piątek, 28 marca 2014

Rozdział 11. Powrót do wioski

Kiedy się rano obudziłam poczułam, że coś liże mnie po twarzy. Otworzyłam oczy. Stał nade mną wilk. Widząc, że się obudziłam zaczął hasać w tę i z powrotem. Roześmiałam się. Wyglądał jak jakiś psychiczny pies. Nie przestając się uśmiechać rozejrzałam się. Wszystkie rzeczy były już schowane do worka z szelkami, który miała na plecach Omasza.
- Wstawaj, już musimy iść. Ja idę jeszcze w jedno miejsce, ale zanim to zrobię odprowadzę cię do wioski. - powiedziała.
Przytaknęłam na znak, że rozumiem i podniosłam się na nogi. Omasza ruszyła między drzewa. Po około dziesięciu minutach marszu powiedziała:
- Jeśli będziesz iść cały czas prosto, za parę minut dojdziesz do wioski od strony ogniska. Ja już muszę iść, wrócę jutro nad ranem. Dowidzenia. - powiedziała.
Uśmiechnęła się lekko i ruszyła w głąb lasu. Zaczęłam powoli iść. Wilk cały czas mi towarzyszył truchtając wesoło dwa metry przede mną. Nie wiem czemu, ale nie miałam ochoty na razie wracać do wioski. Od razu byłoby zamieszanie i w ogóle... Przecież nie było mnie dwa dni, możliwe, że pomyśleli sobie, że coś mnie pożarło podczas tego spaceru. Postanowiłam, że póki co okrążę wioskę i pójdę na polanę, na której zrywałam kwiaty. Tak też zrobiłam. Jeszcze przez następne parę minut szłam prosto, a potem skręciłam w lewo. Szłam w stronę jeziorka, do którego poszłam z... Leo... No właśnie z Leo... Zastanawiałam się co tak naprawdę między nami jest. Zaczęliśmy się dogadywać, więc chyba przyjaźń, ale ten pocałunek? Wszystko komplikował... Poza tym nawet nie wiedziałam, czy mogę mu zaufać... Przecież on ani trochę nie szanuje dziewczyn, są dla niego zabawką, którą się trochę pobawi, a potem się ja wyrzuca... Nie chciałam się zawieść... Kolejny raz się zawieść. Za każdym razem, kiedy poznawałam jakiegoś fajnego faceta, on pobył ze mną dwa dni i już chciał do łóżka. Dobrze, że trenowałam karate, bo zdarzało się , że kiedy mu odmawiałam stwierdzał, że skoro nie dobrowolnie, to zrobimy to z przymusu... No i wtedy trzeba było go trochę skopać, żeby się odwalił i tyle. Za każdym razem to samo. Miałam uraz do facetów, kiedy jakikolwiek zaczynał mnie podrywać po prostu go spławiałam. A to jakąś ripostą, a to siłą... Zawsze jakiś sposób się znalazł. Nie chciałam znowu musieć tego robić. Ale Leo wydawał się jakiś inny. Pomimo tego co odwalił pierwszego dnia mojego pobytu w tej wiosce wydawał się jakiś taki bardziej... Normalny... Sama już nie wiedziałam co myśleć.
No i tak sobie myślałam, aż do czasu, kiedy znalazłam się tuż przy polanie. Już miałam wyjść zza linii drzew, kiedy nagle usłyszałam płaczliwy głos mojej przyjaciółki:
- Leo, gdzie ona może być?! Szukałam już wszędzie, nie ma jej! Ona na pewno nie żyje! - rozpłakała się Kizzy - Czemu jesteś taki spokojny?!!! Nie rozumiesz, że je NIE MA!!! NIE MA JEJ!!! Zniknęła!!! Już nigdy jej nie zobaczymy, rozumiesz?!! Nigdy!!! No chyba, że kiedyś ktoś znajdzie jej ciało i do nas przyniesie!! Leo, trzeba poprosić tatę, żeby pomógł!!! Leo, zróbmy coś!!! No Leo!!! Leo, odezwij się!!! - krzyczała Kizzy trzęsąc się w histerycznym płaczu.
 Leo natomiast nic. Jakby nieobecny, smutny, ale obojętny. Jak człowiek w depresji. Patrzył w niebo, widocznie nie miał zamiaru odpowiadać swojej siostrze.
- Leo!!! Ty nic nie rozumiesz!!! Ty miałeś mamę, ale ja nie!!! A ona jest właśnie taka, jaka powinna być mama! Gdybym miała wybierać, właśnie taką mamę bym chciała! - krzyknęła, a po jej policzku popłynęła kolejna duża łza.
Łzy mi do oczu napłynęły, nigdy nie przepuszczałam, ze kiedykolwiek tak się poczuję. Wzruszenie ścisnęło mi gardło, nie wiedziałam co powiedzieć. To wspaniałe uczucie wiedzieć, że ktoś ci ufa, docenia cię, lubi, że ktoś pomimo tego, że to nieprawda, traktuje cię jak członka rodziny...
- Kizzy... - powiedziałam cicho wychodząc z cienia.
Po moim policzku popłynęła jedna łza, za nią następna... Nie umiałam ich powstrzymać. Uśmiechnęłam się. Kizzy momentalnie rzuciła mi się na szyję. Zaczęła strasznie płakać.
- Liv, ty żyjesz! Myśleliśmy, że ty już jesteś całkiem martwa! Tak się bałam! Całą noc cię szukałam! I Leo cię szukał... I w ogóle, patrzyliśmy wszędzie! A ciebie nigdzie nie było! Nie znikaj już tak, dobrze? - wyłkała dziewczynka.
Uśmiechnęłam się szeroko trzymając ją na rękach. Spojrzałam na Leo, który stał nie mogąc skojarzyć, co się właśnie stało. Kizzy zeszła na ziemię i trzymając mnie za rękę z uśmiechem spojrzała na Leo.
- Widzisz, żyje. - powiedziała uśmiechając się i pociągnęła mnie za rękę w jego stronę. Stanęliśmy zaledwie jakieś pół metra od siebie.
Leo spojrzał na mnie. Wyraz zdziwienia na jego twarzy przekształcił się w uśmiech. Nagle mocno mnie przytulił.

