wtorek, 25 marca 2014

Rozdział 10. Lekcja w lesie

Kiedy się obudziłam Omasza gotowała coś w kociołku. Wokół rozchodził się piękny zapach dymu i czegoś jeszcze, ale nie wiedziałam czego. ,,Mój’’ wilk nadal smacznie spał oparty o mnie. Delikatnie zdjęłam jego głowę z mojego brzucha. Starałam się go nie obudzić, co niestety się nie udało. Wilk ziewnął, wstał, polizał mnie po ręce, przeciągnął się po czym najzwyczajniej w świecie poszedł gdzieś w krzaki. Domyśliłam się, że pewnie chce iść znaleźć sobie coś do jedzenia. Wstałam i podeszłam do Omaszy.
- Dzień dobry. Co gotujesz? Pachnie cudownie... - stwierdziłam pociągając nosem.
- Zupę z igranki.
- A co to igranka?
- To taka roślina, która daje owoce podobne do wiśni, tyle że mniejsze. Dobrze działają na ból brzucha lub dreszcze. Spróbuj. - powiedziała Omasza nalewając mi trochę zupy z kociołka. Wzięłam od niej łyżkę.
Zupa była pyszna! Taka słodko-gorzka z jakimiś małymi czerwonymi owocami.
- Pyszna!
Omasza tylko pokiwała głową i również zaczęła jeść myśląc nad czymś zawzięcie. Kiedy obie skończyłyśmy jeść powiedziała zdecydowanym tonem:
- Chodź za mną.
Odstawiłam miskę koło kociołka i ruszyłam zdziwiona za Omaszą, która zaczęła prowadzić mnie między drzewa. Po paru minutach spokojnego marszu wyszłyśmy na niezbyt dużą polankę porośniętą koniczynkami i stokrotkami.
- Nie wiem, czy odziedziczyłaś dar swojej babci, ale uważam za swój obowiązek trochę ci o tym opowiedzieć. Niedługo umrę, a nie znam żadnej innej osoby, która mogłaby cię w tej dziedzinie uczyć jeśli okazałoby się, że go posiadasz. No może oprócz twojej babci, ale jej teraz tutaj nie ma. No więc tak. - usiadłam na ziemi przed Omaszą - Historia tego daru sięga setek lat wstecz. Wszystko zaczęło się od pewnej dziewczyny, Iry. Ira była piękną dziewczyną obdarzoną niezwykłą mocą. Pewnego dnia poznała Lucasa, mężczyznę który od razu zawładnął je sercem. Ira była z nim szczęśliwa i kochała go całą sobą, jednak Lucas znany był ze swojej niestabilności w kwestii uczuć. Zostawił Irę dla młodszej od niej Milano. Zrozpaczona Ira uciekła do lasu i zamieszkała między wilkami. Ponieważ zawsze pragnęła mieć córkę, za pomocą swojej magii stworzyła mała dziewczynkę, którą nazwała imieniem Jofranka. Kiedy Jofranka miała siedemnaście lat okazało się, że ona również ma swego rodzaju magiczne umiejętności. Była to pierwsza kobieta posiadająca ten dar. A więc uprzedzając pytania: owszem, jesteś spokrewniona i z Jofranką i z Irą. Ira została przez grupę Gunari uznana za najważniejszą boginię i dlatego czasem mówi się na nich Ludem Iry. A tak poza tym, czy Linda mówiła ci, że dawno temu grupa Perhana i grupa Gunari stanowiły jedność?
- Że co?! Czemu moja babcia mi nie powiedziała?! - zawołałam.
- Możliwe, że sama nie wiedziała. Kiedyś ta grupa nazywała się grupą Aladyna. Aladyn był władcą tej grupy. Aladyn miał dwóch synów: Tamana i Boldo. Aladyn powiedział, żeby bracia razem rządzili grupą. Jednak tamci pokłócili się o kobietę i podzielili grupę na dwie części. Taman dostał większą część, a Boldo mniejszą. Potem Taman miał syna Yanko i córkę Drinę, a Boldo syna imieniem Nicu (czyt. niku). Potem Yanko miał syna Ferkę, a Nicu Karpio. Następnie Ferka miał syna Perhana, a Karpio miał Gunari. No i potem Perhan miał z jednego małżeństwa Toniego, a z drugiego Leo i Kizzy, a Gunari nie ma jeszcze dzieci. No i tak to się prezentuje. Twoja babcia wyjechała stąd jeszcze zanim Gunari i Perhan zostali władcami w swoich grupach, ale ja ją o wszystkim na bieżąco informowałam.


