środa, 19 marca 2014

Rozdział 8. Aishe

~Olivia~

Kiedy się obudziłam było jeszcze ciemno. Leżałam na materacu i myślałam nad tym co się stało tej nocy. Leo wcale nie był taki zły... Ale ten pocałunek? Co on miał znaczyć? Przecież tak naprawdę znamy się dopiero od paru godzin... Sama już się plątałam we własnych myślach. W końcu już na tyle mnie to zdenerwowało, że wstałam i zaczęłam ubierać moje spodnie i top. Zarzuciłam kołczan na ramię, a w rękę wzięłam łuk i moją spódnicę z biżuterią. Po cichu wyszłam z namiotu i poszłam na moją polankę. Zaczęłam strzelać. Kiedy to robiłam czułam takie dziwne podniecenie, taki dreszczyk emocji. To było dziwne, ale podobało mi się. Z każdym kolejnym strzałem czułam się coraz pewniej. Szło mi już na tyle dobrze, że zazwyczaj trafiałam w gałęzie drzewa lub w pień. Już nie zdarzało mi się strzelać w ziemię. To było coś niesamowitego! Strzała, napięta cięciwa, chwila skupienia, potem strzał, strzała przecina ze świstem powietrze i wbija się mocno w pień drzewa. Czułam się jak jakaś średniowieczna księżniczka - wojowniczka. W końcu jednak musiałam przestać. Zaczynało świtać, a nie chciałam, żeby ktoś mnie widział. Poza tym zaraz powinno być śniadanie. Szybko przebrałam się w cygańską spódnicę i biżuterię, a spodniami owinęłam łuk i ruszyłam do namiotu. Udało mi się przejść niezauważenie. Kiedy wyszłam z namiotu (już bez łuku, kołczanu i spodni) większość osób już siedziało i jadło. Podeszłam do stołu. Kobieta wręczyła mi moje śniadanie. Nagle zaczepiła mnie Kizzy.
- Olivia, jedz szybko, to ci przedstawię pozostałe dziewczyny, bo ty jeszcze nikogo tu nie znasz.
Razem z Kizzy usiadłyśmy na trawie. Szybko zjadłyśmy swoje porcje.
- Chodź za mną. - powiedziała dziewczynka.
Kizzy zaczęła mnie prowadzić w stronę jakiejś grupy siedzących na trawie dziewczyn. Miały na oko po szesnaście - dwadzieścia lat. Śmiały się, plotły sobie nawzajem warkocze i rozmawiały.
Kiedy nas spostrzegły jedna z nich powiedziała:
- Chodź do nas!
Uśmiechnęłam się i podeszłam do nich, Kizzy za mną.
- Ja jestem Vadoma. To jest Tsura, to Sara, Karmen, Stanka, Milano i Dika. (nie czepiać się imion, to oryginalne, cygańskie nazwy)
- Ja jestem Olivia. - powiedziałam przysiadając się do ich kręgu. Kizzy usiadła obok mnie.
- Ale ty jesteś ładna!
- To co zrobiłaś Leo było niesamowite!
- Skąd masz te ciuchy? Są przepiękne!
- Ale piękne kolczyki!
- Masz taką ładną skórę, używasz jakichś kremów?
- Ile czasu byłaś w lesie, kiedy się zgubiłaś?
- W którym namiocie mieszkasz? - pytały się jedna przez drugą.
Zaśmiałam się.
- Nic nie rozumiem, mówcie wolniej. - powiedziałam ze śmiechem.
Po kolei zaczęłam odpowiadać na ich pytania, których było naprawdę sporo. Potem ja je pytałam, a one odpowiadały jedna przez drugą, więc cały czas się śmiałyśmy, bo brzmiało to co najmniej komicznie. Przegadałyśmy tak jakąś godzinę i było bardzo wesoło. W końcu jednak coś sobie przypomniałam. Przecież miałyśmy iść gdzieś z Kizzy po śniadaniu. A tymczasem ja tu sobie paplam, a ona plecie wianek ze stokrotek.
- Dobra, ja i Kizzy już musimy iść. Mamy coś do załatwienia. Pa!
Dziewczyny chórem się z nami pożegnały na co ja znowu się zaśmiałam. Odeszłyśmy z Kizzy kawałek.
- Jaką sprawę mamy załatwić? - spytała nakładając sobie na głowę wianek.
 - Zauważyłam, że się nudzisz, a przecież miałyśmy po śniadaniu gdzieś razem pójść.
Kizzy uśmiechnęła się.
- To fajnie. A gdzie pójdziemy?
W tym momencie podbiegła do nas Karmen (jeśli dobrze zapamiętałam jej imię).
