poniedziałek, 12 maja 2014

Rozdział 18. Misja

W poprzednim rozdziale:
 Kizzy zachorowała na jakąś nieznaną nikomu chorobę. W tym samym czasie w namiocie Perhana dochodzi do kłótni, ponieważ ten nie chce, aby Leo szedł na wojnę.

***

Szłam sobie spokojnie przez las, u mojego boku dreptał wilk z książką o Darze w pysku. Była noc. Lampa naftowa, którą niosłam w prawej ręce nie dawała zbyt dużo światła, jedynie jako tako oświetlała drogę przede mną. Nagle z niewiadomych przyczyn przystanęłam i jakby nigdy nic usiadłam na środku wydeptanej ścieżki prowadzącej do strumienia, którego stłumiony szum dochodził do moich uszu. Sama nie wiedziałam czemu tu usiadłam, jednak coś kazało mi to zrobić.

Po upływie godziny, nagle parę metrów przede mną zauważyłam jakąś postać, która szła dróżką w moim kierunku. Po kilku sekundach zorientowałam się, że to jest moja babcia!
- Babciu, co ty tutaj robisz?! - zawołałam rzucając się je na szyję.
Babcia uścisnęła mnie i odpowiedziała:
- Liv, przyszłam z tobą porozmawiać. Już wiemy, że odziedziczyłaś po mnie Dar Iry. Dlatego tu jestem. Liv, nie wiem, czy jesteś tego świadoma, ale posiadanie Daru wymaga też pewnych wyrzeczeń. Zbliża się wojna, najgorsza spośród wszystkich, jakie tutaj były. A ty musisz wziąć w niej udział. Musisz pomóc tym ludziom, takie jest twoje zadanie, Liv. Czy tego chcesz, czy nie. Ja już jestem na to za stara, nic bym nie zmieniła. Ale ty jesteś młoda, energiczna i mądra. Wiem, że wiele zdziałasz. Nie zapobiegniesz wojnie, ale możesz zrobić dużo innych rzeczy. Sama się przekonasz. Musisz uwierzyć w siebie i zapamiętać, że zawsze będę z tobą. Zawsze będę cię wspierać.
- Że co? Ja mam iść na wojnę?!
- Tak, moja droga. Jednak pamiętaj, że musisz znaleźć odpowiedni moment. Musisz być sprytna i wytrwała. Musisz zaufać swojemu instynktowi, czekać na odpowiednią chwilę.
- Ale...
- Liv, o nic nie pytaj... Na wszystkie pytania znajdziesz odpowiedzi. Ale póki co po prostu bądź cierpliwa i zaufaj mi. Wszystko w swoim czasie. Takie jest twoje przeznaczenie, a z nim się nie dyskutuje. I jeszcze jedno, pamiętaj, że nawet jeśli mnie i Omaszy zabraknie, masz jeszcze jedną osobę, która zawsze będzie na twoje zawołanie...
- Kto to?
- Ira... - powiedziała babcia, po czym rozpłynęła się w powietrzu.
Normalnie to chciałabym ją zatrzymać, ale nagle poczułam się strasznie senna. Położyłam się na dróżce i zaczęłam zasypiać. Wilk upuścił koło mnie książkę, którą niósł w pysku i zawył donośnie. Jego wycie rozeszło się po całym lesie, z głębi którego zaczęły dochodzić wycia innych wilków. Zasnęłam.