Podkreślone na różowo - kobiety
Podkreślone na niebieko - facieci

- Aha... I przez jedną kobietę dziesiątki ludzi nienawidzą się nawzajem? Przecież to bez sensu! Jedna kobieta i tyle zamieszania? A inni w ogóle wiedzą o tym? Chodzi mi o mieszkańców wioski...
- Nie. Nawet Kizzy o tym nie wie. Leo i jego przyrodniemu bratu Perhan o tym powiedział, ale w przypadku Kizzy uważał to za zbędne.
- A nie uważasz, że ona powinna wiedzieć?
- Powinna, ale lepiej jej nie mów. Lepiej, żeby o swoich korzeniach rozmawiała z kimś, kogo również to dotyczy.
- Masz rację... A ta grupa... Czekaj... Ona się nazywała jakoś ,,grupa łotra Punka’’, czy coś takiego... Co to za grupa?
- Ta grupa od zawsze kłóciła się z grupą Perhana. Tak ogółem mówiąc są cztery grupy. Grupa Gunari, grupa Perhana, grupa Punka oraz taka najmniejsza grupa, grupa Tobara. Najsłabszą grupą jest grupa Tobara, dalej jest Gunari, a potem na jednym miejscu Perhan i Punk. Punk jest nieuczciwym i złym człowiekiem, któremu tylko władza w głowie. Dlatego zaatakował osadę Toniego. Osada Toniego, osada przyjaciela Perhana, Stevo i ta główna osada, osada Perhana są zamieszkiwane przez grupę Perhana i wszystkie tereny wokół nich należą do tej grupy. Punk zazdrości Perhanowi takiego terytorium i chce go przejąć. To może skończyć się wojną... - powiedziała ze zmartwieniem Omasza.
Chwilę panowała cisza, ale potem do głowy przyszło mi jedno pytanie.
- A ty, z której grupy się wywodzisz?
Omasza spojrzała na mnie i powiedziała:
- Ja nie wywodzę się z żadnej. Zanim Linda się wyprowadziła mieszkałam w grupie Gunari, ale kiedy ona wyjechała, miałam wizję, że za kilkanaście lat w grupie Perhana pojawi się wnuczka Lindy i dlatego przeprowadziłam się tutaj.
- Czyli przeprowadziłaś się tylko dlatego, że ja miałam tutaj przybyć? Jejku, dziękuję... - milczałam chwilę - Ale jeśli nie wywodzisz się z żadnej grupy, to skąd jesteś?
Omasza westchnęła i zaśmiała się.
- Jesteś bardzo dociekliwa... Nie wychowałam się tutaj. Wychowały mnie wielkie widzące i czarownice. Nie takie, które rechoczą i latają na miotłach, mieszkają w wysokiej wieży na bagnach razem ze swoim czarnym kotem, nie... To były inne czarownice...
Pokiwałam głową.
- A tak wracając, to czy grupa Perhana też czci Irę? Przecież skoro kiedyś to była jedna grupa, to chyba wierzenia mają podobne...
- Nie... To wszystko się pozmieniało... Ludzie Perhana czczą innych bogów, mają inne zwyczaje... Poza tym Ira stała się najważniejszą boginią w tamtej grupie dopiero, kiedy prababcia twojej babi się urodziła i okazało się, że posiada ten dar. Wtedy przybyłam ja i im wszystko opowiedziałam. Ale moment, odbiegłyśmy od tematu. Miałam ci opowiedzieć o darze.
Kiwnęłam głową.
- Każda osoba z darem ma jakąś niezwykłą umiejętność. Czasem oprócz tej jednej umiejętności, pojawiają się inne. U twojej babci główną z nich było zatrzymywanie czasu wokół siebie. Natomiast tymi pozostałymi było: umiejętność porozumiewania się z innymi poprzez pojawianie się w ich snach, umiejętność wyczytywania w oczach danej osoby informacji o jego charakterze lub przeszłości, umiejętność panowania nad wiatrem... Twoja babcia potrafiła też bardzo dobrze widzieć w ciemności, uczyłam ją też rzucania