środa, 12 marca 2014

Rozdział 4. (part one) Wioska

W poprzednim rozdziale:
Liv przez parę dni błąka się samotnie po lesie, jednak w końcu mdleje z wyczerpania i głodu.

Nagle ową ciemność zastąpiły barwne plamy, a potem wyłaniający się z nich obraz. Sześć obcych, kobiecych twarzy, pochylających się nade mną. Zaczęłam mrugać, aby przyzwyczaić się do światła. Słyszałam podekscytowane szepty ,,Obudziła się'', ,,Patrzcie!'', ale tak naprawdę nic do mnie nie docierało. Nie wiedziałam nawet jak mam na imię. Jednak w jednej chwili wrócił mi rozum. Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej wydając przy tym stłumiony krzyk i otwierając szeroko oczy. Z przestrachem rozejrzałam się. Leżałam na jakimś miękkim czerwonym materacu, a wokół mnie klęczały zdziwione kobiety. Miały po siedemnaście - dwadzieścia lat. Tylko jedna z nich była stara, koścista, z bardzo wystającym podbródkiem i dużym nosem.
- Wyjdźcie! Ona musi odpocząć. Jest na skraju wyczerpania. - rozkazała niemiłym, skrzeczącym głosem. Dziewczyny wstały i z niezadowoleniem opuściły... No właśnie... Znajdowałam się w namiocie. Ale nie takim w jakim się śpi na biwaku, bardziej taki no... No taki trochę jak cyrkowy, tyle że ten był znacznie mniejszy. Miał może jakieś trzy metry szerokości. No i poza tym był brązowy(przynajmniej od środka)... Ale generalnie kształt miał taki jak cyrkowy. Kobieta uśmiechnęła się do mnie. Wyglądała jak taka stara cygańska wróżka. Miała chustę, której końce opadały jej na przedramiona, długą spódnicę i złotą biżuterię. Wyglądała na bardzo starą, była cała pomarszczona, z zapadniętą skórą i była dosyć niska.
- Co się stało? - spytałam zdezorientowana.
Kobieta zaczęła coś mieszać w kociołku, który stał przy materacu.
- Jedna z dziewczyn poszła do strumienia po wodę i postanowiła się trochę przejść. No i znalazła ciebie. Nieprzytomną, prawie martwą. Szybko cię tu przyniosła, a ja zajęłam się tobą. A jeśli chodzi o miejsce to właśnie jesteś w jednej z osad Perhana.
Zamurowało mnie. Co ta baba gadała?! Chyba musiałam mocno się walnąć w głowę, kiedy zemdlałam.
- Że co?
Kobieta uśmiechnęła się.
- Jesteśmy częścią grupy, której wodzem jest Perhan. Ta grupa jest podzielona na trzy osady. W jednej z nich właśnie przebywasz.
- Ale... Jak...?
- Moja droga, nie musisz się bać. Nie mów nikomu, ale ja znałam twoją babcię, Lindę. Jednak nie wolno ci nic nikomu powiedzieć. Twoja babcia była wielką osobą, lecz była z innej grupy. Grupy, której wodzem jest Gunari. Grupa Perhana i  grupa Gunari walczą ze sobą już od wielu lat. Jeśli dowiedzieliby się o tym, że jesteś z grupy Gunariego, zabiliby cię.
Powoli zaczynałam łapać o co chodzi. Skoro ta kobieta znała moją babcię, to znaczy, że nie jest taka do końca nieznajoma. Poza tym wydawała się godna zaufania.
- Znałaś moją babcię? A jak się nazywasz?
- Jestem Omasza.
Zamurowało mnie.
- Ty jesteś kobietą, która odkryła Dar mojej babci?! Jesteś tą widzącą, która ją ocaliła?!
Omasza nie odrywając się od mieszania w kociołku uniosła brwi i powiedziała:
- A więc ty już wiesz... Linda ci powiedziała, prawda? Tak, to ja. Twoja babcia, to niezwykła osoba, jej Dar był nadzwyczaj rozwinięty, a ona sama mądra i sprytna. To ja uczyłam ją wykorzystywać swoje nadzwyczajne zdolności. Byłam jej nauczycielką.
Wytrzeszczyłam oczy.
- Czyli nie tylko ją ocaliłaś, odkryłaś dar, ale też uczyłaś?! Kim ty jesteś, jakimś super bohaterem? - zaśmiałam się.
Omasza cicho się zaśmiała.
- Nie. Jestem zwykłą widzącą. Ale no już, dość tej paplaniny, wrócimy do tego później. Teraz musisz jeść. - powiedziała i drewnianą łyżką nalała mi do miski jakiejś zielonej zupy z kociołka. Była ostra, ale całkiem dobra.
- Co to?
- Zupa z właściwościami leczniczymi.
- Hmmm... Pyszna...
- Cieszę się, że ci smakuje. Jedz szybko. Musisz się ubrać.
Kiedy zjadłam podałam pustą miskę Omaszy, a ona odebrała ją, po czym podeszła do sporego kufra, który stał przy ścianie. Otworzyła go i zaczęła przeglądać poukładane w nim ubrania. W końcu wyjęła je i mi podała. Był to czarny top i spódnica. Do tego podała mi pudełeczko wypełnione biżuterią.