- Ty żyjesz! Nigdy więcej nie wychodzisz nigdzie bez powiadomienia mnie! - szepnął mi do ucha.
Przytaknęłam. Wzruszyło mnie to powitanie, nie sądziłam, że aż tak im na mnie zależy.
- Cieszę się, że was widzę. - powiedziałam odsuwając się od Leo.
Kizzy uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- Wiesz co wyszło z tym konkursem na wianek? W końcu nie wygrałam... Wygrała Kosma... No ale ja tam uważam, że mój wianek był całkiem ładny i chciałam ci go dać, ale... - nagle przerwała.
Przylgnęła do mnie i szepnęła z przerażeniem:
- Liv, tam jest... Tam jest wilk...
Szybko spojrzałam w kierunku, w którym patrzyła Kizzy. Rzeczywiście, w krzakach siedziała jakiś ogromny zwierz. Patrzył się na nas wrogo obnażając kły. Wyglądał dokładnie jak ,,mój’’ wilk! Już chciałam powiedzieć, że ten on nam nic nie zrobi, jednak Leo mnie uprzedził. Szybko wyciągnął swój sztylet i szepnął:
- Schowajcie się za mnie.
W tym momencie wilk wyszedł z zarośli warcząc. Marszczył przy tym nos i pokazywał zęby. Wyglądał naprawdę przerażająco i zastanawiałam się, czemu był taki zły. Może po prostu mnie bronił. W obawie, że Leo coś mu zrobi szybko podeszłam do wilka.
- Leo, nie! On nam nic nie zrobi!
- Liv, co ty robisz?! Odsuń się od niego! - krzyknęła przerażona Kizzy.
- Nie, patrzcie. On jest milutki, tylko was nie zna. - powiedziałam głaszcząc wilka, on na to polizał mnie po ręce i zaczął machać ogonem.
Leo opuścił rękę ze sztyletem i spojrzał na nas nie wiedzą co się dzieje.
- Znalazłam go w lesie, krwawił. No więc mu pomogłam i się zaprzyjaźniliśmy. A potem Omasza mnie znalazła i przyprowadziła tutaj.
- Ale... Ale fajnie... On nie gryzie? - spytała niepewnie Kizzy.
- Nie. Jeszcze cię nie zna, ale jest bardzo spokojny, nie gryzie.
Kizzy przyjrzała mu się.
- Ładny... A czemu on jest biały?
- Nie wiem... Taki się urodził...
Wilk spojrzał na Kizzy i wyciągnął szyję. Pociągnął dwa razy nosem. Potem znowu. Postawił jeden krok, drugi, trzeci... W końcu stanął przy Kizzy i niepewnie powąchał jej rękę. Potem spojrzał na mnie.
- To jest Kizzy, nie gryź jej, ona jest dobra. - powiedziałam spokojnie.
Wilk z powrotem spojrzał na rękę dziewczynki, po czym zaczął powoli machać ogonem. Polizał ją po ręce. Kizzy zaśmiała się.
- Łaskoczesz wilczku! Mogę go pogłaskać?
Kiwnęłam głową na co Kizzy ostrożnie zaczęła gładzić go po głowie. Wilkowi najwyraźniej się to spodobało, bo przewrócił się na plecy, żeby głaskać go po brzuchu. Kizzy znowu się zaśmiała.
- Ale on jest fajny! A czemu miał tą ranę? - powiedziała gładząc go.
- Możliwe, że jakiś inny zwierzak zranił go podczas walki... Takie rzeczy się zdarzają.
- Ty... Ty zaprzyjaźniłaś się z wilkiem? Białym wilkiem? - odezwał się nagle zdezorientowany Leo, który cały czas stał z sztyletem w ręce.
Spojrzałam na niego. Śmiesznie wyglądał, kiedy tak niczego nie ogarniał.
- No tak...
Leo tylko zmrużył oczy i spojrzał na mnie badawczo, ale nic nie powiedział. Schował sztylet i dalej przypatrywał się wilkowi.
Na polanie byliśmy jeszcze przez jakąś godzinę. Kizzy już aż tak bardzo nie bała się wilka, ale za to on jakby się czasem jej bał. Nie wiem czemu.
Leo natomiast nic się nie odzywał. Co jakiś czas spoglądał na mnie, a tak to cały czas nad czymś myślał. Kiedy wszyscy razem wracaliśmy do wioski też nic nie mówił. Bałam się trochę reakcji innych na pojawienie się wilka, ale całe szczęście problem sam się rozwiązał. Kiedy byliśmy już bardzo blisko wioski wilk uniósł głowę i pociągnął kilka razy nosem. Potem polizał mnie po ręce i zawrócił.
- Gdzie on i... - zaczęłam.
- On wróci, po prostu boi się ludzi. - przerwał mi Leo. Kiwnęłam głową i szłam dalej. Nie miałam pojęcia skąd on wie, że wróci, ale nawet gdyby wilk nie miał takiego zamiaru, to przecież i tak nie miałam prawa go zatrzymywać.
Kiedy wyszliśmy na polanę większość osób na nas spojrzała. Od razu zaczęli coś do siebie szeptać. Nie wiedziałam czemu widok naszej trójki razem był taki niezwykły... Nagle zauważyłam Aishe. Patrzyła na mnie z taką nienawiścią, złością i okrucieństwem, że aż się przestraszyłam. Przełknęłam ślinę i schowałam się trochę za Leo. On popatrzył na mnie ze zdziwieniem i spojrzał w stronę, w którą ja patrzyłam. Kiedy zorientował się, że mój wzrok pada na Aishe, jego usta zwęziły się w cienką linię, a pięści zacisnęły się. Miałam nadzieję, że nie domyślił się, że Aishe mi groziła, bo gdyby tak się stało, nie byłoby przyjemnie.
Minęliśmy Aishe i jej przyjaciółeczki i poszliśmy dalej aż do ogniska, gdzie kobiety właśnie przygotowywały się do obiadu. Przez cały czas czułam na sobie ciekawskie spojrzenia innych ludzi, co było dosyć nieprzyjemne.
- Leo, Kizzy, ja już pójdę, oni cały czas się na nas gapią! - szepnęłam do moich przyjaciół.

