~Olivia~
Kiedy
się obudziłam było jeszcze ciemno. Leżałam na materacu i myślałam nad tym co
się stało tej nocy. Leo wcale nie był taki zły... Ale ten pocałunek? Co on miał
znaczyć? Przecież tak naprawdę znamy się dopiero od paru godzin... Sama już się
plątałam we własnych myślach. W końcu już na tyle mnie to zdenerwowało, że
wstałam i zaczęłam ubierać moje spodnie i top. Zarzuciłam kołczan na ramię, a w
rękę wzięłam łuk i moją spódnicę z biżuterią. Po cichu wyszłam z namiotu i
poszłam na moją polankę. Zaczęłam strzelać. Kiedy to robiłam czułam takie
dziwne podniecenie, taki dreszczyk emocji. To było dziwne, ale podobało mi się.
Z każdym kolejnym strzałem czułam się coraz pewniej. Szło mi już na tyle
dobrze, że zazwyczaj trafiałam w gałęzie drzewa lub w pień. Już nie zdarzało mi
się strzelać w ziemię. To było coś niesamowitego! Strzała, napięta cięciwa,
chwila skupienia, potem strzał, strzała przecina ze świstem powietrze i wbija
się mocno w pień drzewa. Czułam się jak jakaś średniowieczna księżniczka -
wojowniczka. W końcu jednak musiałam przestać. Zaczynało świtać, a nie
chciałam, żeby ktoś mnie widział. Poza tym zaraz powinno być śniadanie. Szybko
przebrałam się w cygańską spódnicę i biżuterię, a spodniami owinęłam łuk i
ruszyłam do namiotu. Udało mi się przejść niezauważenie. Kiedy wyszłam z
namiotu (już bez łuku, kołczanu i spodni) większość osób już siedziało i jadło.
Podeszłam do stołu. Kobieta wręczyła mi moje śniadanie. Nagle zaczepiła mnie
Kizzy.
-
Olivia, jedz szybko, to ci przedstawię pozostałe dziewczyny, bo ty jeszcze
nikogo tu nie znasz.
Razem z
Kizzy usiadłyśmy na trawie. Szybko zjadłyśmy swoje porcje.
- Chodź
za mną. - powiedziała dziewczynka.
Kizzy
zaczęła mnie prowadzić w stronę jakiejś grupy siedzących na trawie dziewczyn.
Miały na oko po szesnaście - dwadzieścia lat. Śmiały się, plotły sobie nawzajem
warkocze i rozmawiały.
Kiedy
nas spostrzegły jedna z nich powiedziała:
- Chodź
do nas!
Uśmiechnęłam
się i podeszłam do nich, Kizzy za mną.
- Ja
jestem Vadoma. To jest Tsura, to Sara, Karmen, Stanka, Milano i Dika. (nie
czepiać się imion, to oryginalne, cygańskie nazwy)
- Ja
jestem Olivia. - powiedziałam przysiadając się do ich kręgu. Kizzy usiadła obok
mnie.
- Ale ty
jesteś ładna!
- To co
zrobiłaś Leo było niesamowite!
- Skąd
masz te ciuchy? Są przepiękne!
- Ale
piękne kolczyki!
- Masz
taką ładną skórę, używasz jakichś kremów?
- Ile
czasu byłaś w lesie, kiedy się zgubiłaś?
- W
którym namiocie mieszkasz? - pytały się jedna przez drugą.
Zaśmiałam
się.
- Nic
nie rozumiem, mówcie wolniej. - powiedziałam ze śmiechem.
Po kolei zaczęłam odpowiadać na
ich pytania, których było naprawdę sporo. Potem ja je pytałam, a one
odpowiadały jedna przez drugą, więc cały czas się śmiałyśmy, bo brzmiało to co
najmniej komicznie. Przegadałyśmy tak jakąś godzinę i było bardzo wesoło. W
końcu jednak coś sobie przypomniałam. Przecież miałyśmy iść gdzieś z Kizzy po
śniadaniu. A tymczasem ja tu sobie paplam, a ona plecie wianek ze stokrotek.
