wtorek, 11 marca 2014

Rozdział 2. Podarunek

W poprzednim rozdziale:
Olivia przyjeżdża na wakacje do swojej babci, Lindy Dawison. Okazuje się, że kobieta jest kimś zmupełnie innym, niż zwykłą starszą panią, za którą miała ją Liv.

~Olivia~

Kiedy rano się obudziłam, nie wiedziałam gdzie jestem i co się stało. Ale potem zaczęłam wszystko sobie przypominać. O dziwo już mnie to nie szokowało. Było trochę niecodzienne, jednak już się z tym oswoiłam. Ubrałam się i poszłam do kuchni gdzie zastałam babcię. Podała mi śniadanie, a ja poprosiłam ją, żeby coś jeszcze mi powiedziała o tym Darze, Calmach i swojej przeszłości. Ona się tylko uśmiechnęła i zaczęła opowiadać. O zwyczajach celmowskich, o kobietach, mężczyznach, bogach, widzących, celmowskich strojach i jedzeniu. Takich nauk dawała mi codziennie przez następnych parę dni. Pewnego dnia powiedziała:
- Kochanie, nic więcej ci już nie powiem, bo nie pamiętam... Ale mam dla ciebie coś co  z pewnością ci się przyda. Znajdziesz tu odpowiedź na wiele pytań.
Babcia podała mi swój pamiętnik.
- Choć wydaje się on tylko zwykłym dziennikiem młodej dziewczyny, wcale taki nie jest. To skarbnica wiedzy. Jeśli tylko dobrze się wczytasz dowiesz się rzeczy, które zostaną w twojej głowie na zawsze. Ten pamiętnik jest pełen ukrytych treści, znaków i symboli, których nawet ja teraz nie umiem odczytać. Ale ty możesz to zrobić. Jesteś młoda, uzdolniona i choć jeszcze nieświadoma tego, co cię czeka z pewnością dasz radę. Nawet jeśli nie masz Daru.
Oczy mi się zaszkliły. Pierwszy raz ktoś tak we mnie wierzył. Pierwszy raz ktoś dostrzegł moją wartość. Pierwszy raz poczułam jak to jest być kochaną bezwarunkowo. Mocno przytuliłam babcię.
- Dziękuję. - wyszeptałam w jej siwe włosy.
Babcia się uśmiechnęła.
- Nie ma za co kochanie. To ja powinnam podziękować tobie.
- Babciu, ja chyba teraz pójdę na spacer. Wrócę za parę godzin. - powiedziałam.
Chciałam sobie to wszystko uporządkować i poczytać ten pamiętnik. Nie umiałabym tego robić tutaj. Taka czynność wymaga odpowiednich warunków.
- Oczywiście. Ale weź bluzę i kanapkę i wodę i załóż wygodne buty. I cokolwiek się stanie, wiedz, że tak miało być. - powiedziała poważnie babcia.
Mało nie wybuchłam śmiechem.
- Ale, że co? Przecież ja idę tylko na spacer... Nic mi się nie stanie...
- Liv, zaufaj mojemu Darowi. Czuję, że coś się wydarzy. I nie bój się. - powiedziała widząc moją minę.
No super. Jak mam się nie bać?
- No... Dobrze...
Poszłam do pokoju, założyłam bluzę, wygodne trampki i wzięłam wodę i pamiętnik. Na stole leżała kanapka w foliowej siateczce, więc ją też zabrałam i schowałam do kieszeni Tak obładowana pożegnałam się z babcią i wyszłam. Na dworze było gorąco. Postanowiłam, że pójdę do lasu. Tam jest cień i spokój, więc będę mogła sobie w spokoju poczytać. Szłam asfaltową drogą oglądając domostwa mieszkańców tej wioski. Co jakiś czas drogę przebiegał mi kot lub pies. W pewnym momencie asfaltowa droga zmieniła się w piaszczystą. Wokół rozciągał się spory obszar, na którym rosła przycięta pożółkła trawa, słoma i jakieś kwiaty. Po drugiej stronie był las. Przyśpieszyłam kroku. Kiedy znalazłam się między drzewami, nareszcie mogłam odetchnąć. Usiadłam opierając się o pień jakiegoś drzewa. Niestety porozrzucane igły kłuły mnie w tyłek. Zamiast tego postanowiłam, że po prostu sobie pochodzę. Otworzyłam pamiętnik i zaczęłam czytać jednocześnie chodząc tam i z powrotem. Pamiętnik okazał się bardzo ciekawy. Czytałam go bardzo uważnie, każde zdanie po parę razy, aby się upewnić, czy ma jakieś ,,ukryte treści''. Zauważyłam, że moja babcia jako młoda dziewczyna była bardzo zdolna i mądra. Widziała wiele rzeczy, na które, choć są ważne, uwagę zwraca bardzo mało osób. Co chwila przerywałam i zamyślałam się. Doszło do tego, że przez półtorej godziny przeczytałam zaledwie jeden wpis. Był krótki i tajemniczy. Mówił o tym, że każdy człowiek jest wyspą. Wyspą, na którą nikt nigdy nie wejdzie, może jedynie ją sobie wyobrazić, ale to nigdy mu się do końca nie uda. Każda osoba kształtuje tą swoją wyspę przez całe swoje życie, choć czasem nie wie, jak ona naprawdę wygląda. A czasem bywa tak, że ktoś inny wie o tym lepiej niż my sami. Ta wyspa jest w naszej głowie. Jest tam wszystko, o czym myślimy, co jest dla nas ważne. Wszystkie marzenia. A w podziemiach tej wyspy siedzą koszmary. Nasze strachy, obawy, uzależnienia, słabe strony. I napisała też, że w życiu chodzi o to, żeby tą wyspę poznać i ukształtować ją tak, żeby marzenia i szczęście były na wierzchu, a koszmary i strach głęboko zakopane, zapomniane.  Zastanowiłam się. Jaka jest moja wyspa? W sumie to sama nie wiem. Wiem jednak na pewno, że jest nieuporządkowana. Koszmary i szczęście toczą tam wojnę odkąd się urodziłam. Myślę, że moim szczęściem jest babcia. Mama, tata i reszta rodziny, to... Nie dogaduję się z nimi. Moim szczęściem jest jeszcze mój głos. Kocham śpiewać, choć prawie nigdy tego nie robię. Wstydzę się po prostu. Nie umiem tak stanąć przed innymi i zaśpiewać. A no jeszcze lubię gimnastykę. O, i karate! A koszmary... To, że się nie dogaduję z rodzicami, że tata się wyprowadził, że chłopcy cały czas chcą mnie zaciągnąć do łóżka, że mają mnie za zwykła łatwą blondynkę, że nigdy nie znajdę sobie fajnego faceta, bo wszyscy okazują się fałszywi, lecą tylko na mój wygląd... Sporo tego... Aż za dużo... Dobra, na razie to raczej mało ważne. Na ,,porządkowanie'' mojej wyspy przyjdzie jeszcze czas. Miałam świadomość, że powinnam już wracać. Byłam tu ponad dwie godziny... Zamknęłam pamiętnik, szybko napiłam się parę łyków z butelki i ruszyłam z powrotem do domu. Szłam, szłam, szłam. Minęło pół godniny, godzina, dwie... Nie wiedziałam , że aż tak daleko zaszłam! W końcu do mnie dotarło. Zgubiłam się.



Rozdział drugi gotowy.
Trochę krótki, ale myślę, że całkiem spoko.
♥♥♥
Sophie Holt

Brak komentarzy: