W poprzednim rozdziale:
Liv przez parę dni błąka się samotnie po lesie, jednak w końcu mdleje z wyczerpania i głodu.
Nagle ową ciemność zastąpiły barwne plamy, a potem wyłaniający się z nich obraz. Sześć obcych, kobiecych twarzy, pochylających się nade mną. Zaczęłam mrugać, aby przyzwyczaić się do światła. Słyszałam podekscytowane szepty ,,Obudziła się'', ,,Patrzcie!'', ale tak naprawdę nic do mnie nie docierało. Nie wiedziałam nawet jak mam na imię. Jednak w jednej chwili wrócił mi rozum. Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej wydając przy tym stłumiony krzyk i otwierając szeroko oczy. Z przestrachem rozejrzałam się. Leżałam na jakimś miękkim czerwonym materacu, a wokół mnie klęczały zdziwione kobiety. Miały po siedemnaście - dwadzieścia lat. Tylko jedna z nich była stara, koścista, z bardzo wystającym podbródkiem i dużym nosem.
Liv przez parę dni błąka się samotnie po lesie, jednak w końcu mdleje z wyczerpania i głodu.
Nagle ową ciemność zastąpiły barwne plamy, a potem wyłaniający się z nich obraz. Sześć obcych, kobiecych twarzy, pochylających się nade mną. Zaczęłam mrugać, aby przyzwyczaić się do światła. Słyszałam podekscytowane szepty ,,Obudziła się'', ,,Patrzcie!'', ale tak naprawdę nic do mnie nie docierało. Nie wiedziałam nawet jak mam na imię. Jednak w jednej chwili wrócił mi rozum. Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej wydając przy tym stłumiony krzyk i otwierając szeroko oczy. Z przestrachem rozejrzałam się. Leżałam na jakimś miękkim czerwonym materacu, a wokół mnie klęczały zdziwione kobiety. Miały po siedemnaście - dwadzieścia lat. Tylko jedna z nich była stara, koścista, z bardzo wystającym podbródkiem i dużym nosem.
- Wyjdźcie! Ona
musi odpocząć. Jest na skraju wyczerpania. - rozkazała niemiłym, skrzeczącym
głosem. Dziewczyny wstały i z niezadowoleniem opuściły... No właśnie...
Znajdowałam się w namiocie. Ale nie takim w jakim się śpi na biwaku, bardziej
taki no... No taki trochę jak cyrkowy, tyle że ten był znacznie mniejszy. Miał
może jakieś trzy metry szerokości. No i poza tym był brązowy(przynajmniej od
środka)... Ale generalnie kształt miał taki jak cyrkowy. Kobieta uśmiechnęła
się do mnie. Wyglądała jak taka stara cygańska wróżka. Miała chustę, której
końce opadały jej na przedramiona, długą spódnicę i złotą biżuterię. Wyglądała
na bardzo starą, była cała pomarszczona, z zapadniętą skórą i była dosyć niska.
- Co się stało? -
spytałam zdezorientowana.
Kobieta zaczęła
coś mieszać w kociołku, który stał przy materacu.
- Jedna z
dziewczyn poszła do strumienia po wodę i postanowiła się trochę przejść. No i
znalazła ciebie. Nieprzytomną, prawie martwą. Szybko cię tu przyniosła, a ja
zajęłam się tobą. A jeśli chodzi o miejsce to właśnie jesteś w jednej z osad Perhana.
Zamurowało mnie.
Co ta baba gadała?! Chyba musiałam mocno się walnąć w głowę, kiedy zemdlałam.
- Że co?
Kobieta
uśmiechnęła się.
- Jesteśmy
częścią grupy, której wodzem jest Perhan. Ta grupa jest podzielona na trzy
osady. W jednej z nich właśnie przebywasz.
- Ale... Jak...?
- Moja droga, nie
musisz się bać. Nie mów nikomu, ale ja znałam twoją babcię, Lindę. Jednak nie
wolno ci nic nikomu powiedzieć. Twoja babcia była wielką osobą, lecz była z
innej grupy. Grupy, której wodzem jest Gunari. Grupa Perhana i grupa Gunari walczą ze sobą już od wielu lat.
Jeśli dowiedzieliby się o tym, że jesteś z grupy Gunariego, zabiliby cię.
Powoli zaczynałam
łapać o co chodzi. Skoro ta kobieta znała moją babcię, to znaczy, że nie jest
taka do końca nieznajoma. Poza tym wydawała się godna zaufania.
- Znałaś moją
babcię? A jak się nazywasz?
- Jestem Omasza.
Zamurowało mnie.
- Ty jesteś
kobietą, która odkryła Dar mojej babci?! Jesteś tą widzącą, która ją ocaliła?!
Omasza nie
odrywając się od mieszania w kociołku uniosła brwi i powiedziała:
- A więc ty już
wiesz... Linda ci powiedziała, prawda? Tak, to ja. Twoja babcia, to niezwykła
osoba, jej Dar był nadzwyczaj rozwinięty, a ona sama mądra i sprytna. To ja
uczyłam ją wykorzystywać swoje nadzwyczajne zdolności. Byłam jej nauczycielką.