- Słyszałyście już co się stało?!!! Leo zerwał z Aishe! Tak się pokłócili, że Aishe się na niego rzuciła i musieli ich rozdzielać! Normalnie ona się darła, on się darł i aż... No kurcze, nie mogę! Leo jest wolnyyyyyyyyy! Ahahaha! Tak! - piszczała podskakując.
A ja normalnie nie mogłam uwierzyć. Domyślałam się, że Aishe to dziewczyna Leo. W tym samym czasie spojrzałyśmy na siebie z Kizzy.
- Jej, Karmen... Yyy... My musimy już iść... Ale dzięki, że nas powiadomiłaś...  - powiedziała zdenerwowana Kizzy.
Karmen odbiegła z piskiem i podbiegła do kolejnej osoby powiadamiając ją o tym zerwaniu. My z Kizzy tylko się odwróciłyśmy i zaczęłyśmy iść w kierunku lasu. Kiedy byłyśmy już w lesie Kizzy powiedziała:
- Łał... Olivia, ty chyba jesteś jakąś dobrą wróżką... To jakiś mój szczęśliwy dzień... - powiedziała nadal zdruzgotana dziewczynka.
- Taaa...
To wszystko było jakieś poplątane. Nie wiem dlaczego, ale miałam takie nieodparte przeczucie, że jest źle.
- Olivia? - spytała Kizzy.
- Tak?
- Czy ty, odpowiedz szczerze, rozmawiałaś z moim bratem?
Zaczerwieniłam się. Czyżby ona wiedziała? Jeśli tak to pewnie wie też o pocałunku... Ajć...
- Eeee... Nie... Skąd ci to w ogóle do głowy przyszło? - powiedziałam piskliwym głosem.
- Taaa jasne...
- No dobra, rozmawiałam i co z tego? - spytałam odwracając głowę.
Kizzy najwyraźniej wyczuła, że coś kręcę, bo przymrużyła oczy i powiedziała:
- Nic...
Przez dalszą drogę milczałyśmy. Nie wiedziałam gdzie idziemy, ale wyglądało na to, że Kizzy nas gdzieś prowadzi. W końcu doszłyśmy do strumienia. Był niezbyt szeroki i bardzo płytki. Miał krystaliczną, zimną wodę, która wartko płynęła w dół. Wokół strumienia leżały kamienie. Usiadłyśmy na nich z Kizzy.
Kizzy oparła mi głowę na ramieniu i w takiej pozycji siedziałyśmy przez następne pół godziny. Już od dawna tego potrzebowałam. Tak spokojnie sobie z kimś pomilczeć. W końcu Kizzy powiedziała:
- Wiesz... Leo ze mną rozmawiał... I wiesz co mi powiedział?
- No co? - spytałam patrząc na nią z ciekawością.
- Powiedział, że przeprasza, że ostatnio tak mało czasu ze mną spędza, i że się mną nie zajmuje, i że od teraz będziemy częściej coś razem robić, i że już nigdy nie pozwoli, żeby ktoś o mnie powiedział coś złego. Chodziło mu chyba o Aishe, jego dziewczynę.
- Tak... Najprawdopodobniej tak... Ale ja mu nic nie mówiłam, żeby nie było!
- To jak się dowiedział?
- Też nie mógł spać...
- Acha... To wtedy z nim rozmawiałaś? - spytała znowu mrużąc oczy.
- Tak. - powiedziałam odwracając głowę.
Kizzy zaśmiała się.
- Pocałował cię, co nie? - spytała nadal się śmiejąc.
- Co?! Kto ci powiedział?!
- Ty, przed sekundą. To było do przewidzenia! - zaśmiała się.
Popatrzyłam na nią z niedowierzaniem.
- Sprytna jesteś...
- Dziękuję. - powiedziała cały czas się śmiejąc - Robiliście jeszcze coś o czym nie wiem? - zaśmiała się.
- Kizzy!
- No już, już!
Potem obie się roześmiałyśmy. Po jakimś czasie musiałyśmy już wracać. Kizzy zaproponowała, że pokaże mi swój namiot, a ja zaoferowałam, że pokażę jej mój. Razem ruszyłyśmy w stronę namiotu Kizzy. Okazało się, że miała jeden duży namiot, który dzieliła z Leo. Namiot miał kształt prostokąta. Szerokości miał jakieś dwa metry, a długości około czterech. Dach miał taki jak cyrkowy. Był cały ciemnoniebieski. Namiot był podzielony na dwie równe części. Kizzy zaprowadziła mnie do swojej. Na ciemnoniebieskiej podłodze z materiału stały: dwie skrzynie, duży materac, stolik, dwa krzesełka, a przy ścianie siedziały misie i lalki. Na stoliku stał wazonik z makami. Na haczyku zwisała z sufitu lampa naftowa. Słowem: namiot wyglądał przyjemnie, ale jakoś tak sztywno. Kizzy oprowadziła mnie po swojej części, pokazała wszystkie lalki, po czym powiedziała, że pokaże mi teraz część Leo.
