333
Pozdrowienia <33333
Świetny :D
Dzisiaj już Ci nie wypiszę błędów. Zmęczona jestem xD
Wesołych Świąt !
Nie wiem czy będę miała okazję jeszcze je złożyć, więc składam teraz :)
Czekam na nn ^^
Prześlij komentarz