Wytrzeszczyłam oczy.
- Czyli nie tylko
ją ocaliłaś, odkryłaś dar, ale też uczyłaś?! Kim ty jesteś, jakimś super
bohaterem? - zaśmiałam się.
Omasza cicho się
zaśmiała.
- Nie. Jestem
zwykłą widzącą. Ale no już, dość tej paplaniny, wrócimy do tego później. Teraz
musisz jeść. - powiedziała i drewnianą łyżką nalała mi do miski jakiejś
zielonej zupy z kociołka. Była ostra, ale całkiem dobra.
- Co to?
- Zupa z
właściwościami leczniczymi.
- Hmmm...
Pyszna...
- Cieszę się, że
ci smakuje. Jedz szybko. Musisz się ubrać.
Kiedy zjadłam podałam
pustą miskę Omaszy, a ona odebrała ją, po czym podeszła do sporego kufra, który
stał przy ścianie. Otworzyła go i zaczęła przeglądać poukładane w nim ubrania.
W końcu wyjęła je i mi podała. Był to czarny top i spódnica. Do tego podała mi
pudełeczko wypełnione biżuterią.
------------------------------------------------------
Top i biżuteria

(spódnica mniej
więcej taka, tyle, że niektóre koronki były kremowe z ozdobami)

---------------------------------------
- Trzymaj, ubierz
się w to. Jeśli chcesz, żeby cię tutaj dobrze przyjęli, musisz dobrze wyglądać.
Ja wyjdę i wrócę tu za chwilę. Ubierz się, umyj i nigdzie nie wychodź. -
powiedziała Omasza i podała mi miskę, którą napełniła wodą oraz parę mydeł i
płynów do mycia włosów, po czym wyszła.
Ja szybko umyłam
siebie i włosy, a następnie zaczęłam ubierać się w dane mi ciuchy. Jeszcze nigdy nie
miałam na sobie czegoś takiego. Znaczy się no niby nosiłam sukienki i spódnice,
ale na pewno nie takie! Ułożyłam włosy i kiedy już kończyłam zakładać biżuterię
weszła Omasza. Popatrzyła na mnie ze zdumieniem.
- Wyglądasz
zupełnie jak twoja babcia! Ona była taka piękna! Jeśli Perhan tak cię zobaczy,
to chyba padnie z wrażenia! - krzyknęła składając ręce i patrząc na mnie z
matczyną dumą.
Chwyciła mnie za
rękę i pociągnęła w stronę lustra, które stało przy ścianie namiotu.
- Zobacz. -
poprosiła wskazując na lustro.
Spojrzałam na nie
i oniemiałam. Jeszcze nigdy tak pięknie nie wyglądałam! Bez makijażu, obcasów,
a i tak pięknie jak nigdy! Czułam
się taka kobieca, seksowna, pewna siebie. To było coś! Ale mimo
wszystko bardzo bałam się spotkania z tym całym Perhanem. No i z mieszkańcami
tej osady.
- A... Omaszo,
czy tu mieszka dużo ludzi?
-
Kilkadziesiąt... W pozostałych dwóch osadach mieszka ich więcej. Ale nie martw
się. Z pewnością cię polubią. Wiesz, no na pewno faceci. Pierwszy raz w ich
otoczeniu pojawia się kobieta, która jest taka... No... Jasna... - roześmiała
się Omasza, a ja wraz z nią. Była bardzo miła. Dawała mi poczucie, że jestem już
bezpieczna. Była z charakteru trochę podoba do babci.
- No dobra.
Posłuchaj. Nie możesz tu wiecznie siedzieć. Musimy wyjść. I nie przejmuj się.
Oni się mnie boją, więc nic ci nie zrobią. Wyjdę tam z tobą.
Uśmiechnęłam się
wdzięcznie.
- Dziękuję.
Omasza wzięła mnie za rękę
i wyprowadziła na dwór.
Nareszcie coś zaczyna się dziać!
Bo na razie to była taka nudna paplanina
czarach i tak dalej...
czarach i tak dalej...
Pewnie was dziwi, czemu wybrałam
akurat taki motyw... Otóż jak byłam młodsza, to
Cyganie bardzo mi oni imponowali i
Cyganie bardzo mi oni imponowali i
postanowiłam, że po prostu o tym napiszę,
tyle, że trochę to przekształcę...
tyle, że trochę to przekształcę...
Druga część jeszcze dziś, bo miałam wenę. ;)
♥♥♥
Sohie Holt
1 komentarz:
Hey :)
Tak sobie przeglądałam Internet i wpadłam na Twojego bloga. Przeczytałam wszystkie rozdziały - są świetne. Serio.
Zyskujesz już stałą czytelniczkę!
Czekam na nn ^^
Prześlij komentarz