- Chodź! - powiedziała, a ja niepewnie ruszyłam za nią.
Kizzy stanęła przed wejściem i spytała:
- Leo, mogę wejść?
Chwilę panowała cisza.
- Wchodź. - odpowiedział Leo zachrypniętym głosem.
Kizzy złapała mnie za rękę i pociągnęła do środka. Było tam potwornie ciemno. Nic nie było widać. Czułam się niekomfortowo. Jakbym weszła na salę sądową będąc głównym oskarżonym.
- Przyprowadziłam Olivię, żeby jej pokazać nasz namiot, ale to może innym razem. - powiedziała lekko przestraszona dziewczynka.
Kizzy zawróciła i wyszła z namiotu, a ja poszłam za nią. Jednak tuż przed wyjściem zatrzymałam się i odwróciłam.
- Wszystko okej? - spytałam.
Kiedy nie otrzymałam żadnej odpowiedzi spytałam:
- Gdzie jesteś?
- Tu. - wychrypiał Leo po paru sekundach.
Podeszłam do miejsca, z którego wydobywał się dźwięk. Nagle moja prawa stopa dotknęła czegoś miękkiego. Materac. Moje oczy powoli przyzwyczajały się do ciemności. Leo leżał na plecach myśląc nad czymś. Usiadłam obok niego i chwyciłam go za rękę. Chciałam go pocieszyć, ale nie wiedziałam jak. W tym momencie weszła Kizzy.
- Olivia, to ja idę się pobawić. Cześć!
Kiwnęłam głową. Kizzy wyszła, ale nie do końca zasłoniła wejście przez co powstała mała szpara, przez którą wpadło trochę światła dzięki czemu w namiocie zrobiło się jaśniej. Spojrzałam na chłopka. On też się we mnie wpatrywał. Odwróciłam głowę. Nie do wiary, że tak mnie onieśmielał. On tylko mocniej ścisnął moją dłoń. Siedzieliśmy tak przez następną godzinę myśląc o swoich sprawach. W końcu ktoś krzyknął: ,,Obiad!''. Leo podniósł się powoli do pozycji siedzącej.
- Chodźmy.
- Ale jak wyjdziemy razem, to zaczną gadać, że no wiesz...
- Racja... Ja wyjdę pierwszy, a ty chwilę po mnie, kiedy już wszyscy będą jedli, ok?
- Jasne. - powiedziałam z uśmiechem.
Leo podniósł się i już chciał iść, ale odwrócił się.
- Dzięki. - powiedział z uśmiechem.
- Ale za...?
Wtedy on złapał mnie trochę powyżej nadgarstka i pocałował w policzek. Uchyliłam lekko usta ze zdziwienia.
- No zamknij te usta, bo ci jeszcze mucha wleci. - powiedział Leo z bezczelnym uśmiechem po czym wyszedł jakby nigdy nic.
Nadal zszokowana odczekałam jeszcze jakieś piętnaście minut po czym wyszłam z namiotu. Nikogo tu nie było, wszyscy poszli na obiad. Ja również się tam skierowałam. Kobieta dała mi moją porcję, a ja usiadłam na trawie i zaczęłam ją jeść. Kątem oka widziałam jak Leo siedzi ze swoimi kolegami i jakimiś dziewczynami. Sama nie wiedziałam czemu, ale zazdrościłam im... Kiedy skończyłam poszłam do swojego namiotu. Założyłam spodnie pod cygańską spódnicę, a do pasa pod spódnicę przywiązałam sobie rzemykiem, który dała mi Omasza do związania kwiatów, łuk i kołczan. Tak obładowana wyszłam z namiotu i poszłam na moją polanę. Zdjęłam spódnicę i zaczęłam strzelać. Choć nie szło mi jeszcze perfekcyjnie, to i tak się nie poddawałam. To mnie uspokajało. Strzelałam przez trzy godziny. Kiedy wracałam myślałam nad tym wszystkim co mnie do tej pory spotkało. W końcu wyszłam na polanę. Było już ciemno, kolacja już się skończyła i wszyscy byli w swoich namiotach. Skierowałam swoje kroki w stronę mojego namiotu. Nagle zauważyłam, że ktoś przy nim stoi.