- Dobra, ja i Kizzy już musimy
iść. Mamy coś do załatwienia. Pa!
Dziewczyny chórem się z nami
pożegnały na co ja znowu się zaśmiałam. Odeszłyśmy z Kizzy kawałek.
- Jaką sprawę mamy załatwić? -
spytała nakładając sobie na głowę wianek.
- Zauważyłam, że się nudzisz, a przecież
miałyśmy po śniadaniu gdzieś razem pójść.
Kizzy uśmiechnęła się.
- To fajnie. A gdzie pójdziemy?
W tym momencie podbiegła do nas
Karmen (jeśli dobrze zapamiętałam jej imię).
- Słyszałyście już co się
stało?!!! Leo zerwał z Aishe! Tak się pokłócili, że Aishe się na niego rzuciła
i musieli ich rozdzielać! Normalnie ona się darła, on się darł i aż... No
kurcze, nie mogę! Leo jest wolnyyyyyyyyy! Ahahaha! Tak! - piszczała podskakując.
A ja normalnie nie mogłam
uwierzyć. Domyślałam się, że Aishe to dziewczyna Leo. W tym samym czasie
spojrzałyśmy na siebie z Kizzy.
- Jej, Karmen... Yyy... My
musimy już iść... Ale dzięki, że nas powiadomiłaś... - powiedziała zdenerwowana Kizzy.
Karmen odbiegła z piskiem i
podbiegła do kolejnej osoby powiadamiając ją o tym zerwaniu. My z Kizzy tylko
się odwróciłyśmy i zaczęłyśmy iść w kierunku lasu. Kiedy byłyśmy już w lesie
Kizzy powiedziała:
- Łał... Olivia, ty chyba jesteś
jakąś dobrą wróżką... To jakiś mój szczęśliwy dzień... - powiedziała nadal
zdruzgotana dziewczynka.
- Taaa...
To wszystko było jakieś
poplątane. Nie wiem dlaczego, ale miałam takie nieodparte przeczucie, że jest
źle.
- Olivia? - spytała Kizzy.
- Tak?
- Czy ty, odpowiedz szczerze,
rozmawiałaś z moim bratem?
Zaczerwieniłam się. Czyżby ona
wiedziała? Jeśli tak to pewnie wie też o pocałunku... Ajć...
- Eeee... Nie... Skąd ci to w
ogóle do głowy przyszło? - powiedziałam piskliwym głosem.
- Taaa jasne...
- No dobra, rozmawiałam i co z
tego? - spytałam odwracając głowę.
Kizzy najwyraźniej wyczuła, że
coś kręcę, bo przymrużyła oczy i powiedziała:
- Nic...
Przez dalszą drogę milczałyśmy.
Nie wiedziałam gdzie idziemy, ale wyglądało na to, że Kizzy nas gdzieś
prowadzi. W końcu doszłyśmy do strumienia. Był niezbyt szeroki i bardzo płytki.
Miał krystaliczną, zimną wodę, która wartko płynęła w dół. Wokół strumienia
leżały kamienie. Usiadłyśmy na nich z Kizzy.
Kizzy oparła mi głowę na
ramieniu i w takiej pozycji siedziałyśmy przez następne pół godziny. Już od
dawna tego potrzebowałam. Tak spokojnie sobie z kimś pomilczeć. W końcu Kizzy
powiedziała:
- Wiesz... Leo ze mną
rozmawiał... I wiesz co mi powiedział?
- No co? - spytałam patrząc na
nią z ciekawością.
- Powiedział, że przeprasza, że
ostatnio tak mało czasu ze mną spędza, i że się mną nie zajmuje, i że od teraz
będziemy częściej coś razem robić, i że już nigdy nie pozwoli, żeby ktoś o mnie
powiedział coś złego. Chodziło mu chyba o Aishe, jego dziewczynę.