Ci  jednocześnie pokiwali głowami, a ja odeszłam, zastanawiając się, co może mi zrobić Aishe. Doszłam do wniosku, że prawdopodobnie może mnie zabić, lub okaleczyć, ale na razie postanowiłam się tym nie przejmować. Poszłam po moją porcję i usiadłszy wcześniej na trawie, zaczęłam jeść. Kiedy skończyłam jeść od razu szybko poszłam do mojego namiotu i w obawie o moje życie i zdrowie, zostałam w nim aż do wieczora.

Witam!
Przepraszam, że rozdział dodany
jest tak późno, ale niestety miałam
niespodziewaną wycieczkę i nie
bardzo miałam kiedy dodać. 
No ale nareszcie jest!
Trochę nudny, ale jest. W następnym 
powinno być ciekawiej, więc
może Wam to wynagrodzę. ;)
Dziękuję za komentowanie!!!
Jesteście super! ;D
♥♥♥
Sophie H.

3 komentarze:

Unknown pisze...

Rozdział BOSKI <3
o co chodzi Leo
czyżby coś wiedział ^^
Ale z innej strony był słodki jak przytulal. Olivie awww <3
kocham <3 i czekam na nn

Unknown pisze...

Dzięki ;-)
No i mam pytanie: czy ja nie daję za krótkich tych rozdziałów? Tylko mówcie szczerze
No i dzięki za komentarze
^^

Anonimowy pisze...

OMG CUDOOO;***
Boski Rozdział
Może Liv jak bedzie odchadzic lub zostanie weźmie ze sobą Kizzy?? Ale to teraz naj mniej ważne!!
To takie slodkie że Livi jest dla Kizzi jak mama, bo mam nadzieje że ona jest dla Olivii jak córka: ***
Masz talent kochana; ***
Czekam na nastepny; **
Kocham Julka <33