Kizzy zachorowała na jakąś nieznaną nikomu chorobę. W tym samym czasie w namiocie Perhana dochodzi do kłótni, ponieważ ten nie chce, aby Leo szedł na wojnę.
***
Szłam sobie
spokojnie przez las, u mojego boku dreptał wilk z książką o Darze w pysku. Była
noc. Lampa naftowa, którą niosłam w prawej ręce nie dawała zbyt dużo światła,
jedynie jako tako oświetlała drogę przede mną. Nagle z niewiadomych przyczyn
przystanęłam i jakby nigdy nic usiadłam na środku wydeptanej ścieżki
prowadzącej do strumienia, którego stłumiony szum dochodził do moich uszu. Sama
nie wiedziałam czemu tu usiadłam, jednak coś kazało mi to zrobić.
Po upływie
godziny, nagle parę metrów przede mną zauważyłam jakąś postać, która szła
dróżką w moim kierunku. Po kilku sekundach zorientowałam się, że to jest moja
babcia!
- Babciu, co ty
tutaj robisz?! - zawołałam rzucając się je na szyję.
Babcia
uścisnęła mnie i odpowiedziała:
- Liv,
przyszłam z tobą porozmawiać. Już wiemy, że odziedziczyłaś po mnie Dar Iry. Dlatego
tu jestem. Liv, nie wiem, czy jesteś tego świadoma, ale posiadanie Daru wymaga
też pewnych wyrzeczeń. Zbliża się wojna, najgorsza spośród wszystkich, jakie
tutaj były. A ty musisz wziąć w niej udział. Musisz pomóc tym ludziom, takie
jest twoje zadanie, Liv. Czy tego chcesz, czy nie. Ja już jestem na to za
stara, nic bym nie zmieniła. Ale ty jesteś młoda, energiczna i mądra. Wiem, że
wiele zdziałasz. Nie zapobiegniesz wojnie, ale możesz zrobić dużo innych
rzeczy. Sama się przekonasz. Musisz uwierzyć w siebie i zapamiętać, że zawsze
będę z tobą. Zawsze będę cię wspierać.
- Że co? Ja mam
iść na wojnę?!
- Tak, moja
droga. Jednak pamiętaj, że musisz znaleźć odpowiedni moment. Musisz być sprytna
i wytrwała. Musisz zaufać swojemu instynktowi, czekać na odpowiednią chwilę.
- Ale...
- Liv, o nic
nie pytaj... Na wszystkie pytania znajdziesz odpowiedzi. Ale póki co po prostu
bądź cierpliwa i zaufaj mi. Wszystko w swoim czasie. Takie jest twoje
przeznaczenie, a z nim się nie dyskutuje. I jeszcze jedno, pamiętaj, że nawet
jeśli mnie i Omaszy zabraknie, masz jeszcze jedną osobę, która zawsze będzie na
twoje zawołanie...
- Kto to?
- Ira... -
powiedziała babcia, po czym rozpłynęła się w powietrzu.
Normalnie to
chciałabym ją zatrzymać, ale nagle poczułam się strasznie senna. Położyłam się
na dróżce i zaczęłam zasypiać. Wilk upuścił koło mnie książkę, którą niósł w
pysku i zawył donośnie. Jego wycie rozeszło się po całym lesie, z głębi którego
zaczęły dochodzić wycia innych wilków. Zasnęłam.
***
Kiedy się
obudziłam leżałam na materacu w swoim namiocie. Czułam się dziwnie zagubiona.
Nie wiedziałam co mam myśleć. Tłumaczyłam sobie, że to był tylko głupi sen, że
to nieprawda. Jednak w głębi duszy wiedziałam, że jest inaczej.
Chociaż było
jeszcze bardzo wcześnie, nie umiałam już zasnąć, więc postanowiłam, że pójdę do
strumienia.
Szłam sobie
spokojnie wydeptaną ścieżką i myślałam. W sumie życie tutaj nie było wcale
takie złe. Miałam blisko strumień i swój własny namiot, dostawałam w miarę
dobre posiłki i nawet te wszystkie robale aż tak mi nie przeszkadzały. Z
początku trochę się obawiałam, ale teraz czułam się tutaj naprawdę dobrze.
Przyzwyczaiłam się do życia w tej wiosce, jednak nigdy bym nie pomyślała, że to
wszystko aż tak mnie wciągnie. Mam iść na wojnę? Walczyć? Przecież ja nie
umiem.
W końcu doszłam
do strumienia. Usiadłam na jednym z większych kamieni i zaczęłam brodzić
stopami w wodzie. ,,Na wszystkie pytania znajdziesz odpowiedzi’’... Miałam taką
nadzieję. Po pierwsze chciałabym wiedzieć, kiedy będzie ,,odpowiedni moment’’,
żeby iść na tą wojnę. Po drugie chciałabym spotkać się z moją babcią. Po
trzecie chciałabym wreszcie poznać grupę Gunariego, w końcu to moi przodkowie.