***

Kiedy się obudziłam leżałam na materacu w swoim namiocie. Czułam się dziwnie zagubiona. Nie wiedziałam co mam myśleć. Tłumaczyłam sobie, że to był tylko głupi sen, że to nieprawda. Jednak w głębi duszy wiedziałam, że jest inaczej.
Chociaż było jeszcze bardzo wcześnie, nie umiałam już zasnąć, więc postanowiłam, że pójdę do strumienia.
Szłam sobie spokojnie wydeptaną ścieżką i myślałam. W sumie życie tutaj nie było wcale takie złe. Miałam blisko strumień i swój własny namiot, dostawałam w miarę dobre posiłki i nawet te wszystkie robale aż tak mi nie przeszkadzały. Z początku trochę się obawiałam, ale teraz czułam się tutaj naprawdę dobrze. Przyzwyczaiłam się do życia w tej wiosce, jednak nigdy bym nie pomyślała, że to wszystko aż tak mnie wciągnie. Mam iść na wojnę? Walczyć? Przecież ja nie umiem.
W końcu doszłam do strumienia. Usiadłam na jednym z większych kamieni i zaczęłam brodzić stopami w wodzie. ,,Na wszystkie pytania znajdziesz odpowiedzi’’... Miałam taką nadzieję. Po pierwsze chciałabym wiedzieć, kiedy będzie ,,odpowiedni moment’’, żeby iść na tą wojnę. Po drugie chciałabym spotkać się z moją babcią. Po trzecie chciałabym wreszcie poznać grupę Gunariego, w końcu to moi przodkowie. Przecież jak na razie mieszkam wśród swoich ,,wrogów’’.
Siedziałam tak i myślałam. W końcu jednak wyruszyłam w drogę powrotną, za chwilę miało być śniadanie.
W wiosce panował niespotykany ruch i ożywienie. No tak, przecież dzisiaj faceci mieli wyruszyć na wojnę. Z niepokojem skierowałam się w stronę ogniska. Kobiety właśnie rozdawały jedzenie. Wszyscy w pośpiechu kończyli swoje porcje i krzątali się tam i z powrotem. Rozglądając się dookoła, podeszłam do stołu.
- Cześć Olivio, co tam u ciebie? - spytała Simza.
- A tam, nic specjalnego... - uśmiechnęłam się - Wiesz może, kiedy mężczyźni ruszają?
- Podobno już za jakąś godzinę. Proszę, to twoja porcja. - odpowiedziała podając mi mój talerz.
Podziękowałam i usiadłam na trawie. Spojrzałam na jedzenie z niechęcią. Nie miałam siły jeść. W ostatnim czasie tyle się działo, że już nie miałam na nic ochoty. Jakieś tajemnice, wojna, wszystko... A przecież ja wcale się o to nie prosiłam! Z jednej strony mi się to podobało, ale z drugiej miałam już tego serdecznie dosyć!
Zjadłam połowę jednej z dwóch kanapek, po czym oddałam drewniane naczynia i ruszyłam do namiotu Kizzy i Leo.
- Kizzy, jesteś tam? - spytałam, kiedy stanęłam przed wejściem do części dziewczynki.
- Tak. - usłyszałam.
Weszłam do środka. Kizzy siedziała na łóżku i nad czymś myślała.
- Jak się czujesz? Mam nadzieję, że już lepiej, co?
- Taaak... Dzięki tobie już nic mnie nie boli, nawet gorączki nie mam.
- To świetnie... A nad czym tak myślisz?
Dziewczynka chwilę milczała.
- No bo... Miałam dzisiaj dziwny sen...
- Jaki? - spytałam siadając obok niej.
Kizzy zmarszczyła czoło.
- Widziałam jakąś ładną panią, była na serio śliczna, i ona tak... W moją stronę posłała jakby promień, światło... Potem ja poczułam się tak fajnie, było mi ciepło, ale nie za ciepło, i w ogóle czułam się taka wesoła. No i potem ona się do mnie uśmiechnęła i zniknęła, a zamiast niej zobaczyłam ciebie. I ty też się do mnie uśmiechnęłaś, a potem... A potem to się obudziłam.
Zastanowiłam się chwilę.
- Dziwne... A czy ta kobieta miała jakieś znaki rozpoznawcze? W co była ubrana, jak wyglądała?
- Miała jasne włosy, oczu nie widziałam, ale za to miała taką przepiękną suknię, długą, była taka biała, chociaż może lekko niebieska... No nie wiem, ale tak poza tym, to ta pani miała jeszcze włochaty płaszcz, takie palto. I coś we włosy miała wplecione... No i tak w sumie, to trochę ciebie przypominała...
Kizzy pojrzała na mnie uważnie.
- Może potem zapytamy się o to Omaszy? Ona pewnie będzie wiedzieć, co ten sen znaczył...
Dziewczynka pokiwała głową.
- A gdzie Leo? - spytałam.
- Nie wiem, w namiocie go nie ma.
- Bo wiesz, fajnie by było się z nim pożegnać, więc...
- Wiem. - przerwała mi Kizzy, tępo patrząc się w ścianę.
Westchnęłam.
- Rozumiem, że to trudne, ale Leo jest już dorosły, poradzi sobie. Nim się obejrzysz, będzie z powrotem. Chociaż ja tam myślę, że on powinien tu zostać, a nie iść się bić.
Dziewczynka pokiwała głową.
- Ja też tak uważam, ale wiem, że on bardzo chce tam jechać. Lubi walczyć, poza tym chce, żeby ojciec nareszcie zobaczył co potrafi. W pewnym sensie go rozumiem. 
Chwilę milczałyśmy.
- To chodźmy go poszukać. - stwierdziła w końcu dziewczynka.
Tak więc ruszyłyśmy na poszukiwania. Znalazłyśmy go po około trzydziestu minutach, w lesie. Siedział oparty o pień drzewa i jakby nigdy nic gryzł rumiane jabłko.
- Tu jesteś! Wszędzie cię szukałyśmy.
- Fajnie. - odpowiedział oschle.
- Co się stało? - spytałam z niepokojem, podchodząc do niego.
- Nic. A co niby miało się stać?
- No nie wiem, może ty mi powiesz?
- Nie ma zielonego pojęcia o czym mówisz.
- No jasne... W każdym bądź razie... Przyszyłyśmy się pożegnać, bo wiesz... Oni zaraz wyruszają...
- No to świetnie.
- Leo, powiesz mi o co chodzi? - spytałam zdezorientowana.
Kizzy podeszła bliżej i usiadła naprzeciwko chłopaka.
- Ojciec nie pozwolił ci jechać, prawda? - bardziej stwierdziła, niż spytała dziewczynka.
Leo milczał. Czyli wszystko jasne.
- Ale ty przecież jesteś dorosły, on nie może tobie rozkazywać. - oburzyłam się.
Chłopak zaśmiał się złośliwie. Zadrżałam. Jego głos był taki oschły, pozbawiony życia. Zupełnie nie taki, jaki zapamiętałam.
- Powiedział, że mnie zwiąże, jak nie zostanę po dobroci.
- J-jak to?
- Normalnie. - szepnął nie patrząc na mnie.
Zauważyłam, że w jego oczach pojawiły się łzy.
- Liv, czy... No wiesz, mogłabym z nim pogadać? - spytała Kizzy.
Leo cicho się zaśmiał.
- Jasne, ja pójdę chyba do Omaszy, muszę z nią o czymś pogadać.
Dziewczynka kiwnęła głową, a ja oddaliłam się.
Szybkim krokiem ruszyłam do wioski, a potem do namiotu widzącej.
Kiedy uzyskałam pozwolenie, ostrożnie weszłam do środka.
- Liv, usiądź, proszę. Muszę z tobą porozmawiać.
Przysiadłam na fotelu wskazanym przez Omaszę.
- Linda z tobą rozmawiała, prawda?
- Tak.
- Co mówiła?
- Że mam iść na wojnę, ale czekać na odpowiedni moment.
- Tak, no właśnie. Liv, wiem, że to wszystko cię przytłacza, ale niestety nie masz na to żadnego wpływu. Moja droga, nie będę ci tym razem prawić życiowych mądrości. Nie ma na to czasu. Sprawa wygląda tak: każda kolejna posiadaczka Daru rodzi się z jakąś misją. Może ją wypełnić lub nie, to zależy już tylko od niej. Właśnie po to dostałaś ten Dar. Po to, aby czynić dobro, nie dla własnych przyjemności. Okazuje się, że twoją misją jest ruszenie na wojnę. Jak wiesz, obecnie Celmowie są podzieleni na grupy. Linda w księdze trochę nie tak to wytłumaczyła. Celmowie są jakby oddzielną narodowością. Nazywano ich grupą Joniashiego. Joniashii był ich wodzem. Po rozłamie Celmowie zostali podzieleni na grupy, które zostały aż do teraz. Czyli w zasadzie jest grupa Celmów Perhana, grupa Celmów Punka, grupa Celmów Tobara i tak dalej... Każda z tych grup bardzo się powiększyła i obecnie łącznie Celmów jest około pięciu tysięcy, a to jest naprawdę dużo. Gdyby wszystkie grupy na nowo się połączyły... To byłoby coś niesamowitego! Taka właśnie jest twoja misja, połączyć Celmów na nowo.