~Narrator~

Olivia zaczęła powoli iść w jego stronę. Z każdym krokiem postać była bardziej widoczna. Była to dziewczyna w wieku ok. siedemnastu lat, cyganka. Olivia jej nie znała. Wśród dziewczyn, z którymi rano się zapoznała jej nie było. Kiedy Liv stanęła zaledwie dwa metry od niej, obca spojrzała na nią z nienawiścią w oczach.
- Wiesz kim jestem? - syknęła.
- Nie... Może zechcesz mnie oświecić? - powiedziała Liv z irytacją. Ta dziewczyna od razu jej się nie spodobała.
- Z przyjemnością. Jestem Aishe.
Na dźwięk tego imienia Olivia przestraszyła się, ale nie dała tego po sobie poznać.
- Super, przyszłaś tu tylko po to, żeby mi to powiedzieć? - spytała.
- Nie, nie po to. Przyszłam, żeby coś ci uświadomić.
- No to dawaj, słucham. - powiedziała Olivia.
Aishe spojrzała na nią z nienawiścią.
- Otóż chcę, żebyś wiedziała, że nie masz prawa tykać Leo! On  jest mój i tylko mój! Wiem, że się całowaliście i wiem też, że nie ujdzie ci to na sucho! Pożałujesz tego ty głupia świnio! Masz nie podchodzić do niego bliżej niż na pół metra, albo cię zaduszę i poćwiartuję! Zrozumiałaś?! - wrzasnęła półszeptem.
- No właśnie nie do końca... Przecież Leo nie jest już twoim chłopakiem, to po pierwsza, a po drugie on ma prawo rozmawiać i podchodzić do kogokolwiek chce, tak samo jak ja! Nie możesz ani mi ani jemu tego zabronić! Z resztą skąd wiesz, że ja się z nim całowałam?!
- Moja koleżanka was widziała! Ale to nie była wina Leo. To ty go pocałowałaś, owinęłaś go sobie wokół palca, omamiłaś go! On nie wiedział co robi!
- Taaa jasne... To chyba ta twoja koleżanka jest ślepa i niedorozwinięta!
- Zamknij się! Pogrążasz się! Zobaczysz, jedno słowo i pożałujesz!
- Okej, jeszcze coś? Jak tak to się streszczaj, bo muszę się jeszcze umyć...
- Nie, jeszcze jedna rzecz. Pamiętaj, że nie warto ze mną zadzierać! Zbliżysz się do niego, a cię zabiję. - po tych słowach Aishe odeszła zaciskając pięści.