- Tak... Najprawdopodobniej
tak... Ale ja mu nic nie mówiłam, żeby nie było!
- To jak się dowiedział?
- Też nie mógł spać...
- Acha... To wtedy z nim
rozmawiałaś? - spytała znowu mrużąc oczy.
- Tak. - powiedziałam odwracając
głowę.
Kizzy zaśmiała się.
- Pocałował cię, co nie? -
spytała nadal się śmiejąc.
- Co?! Kto ci powiedział?!
- Ty, przed sekundą. To było do
przewidzenia! - zaśmiała się.
Popatrzyłam na nią z
niedowierzaniem.
- Sprytna jesteś...
- Dziękuję. - powiedziała cały
czas się śmiejąc - Robiliście jeszcze coś o czym nie wiem? - zaśmiała się.
- Kizzy!
- No już, już!
Potem obie się roześmiałyśmy. Po
jakimś czasie musiałyśmy już wracać. Kizzy zaproponowała, że pokaże mi swój
namiot, a ja zaoferowałam, że pokażę jej mój. Razem ruszyłyśmy w stronę namiotu
Kizzy. Okazało się, że miała jeden duży namiot, który dzieliła z Leo. Namiot
miał kształt prostokąta. Szerokości miał jakieś dwa metry, a długości około
czterech. Dach miał taki jak cyrkowy. Był cały ciemnoniebieski. Namiot był
podzielony na dwie równe części. Kizzy zaprowadziła mnie do swojej. Na
ciemnoniebieskiej podłodze z materiału stały: dwie skrzynie, duży materac,
stolik, dwa krzesełka, a przy ścianie siedziały misie i lalki. Na stoliku stał
wazonik z makami. Na haczyku zwisała z sufitu lampa naftowa. Słowem: namiot
wyglądał przyjemnie, ale jakoś tak sztywno. Kizzy oprowadziła mnie po swojej
części, pokazała wszystkie lalki, po czym powiedziała, że pokaże mi teraz część
Leo.
- Chodź! - powiedziała, a ja
niepewnie ruszyłam za nią.
Kizzy stanęła przed wejściem i
spytała:
- Leo, mogę wejść?
Chwilę panowała cisza.
- Wchodź. - odpowiedział Leo
zachrypniętym głosem.
Kizzy złapała mnie za rękę i
pociągnęła do środka. Było tam potwornie ciemno. Nic nie było widać. Czułam się
niekomfortowo. Jakbym weszła na salę sądową będąc głównym oskarżonym.
- Przyprowadziłam Olivię, żeby
jej pokazać nasz namiot, ale to może innym razem. - powiedziała lekko
przestraszona dziewczynka.
Kizzy zawróciła i wyszła z
namiotu, a ja poszłam za nią. Jednak tuż przed wyjściem zatrzymałam się i
odwróciłam.
- Wszystko okej? - spytałam.
Kiedy nie otrzymałam żadnej
odpowiedzi spytałam:
- Gdzie jesteś?
- Tu. - wychrypiał Leo po paru
sekundach.
Podeszłam do miejsca, z którego
wydobywał się dźwięk. Nagle moja prawa stopa dotknęła czegoś miękkiego.
Materac. Moje oczy powoli przyzwyczajały się do ciemności. Leo leżał na plecach
myśląc nad czymś. Usiadłam obok niego i chwyciłam go za rękę. Chciałam go
pocieszyć, ale nie wiedziałam jak. W tym momencie weszła Kizzy.
- Olivia, to ja idę się pobawić.
Cześć!
Kiwnęłam głową. Kizzy wyszła,
ale nie do końca zasłoniła wejście przez co powstała mała szpara, przez którą
wpadło trochę światła dzięki czemu w namiocie zrobiło się jaśniej. Spojrzałam
na chłopka. On też się we mnie wpatrywał. Odwróciłam głowę. Nie do wiary, że
tak mnie onieśmielał. On tylko mocniej ścisnął moją dłoń. Siedzieliśmy tak
przez następną godzinę myśląc o swoich sprawach. W końcu ktoś krzyknął:
,,Obiad!''. Leo podniósł się powoli do pozycji siedzącej.