Przecież jak na razie mieszkam wśród swoich ,,wrogów’’.
Siedziałam tak
i myślałam. W końcu jednak wyruszyłam w drogę powrotną, za chwilę miało być
śniadanie.
W wiosce
panował niespotykany ruch i ożywienie. No tak, przecież dzisiaj faceci mieli
wyruszyć na wojnę. Z niepokojem skierowałam się w stronę ogniska. Kobiety
właśnie rozdawały jedzenie. Wszyscy w pośpiechu kończyli swoje porcje i
krzątali się tam i z powrotem. Rozglądając się dookoła, podeszłam do stołu.
- Cześć Olivio,
co tam u ciebie? - spytała Simza.
- A tam, nic specjalnego...
- uśmiechnęłam się - Wiesz może, kiedy mężczyźni ruszają?
- Podobno już
za jakąś godzinę. Proszę, to twoja porcja. - odpowiedziała podając mi mój
talerz.
Podziękowałam i
usiadłam na trawie. Spojrzałam na jedzenie z niechęcią. Nie miałam siły jeść. W
ostatnim czasie tyle się działo, że już nie miałam na nic ochoty. Jakieś
tajemnice, wojna, wszystko... A przecież ja wcale się o to nie prosiłam! Z
jednej strony mi się to podobało, ale z drugiej miałam już tego serdecznie
dosyć!
Zjadłam połowę
jednej z dwóch kanapek, po czym oddałam drewniane naczynia i ruszyłam do
namiotu Kizzy i Leo.
- Kizzy, jesteś
tam? - spytałam, kiedy stanęłam przed wejściem do części dziewczynki.
- Tak. -
usłyszałam.
Weszłam do
środka. Kizzy siedziała na łóżku i nad czymś myślała.
- Jak się
czujesz? Mam nadzieję, że już lepiej, co?
- Taaak...
Dzięki tobie już nic mnie nie boli, nawet gorączki nie mam.
- To
świetnie... A nad czym tak myślisz?
Dziewczynka
chwilę milczała.
- No bo...
Miałam dzisiaj dziwny sen...
- Jaki? -
spytałam siadając obok niej.
Kizzy
zmarszczyła czoło.
- Widziałam
jakąś ładną panią, była na serio śliczna, i ona tak... W moją stronę posłała
jakby promień, światło... Potem ja poczułam się tak fajnie, było mi ciepło, ale
nie za ciepło, i w ogóle czułam się taka wesoła. No i potem ona się do mnie
uśmiechnęła i zniknęła, a zamiast niej zobaczyłam ciebie. I ty też się do mnie
uśmiechnęłaś, a potem... A potem to się obudziłam.
Zastanowiłam
się chwilę.
- Dziwne... A
czy ta kobieta miała jakieś znaki rozpoznawcze? W co była ubrana, jak
wyglądała?
- Miała jasne
włosy, oczu nie widziałam, ale za to miała taką przepiękną suknię, długą, była
taka biała, chociaż może lekko niebieska... No nie wiem, ale tak poza tym, to
ta pani miała jeszcze włochaty płaszcz, takie palto. I coś we włosy miała
wplecione... No i tak w sumie, to trochę ciebie przypominała...
Kizzy pojrzała
na mnie uważnie.
- Może potem
zapytamy się o to Omaszy? Ona pewnie będzie wiedzieć, co ten sen znaczył...
Dziewczynka
pokiwała głową.
- A gdzie Leo?
- spytałam.
- Nie wiem, w
namiocie go nie ma.
- Bo wiesz,
fajnie by było się z nim pożegnać, więc...
- Wiem. -
przerwała mi Kizzy, tępo patrząc się w ścianę.
Westchnęłam.
- Rozumiem, że
to trudne, ale Leo jest już dorosły, poradzi sobie. Nim się obejrzysz, będzie z
powrotem. Chociaż ja tam myślę, że on powinien tu zostać, a nie iść się bić.
Dziewczynka
pokiwała głową.
- Ja też tak
uważam, ale wiem, że on bardzo chce tam jechać. Lubi walczyć, poza tym chce,
żeby ojciec nareszcie zobaczył co potrafi. W pewnym sensie go rozumiem.
Chwilę
milczałyśmy.
- To chodźmy go
poszukać. - stwierdziła w końcu dziewczynka.
Tak więc
ruszyłyśmy na poszukiwania. Znalazłyśmy go po około trzydziestu minutach, w
lesie. Siedział oparty o pień drzewa i jakby nigdy nic gryzł rumiane jabłko.
- Tu jesteś! Wszędzie
cię szukałyśmy.
- Fajnie. -
odpowiedział oschle.
- Co się stało?
- spytałam z niepokojem, podchodząc do niego.
- Nic. A co
niby miało się stać?
- No nie wiem,
może ty mi powiesz?