Nie mogła tego wytrzymać. Przypomniała sobie całą kłótnię z Leo. Ona weszła do jego namiotu i powiedziała, że muszą porozmawiać. Powiedziała mu, że wie, że pocałował Olivię. On na to powiedział, że wie, że ta obraziła jego siostrę. No i wtedy się zaczęło. Oboje na siebie krzyczeli oskarżając się nawzajem. Aishe nie mogła zapomnieć jednego zdania, które powiedział do niej Leo, kiedy ta krzyknęła do niego czemu pozwolił Olivii się pocałować. ,,Bo Olivia jest miła, opiekuńcza, wrażliwa, ma poczucie humoru i nie pomiata każdym dookoła w przeciwieństwie do ciebie! I powiem ci, że wcale tego pocałunku nie żałuję!'' Aishe nie mogła tego znieść! Przecież ona jest tysiąc razy lepsza od tej całej Olivii! ,,Jestem ładna, zabawna, zgrabna, mam ładne włosy, jestem pomysłowa i zawsze chętna do pomocy! Jak Leo może tego nie zauważać?'' - myślała Aishe. W końcu Leo krzyknął, że z nimi koniec, co było już kompletnie nie do zniesienia. Aishe zaczęła go błagać, żeby nie, ale on tylko zaczął ją pchać w stronę wyjścia. Kiedy Aishe była już w połowie na zewnątrz nie wytrzymała. Rzuciła się na niego z płaczem ciągnąc go za koszulę. Podbiegli do nich inni faceci i odciągnęli Aishe, która miotała się i krzyczała, że nie, nie, nie!!! Leo tylko zniknął w swoim namiocie i już więcej go tego dnia nie widziała. Po tym wszystkim Aishe tak znienawidziła Olivię, że przysięgła sobie, że się na niej zemści. Nie wiedziała jeszcze jak, ale wiedziała, że coś wymyśli. Coś co sprawi jej ogromny ból i zostanie w pamięci na zawsze. 


Przepraszam, że nie dodałam
rozdziału wczoraj, ale nie miałam czasu.
Rozdział ósmy trochę długi, ale myślę, że całkiem spoko.
Ten rozdział dedykuję osobom,
które jako pierwsze dały komentarze:
♥ megi ♥
♥ Wiktoria K. ♥
♥ Glen ♥
Jako pierwsze dałyście komentarze za co
baaaaaardzo Wam dziękuję!
To bardzo dużo znaczy!
;)
♥♥♥♥
Sohie H.


6 komentarzy:

new romantics pisze...

Dziękuję za dedykację do tak świetnego rozdziału! ♥
Jest znakomity *.*
A ty wspaniała :D
Czekam na nn^^

Unknown pisze...

Wow, megi szybka jesteś!
Rozdział dodałam kilka minut temu, a już komentarz! ;)
Dodałam jeszcze jednego posta, więc przecztaj.
I dzięki, że czytasz! ♥♥♥
^^ Jesteś wielka!

Unknown pisze...

Rozdział BOSKI
Mało Leo ale i tak BOSKI
niech ta Aisha tylko spróbuje coś zrobić Olivi uhhh nienawidzę jej
mam nadzieję że niedługo Leolivia
kocham <3 i czekam na nn
Ps: dzięki za dedykt :*

Marta pisze...

Mmmm... Wyprowadzam Cię z błędu. Marmalad to ja :) zmieniłam nick i chyba Tobie nic nie wspomniałam. No nic - moja głupota.
Aisha... W każdym opowiadaniu musi być wredna zołza. Tak jest ciekawiej :)
Dziękuję za dedykację!
Czekam na nn ^^

Marta pisze...

Nie no... Jeszcze parę munut wcześniej a byłavym po megi... Czemu ja tak długo piszę komentarze? -,-

Unknown pisze...

Sorki za tą pomyłkę, zaraz poprawię
Pisałaś mi, tylko ja zapomniałam ^^
Chodzi mi o to, że oddzielnie napisałam Marmalad i Glen, a to jedna osoba...
I dzięki za komentowanie...
Posta dodałam niedawno, a już liczba komentarzy podskoczyła z 6 na 13...
Rozkręcacie się...
;)