- Chodźmy.
- Ale jak wyjdziemy razem, to
zaczną gadać, że no wiesz...
- Racja... Ja wyjdę pierwszy, a
ty chwilę po mnie, kiedy już wszyscy będą jedli, ok?
- Jasne. - powiedziałam z
uśmiechem.
Leo podniósł się i już chciał
iść, ale odwrócił się.
- Dzięki. - powiedział z
uśmiechem.
- Ale za...?
Wtedy on złapał mnie trochę
powyżej nadgarstka i pocałował w policzek. Uchyliłam lekko usta ze zdziwienia.
- No zamknij te usta, bo ci
jeszcze mucha wleci. - powiedział Leo z bezczelnym uśmiechem po czym wyszedł
jakby nigdy nic.
Nadal zszokowana odczekałam
jeszcze jakieś piętnaście minut po czym wyszłam z namiotu. Nikogo tu nie było,
wszyscy poszli na obiad. Ja również się tam skierowałam. Kobieta dała mi moją
porcję, a ja usiadłam na trawie i zaczęłam ją jeść. Kątem oka widziałam jak Leo
siedzi ze swoimi kolegami i jakimiś dziewczynami. Sama nie wiedziałam czemu,
ale zazdrościłam im... Kiedy skończyłam poszłam do swojego namiotu. Założyłam
spodnie pod cygańską spódnicę, a do pasa pod spódnicę przywiązałam sobie
rzemykiem, który dała mi Omasza do związania kwiatów, łuk i kołczan. Tak
obładowana wyszłam z namiotu i poszłam na moją polanę. Zdjęłam spódnicę i zaczęłam
strzelać. Choć nie szło mi jeszcze perfekcyjnie, to i tak się nie poddawałam.
To mnie uspokajało. Strzelałam przez trzy godziny. Kiedy wracałam myślałam nad
tym wszystkim co mnie do tej pory spotkało. W końcu wyszłam na polanę. Było już
ciemno, kolacja już się skończyła i wszyscy byli w swoich namiotach.
Skierowałam swoje kroki w stronę mojego namiotu. Nagle zauważyłam, że ktoś przy
nim stoi.
~Narrator~
Olivia zaczęła powoli iść w jego
stronę. Z każdym krokiem postać była bardziej widoczna. Była to dziewczyna w
wieku ok. siedemnastu lat, cyganka. Olivia jej nie znała. Wśród dziewczyn, z
którymi rano się zapoznała jej nie było. Kiedy Liv stanęła zaledwie dwa metry od
niej, obca spojrzała na nią z nienawiścią w oczach.
- Wiesz kim jestem? - syknęła.
- Nie... Może zechcesz mnie
oświecić? - powiedziała Liv z irytacją. Ta dziewczyna od razu jej się nie
spodobała.
- Z przyjemnością. Jestem Aishe.
Na dźwięk tego imienia Olivia
przestraszyła się, ale nie dała tego po sobie poznać.
- Super, przyszłaś tu tylko po
to, żeby mi to powiedzieć? - spytała.
- Nie, nie po to. Przyszłam,
żeby coś ci uświadomić.
- No to dawaj, słucham. -
powiedziała Olivia.
Aishe
spojrzała na nią z nienawiścią.
- Otóż
chcę, żebyś wiedziała, że nie masz prawa tykać Leo! On jest mój i tylko mój! Wiem, że się
całowaliście i wiem też, że nie ujdzie ci to na sucho! Pożałujesz tego ty
głupia świnio! Masz nie podchodzić do niego bliżej niż na pół metra, albo cię
zaduszę i poćwiartuję! Zrozumiałaś?! - wrzasnęła półszeptem.