niektórych czarów, klątw i uroków, poza tym potrafiła uzdrawiać dotykiem i paraliżować wzrokiem. Oprócz tych umiejętności możliwe, że ma jeszcze jakieś, których nadal nie odkryła. Razem z twoją babcią trenowałyśmy te rzeczy przez lata. Twoja babcia była bardzo pilną uczennicą i szybko się uczyła. Mam nadzieję, że tobie pójdzie równie dobrze lub nawet lepiej. W skrzyni, którą ci dałam była książka, w której twtwoja babcia opisywała te i inne umiejętności, które umożliwia posiadanie daru. Czytałaś ją?
- Nie. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- A więc radzę ci przeczytać. To może ci się w życiu przydać, bez względu na to, czym masz ten dar, czy nie.
Omasza zaczęła chodzić w tę z powrotem.
- A więc zaczynajmy. Może na pierwszy ogień weźmiemy zatrzymywanie czasu. Żeby tego dokonać trzeba się bardzo skoncentrować, pomyśleć o tym, co chcemy zrobić. Tutaj nie chodzi nawet o zatrzymanie czasu, bardziej o zatrzymanie wszelkich czynności i procesów, które wokół nas zachodzą. Jeśli uwierzysz, że jesteś na tyle silna, że potrafisz nad tym zapanować, uda ci się. Musisz uwierzyć, że czas jest ci podporządkowany, że jest on narzędziem w twoich rękach. A do czego wykorzystasz to narzędzie, to już twoja sprawa. Jeśli chcesz zatrzymać czas, najlepiej jest skupić się na jakimś jednym punkcie, najlepiej, żeby był to zegarek. Musisz pomyśleć o jego wskazówkach, rozkazać im, żeby się zatrzymały. Musisz napiąć mięśnie i pozbyć się wszelkich emocji. Musisz być spokojna. Wtedy się uda. Jeśli zatrzymasz czas, nikt dookoła ciebie nie będzie mógł się ruszyć, ty za to będziesz mogła. Jeśli chcesz, żeby czas znowu ruszył musisz powiedzieć ,,gunandra ya’’, co znaczy mnie więcej tyle co ,,czas start’’. Jest to w języku, którym posługiwała się Ira. Sama go wymyśliła. Masz jakieś pytania?
Zastanowiłam się.
- A jak daleki jest zasięg działania tego zatrzymania czasu?
- To zależy od mocy tego, kto to robi.
Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem.
- Dalej porozmawiamy o paraliżowaniu wzrokiem. Żeby to umieć nie trzeba mieć daru. Wystarczy siła woli. Kluczem do sparaliżowania kogoś wzrokiem jest, tak jak w przypadku zatrzymywania czasu, koncentracja, opanowanie i spokój. Jeśli będziesz niespokojna, nie wyjdzie ci. Ta sztuka wymaga umiejętności wpływania na ludzi. Musisz tak spojrzeć na kogoś, żeby ciarki mu przeszły po plecach. Musisz swoim wzrokiem sprawić, że nie będzie mógł poruszyć nawet małym palcem. Ten wzrok ma być straszny, przerażający, ma wprawić ludzi w panikę, ale i działać jak środek uspokajający. Człowiek jest przestraszony, zdezorientowany i senny. Czuje się jakby majaczył, jakby się znalazł pół przytomny w swoim najgorszym nocnym koszmarze. Nie będę tego na tobie pokazywać, bo mogłabyś się mnie za bardzo wystraszyć. Ćwiczyłam to przez lata, mam to opanowane do perfekcji. Ale może ty spróbujesz? Tylko nie na mnie, ja już jestem na to odporna. Może na jakimś zwierzęciu... Nie wiem, jak chcesz, ale radzę ci to wypróbować, przydaje się. Następną rzeczą jest sztuka wpływania na otoczenie, twoja babcia nie miała tej umiejętności, ale jej prababcia tak. Chodzi o to, żeby sprawić, że w danej sytuacji niezależnie od tego, co się stanie otoczenie, czyli pogoda i różne inne czynniki, będą działać na twoją korzyść. Czyli na przykład, że podczas jakiejś twojej podróży będzie ładna pogoda i nie będzie padać. To trudna do opanowania sztuka, ale jeśli dobrze się jej nauczy nawet nie trzeba będzie nic robić. Wszystko i tak będzie po twojej myśli. Wiesz, to nie działa na przykład na zachowanie ludzi, ale działa na pogodę i przyrodę. Dobrze, teraz przejdźmy do...