***


Szczerze? Mam mały kryzys...Nie wiem, po prostu jakoś mi
 to nie idzie... Mam wrażenie, że za bardzo przeciągam to wszystko.
To jest 18. rozdział, a akcja tak na serio dopiero się zaczyna. Poza tym, wydaje mi się, 
że trochę źle wytłumaczyłam tą kwestię Celmów... Kolejną rzeczą jest dodanie sreszczenia, które tak naprawdę nie pasuje do tej historii... No cóż, powiedzcie szczerze: CZY WY NA PEWNO CHCECIE TO CZYTAĆ?
♥♥♥


3 komentarze:

Unknown pisze...

TAK TAK TAK I JESZCZE MILIARD
RAZY TAK CHCE TO CZYTAĆ !!!!!!
Rozdział jest BOSKI
no i co z tego że to 18 Rozdział
i jest akcja może jeszcze nie mocna ale jest i Blog mi sie BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO I JESZCZE MILIARD RAZY BARDZO PODOBA
mam nadzieję że dodasz szybko next
Kocham <3 i czekam na nn

Anonimowy pisze...

Swietny Rozdzial zresztą jak zawsze;***
Ja uwielbiam tego BLOGA ;**
I co z tedo że 18 rozdział mi to nie przeszkadza ;**
Zgadzam sie z WIKTORIĄ K ;**
Jesteś BOSKA. I masz.ogromny talent ;**
Czekam na nastepny; ***
Kocham Julka <33

Unknown pisze...

Kobieto to jest świetne!!!!
Wszyscy chcą to czytać!
Co do rozdziału to jest piękne...
<3333
Pozdrowienia Emila <3