- Nie ma
zielonego pojęcia o czym mówisz.
- No jasne... W
każdym bądź razie... Przyszyłyśmy się pożegnać, bo wiesz... Oni zaraz
wyruszają...
- No to
świetnie.
- Leo, powiesz
mi o co chodzi? - spytałam zdezorientowana.
Kizzy podeszła
bliżej i usiadła naprzeciwko chłopaka.
- Ojciec nie
pozwolił ci jechać, prawda? - bardziej stwierdziła, niż spytała dziewczynka.
Leo milczał.
Czyli wszystko jasne.
- Ale ty
przecież jesteś dorosły, on nie może tobie rozkazywać. - oburzyłam się.
Chłopak zaśmiał
się złośliwie. Zadrżałam. Jego głos był taki oschły, pozbawiony życia. Zupełnie
nie taki, jaki zapamiętałam.
- Powiedział,
że mnie zwiąże, jak nie zostanę po dobroci.
- J-jak to?
- Normalnie. -
szepnął nie patrząc na mnie.
Zauważyłam, że
w jego oczach pojawiły się łzy.
- Liv, czy...
No wiesz, mogłabym z nim pogadać? - spytała Kizzy.
Leo cicho się
zaśmiał.
- Jasne, ja
pójdę chyba do Omaszy, muszę z nią o czymś pogadać.
Dziewczynka
kiwnęła głową, a ja oddaliłam się.
Szybkim krokiem
ruszyłam do wioski, a potem do namiotu widzącej.
Kiedy uzyskałam
pozwolenie, ostrożnie weszłam do środka.
- Liv, usiądź,
proszę. Muszę z tobą porozmawiać.
Przysiadłam na
fotelu wskazanym przez Omaszę.
- Linda z tobą
rozmawiała, prawda?
- Tak.
- Co mówiła?
- Że mam iść na
wojnę, ale czekać na odpowiedni moment.
- Tak, no
właśnie. Liv, wiem, że to wszystko cię przytłacza, ale niestety nie masz na to
żadnego wpływu. Moja droga, nie będę ci tym razem prawić życiowych mądrości. Nie
ma na to czasu. Sprawa wygląda tak: każda kolejna posiadaczka Daru rodzi się z
jakąś misją. Może ją wypełnić lub nie, to zależy już tylko od niej. Właśnie po
to dostałaś ten Dar. Po to, aby czynić dobro, nie dla własnych przyjemności. Okazuje
się, że twoją misją jest ruszenie na wojnę. Jak wiesz, obecnie Celmowie są
podzieleni na grupy. Linda w księdze trochę nie tak to wytłumaczyła. Celmowie
są jakby oddzielną narodowością. Nazywano ich grupą Joniashiego. Joniashii był ich
wodzem. Po rozłamie Celmowie zostali podzieleni na grupy, które zostały aż do
teraz. Czyli w zasadzie jest grupa Celmów Perhana, grupa Celmów Punka, grupa
Celmów Tobara i tak dalej... Każda z tych grup bardzo się powiększyła i obecnie
łącznie Celmów jest około pięciu tysięcy, a to jest naprawdę dużo. Gdyby
wszystkie grupy na nowo się połączyły... To byłoby coś niesamowitego! Taka
właśnie jest twoja misja, połączyć Celmów na nowo.
***
Szczerze? Mam mały kryzys...Nie wiem, po prostu jakoś mi
to nie idzie... Mam wrażenie, że za bardzo przeciągam to wszystko.
To jest 18. rozdział, a akcja tak na serio dopiero się zaczyna. Poza tym, wydaje mi się,
że trochę źle wytłumaczyłam tą kwestię Celmów... Kolejną rzeczą jest dodanie sreszczenia, które tak naprawdę nie pasuje do tej historii... No cóż, powiedzcie szczerze: CZY WY NA PEWNO CHCECIE TO CZYTAĆ?
♥♥♥
3 komentarze:
TAK TAK TAK I JESZCZE MILIARD
RAZY TAK CHCE TO CZYTAĆ !!!!!!
Rozdział jest BOSKI
no i co z tego że to 18 Rozdział
i jest akcja może jeszcze nie mocna ale jest i Blog mi sie BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO I JESZCZE MILIARD RAZY BARDZO PODOBA
mam nadzieję że dodasz szybko next
Kocham <3 i czekam na nn
Swietny Rozdzial zresztą jak zawsze;***
Ja uwielbiam tego BLOGA ;**
I co z tedo że 18 rozdział mi to nie przeszkadza ;**
Zgadzam sie z WIKTORIĄ K ;**
Jesteś BOSKA. I masz.ogromny talent ;**
Czekam na nastepny; ***
Kocham Julka <33
Kobieto to jest świetne!!!!
Wszyscy chcą to czytać!
Co do rozdziału to jest piękne...
<3333
Pozdrowienia Emila <3
Prześlij komentarz