Omasza opowiadała mi o tym darze jeszcze przez następne trzy godziny. Powiedziała mi o ,,wkradaniu'' się do czyichś snów, o uzdrawianiu i o panowaniu nad wiatrem. Trochę powiedziała też o tych czarach, klątwach i urokach, ale nie dużo. Potem powtórzyła mi wszystko w skrócie od początku. Kiedy skończyła mówić było już nieźle po południu.
- Olivio, ja pójdę jeszcze poszukać paru ziół i roślin, jeśli wiesz jak, to możesz wrócić do wioski, ale to już jak chcesz.
Postanowiłam, że zostanę tu jeszcze trochę, bo po pierwsze tu było fajnie, a po drugie nie wiedziałam jak wrócić. Omasza tylko przytaknęła i poszła między drzewa. Położyłam się na koniczynach i zamknęłam oczy. Nagle usłyszałam szelest krzaków. Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam w stronę, z której dobiegały odgłosy. Co ujrzałam? Wilka. No generalnie nic w tym by nie było złego, gdyby nie to, że w zakrwawionym pysku niósł mięso. Czerwony, ociekający krwią kawał mięsa. Wilk podszedł do mnie i położył go obok mnie trącając mnie nosem. Zrozumiałam, że to dla mnie. Wzruszyło mnie to. Wilk pomimo zakrwawionego pyska wyglądał jak taki słodki psiaczek, który całym sercem kocha swojego właściciela, którym właśnie teraz się czułam. Ale pomimo wszystko nie miałam zamiaru tego jeść. Ucałowałam go w czoło i porządnie wygłaskałam, po czym oddałam mu mięso. Wilk przekrzywił głowę na znak, że nie rozumie, ale zaraz potem zabrał się za pałaszowanie mięsa. Po paru sekundach już go nie było. Oblizał się i zaczął się do mnie łasić. Zabrałam się za głaskanie go myśląc jednocześnie jakby go nazwać. No bo przecież nie pozostanie bezimienny, co nie? Tak spędziłam resztę popołudnia. Kiedy słońce powoli zaczęło chować się za horyzontem spomiędzy krzaków wyszła Omasza z koszem wypełnionym różnymi roślinkami.
- Olivia, już nie ma sensu dzisiaj wracać. Wrócimy juto, od razu po śniadaniu.
Przytaknęłam i ruszyłam za Omaszą w stronę miejsca, gdzie zostawiłyśmy rzeczy. Omasza szybko rozpaliła ognisko i dała nam jeść. Leżąc w oczekiwaniu na sen myślałam nad imieniem dla wilka, bo po popołudniu niczego nie wymyśliłam. Leżałam tak i myślałam aż w końcu zasnęłam. 

No i jest rozdział dziesiąty!
Sorki, że nie ma Leo,
ale już niedługo będzie...
Cierpliwości... ;)
♥♥♥
Sophie H.

2 komentarze:

Unknown pisze...

rozdział BOSKI
Ten wilk jest taki słodki <3333
Olivia ma napewno
jakaś moc prawda ?
Mało Leo ale i tak wspaniały Rozdział
Kocham <3 i czekam na nn

Marta pisze...

Aha, teraz zrozumiałam (przynajmniej w mniejszości) co oznacza ten wilk na nagłówku :D
Rozdział świetny :)
Było parę błędów. W znacznej mierze chodziło o przecinki. Przed imiesłowami przysłówkowymi (czy jakoś tak) chodzi mi o te z końcówką -ąc/-ący (stojąc, czytając, biorąc) dajemy przecinek :D
Czekam na nn ^^