------------------------------------------------------

Top i biżuteria


(spódnica mniej więcej taka, tyle, że niektóre koronki były kremowe z ozdobami)


---------------------------------------

- Trzymaj, ubierz się w to. Jeśli chcesz, żeby cię tutaj dobrze przyjęli, musisz dobrze wyglądać. Ja wyjdę i wrócę tu za chwilę. Ubierz się, umyj i nigdzie nie wychodź. - powiedziała Omasza i podała mi miskę, którą napełniła wodą oraz parę mydeł i płynów do mycia włosów, po czym wyszła.
Ja szybko umyłam siebie i włosy, a następnie zaczęłam ubierać się w dane mi ciuchy. Jeszcze nigdy nie miałam na sobie czegoś takiego. Znaczy się no niby nosiłam sukienki i spódnice, ale na pewno nie takie! Ułożyłam włosy i kiedy już kończyłam zakładać biżuterię weszła Omasza. Popatrzyła na mnie ze zdumieniem.
- Wyglądasz zupełnie jak twoja babcia! Ona była taka piękna! Jeśli Perhan tak cię zobaczy, to chyba padnie z wrażenia! - krzyknęła składając ręce i patrząc na mnie z matczyną dumą.
Chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w stronę lustra, które stało przy ścianie namiotu.
- Zobacz. - poprosiła wskazując na lustro.
Spojrzałam na nie i oniemiałam. Jeszcze nigdy tak pięknie nie wyglądałam! Bez makijażu, obcasów, a i tak pięknie jak nigdy! Czułam się taka kobieca, seksowna, pewna siebie. To było coś! Ale mimo wszystko bardzo bałam się spotkania z tym całym Perhanem. No i z mieszkańcami tej osady.
- A... Omaszo, czy tu mieszka dużo ludzi?
- Kilkadziesiąt... W pozostałych dwóch osadach mieszka ich więcej. Ale nie martw się. Z pewnością cię polubią. Wiesz, no na pewno faceci. Pierwszy raz w ich otoczeniu pojawia się kobieta, która jest taka... No... Jasna... - roześmiała się Omasza, a ja wraz z nią. Była bardzo miła. Dawała mi poczucie, że jestem już bezpieczna. Była z charakteru trochę podoba do babci.
- No dobra. Posłuchaj. Nie możesz tu wiecznie siedzieć. Musimy wyjść. I nie przejmuj się. Oni się mnie boją, więc nic ci nie zrobią. Wyjdę tam z tobą.
Uśmiechnęłam się wdzięcznie.
- Dziękuję.
Omasza wzięła mnie za rękę i wyprowadziła na dwór.



Nareszcie coś zaczyna się dziać!
Bo na razie to była taka nudna paplanina 
czarach i tak dalej...
Pewnie was dziwi, czemu wybrałam
akurat taki motyw... Otóż jak byłam młodsza, to 
Cyganie bardzo mi oni imponowali i 
postanowiłam, że po prostu o tym napiszę,
tyle, że trochę to przekształcę...
Druga część jeszcze dziś, bo miałam wenę. ;)
♥♥♥
Sohie Holt

1 komentarz:

Marta pisze...

Hey :)
Tak sobie przeglądałam Internet i wpadłam na Twojego bloga. Przeczytałam wszystkie rozdziały - są świetne. Serio.
Zyskujesz już stałą czytelniczkę!
Czekam na nn ^^