- No
właśnie nie do końca... Przecież Leo nie jest już twoim chłopakiem, to po
pierwsza, a po drugie on ma prawo rozmawiać i podchodzić do kogokolwiek chce,
tak samo jak ja! Nie możesz ani mi ani jemu tego zabronić! Z resztą skąd wiesz,
że ja się z nim całowałam?!
- Moja
koleżanka was widziała! Ale to nie była wina Leo. To ty go pocałowałaś,
owinęłaś go sobie wokół palca, omamiłaś go! On nie wiedział co robi!
- Taaa
jasne... To chyba ta twoja koleżanka jest ślepa i niedorozwinięta!
-
Zamknij się! Pogrążasz się! Zobaczysz, jedno słowo i pożałujesz!
- Okej,
jeszcze coś? Jak tak to się streszczaj, bo muszę się jeszcze umyć...
- Nie,
jeszcze jedna rzecz. Pamiętaj, że nie warto ze mną zadzierać! Zbliżysz się do
niego, a cię zabiję. - po tych słowach Aishe odeszła zaciskając pięści.
Nie
mogła tego wytrzymać. Przypomniała sobie całą kłótnię z Leo. Ona weszła do jego
namiotu i powiedziała, że muszą porozmawiać. Powiedziała mu, że wie, że
pocałował Olivię. On na to powiedział, że wie, że ta obraziła jego siostrę. No
i wtedy się zaczęło. Oboje na siebie krzyczeli oskarżając się nawzajem. Aishe
nie mogła zapomnieć jednego zdania, które powiedział do niej Leo, kiedy ta
krzyknęła do niego czemu pozwolił Olivii się pocałować. ,,Bo Olivia jest miła,
opiekuńcza, wrażliwa, ma poczucie humoru i nie pomiata każdym dookoła w
przeciwieństwie do ciebie! I powiem ci, że wcale tego pocałunku nie żałuję!''
Aishe nie mogła tego znieść! Przecież ona jest tysiąc razy lepsza od tej całej
Olivii! ,,Jestem ładna, zabawna, zgrabna, mam ładne włosy, jestem pomysłowa i
zawsze chętna do pomocy! Jak Leo może tego nie zauważać?'' - myślała Aishe. W
końcu Leo krzyknął, że z nimi koniec, co było już kompletnie nie do zniesienia.
Aishe zaczęła go błagać, żeby nie, ale on tylko zaczął ją pchać w stronę
wyjścia. Kiedy Aishe była już w połowie na zewnątrz nie wytrzymała. Rzuciła się
na niego z płaczem ciągnąc go za koszulę. Podbiegli do nich inni faceci i
odciągnęli Aishe, która miotała się i krzyczała, że nie, nie, nie!!! Leo tylko
zniknął w swoim namiocie i już więcej go tego dnia nie widziała. Po tym
wszystkim Aishe tak znienawidziła Olivię, że przysięgła sobie, że się na niej
zemści. Nie wiedziała jeszcze jak, ale wiedziała, że coś wymyśli. Coś co sprawi
jej ogromny ból i zostanie w pamięci na zawsze.
Przepraszam, że nie dodałam
rozdziału wczoraj, ale nie miałam czasu.
Rozdział ósmy trochę długi, ale myślę, że całkiem spoko.
Ten rozdział dedykuję osobom,
które jako pierwsze dały komentarze:
♥ megi ♥
♥ Wiktoria K. ♥
♥ Glen ♥
Jako pierwsze dałyście komentarze za co
baaaaaardzo Wam dziękuję!
To bardzo dużo znaczy!
;)
♥♥♥♥
Sohie H.
6 komentarzy:
Dziękuję za dedykację do tak świetnego rozdziału! ♥
Jest znakomity *.*
A ty wspaniała :D
Czekam na nn^^
Wow, megi szybka jesteś!
Rozdział dodałam kilka minut temu, a już komentarz! ;)
Dodałam jeszcze jednego posta, więc przecztaj.
I dzięki, że czytasz! ♥♥♥
^^ Jesteś wielka!
Rozdział BOSKI
Mało Leo ale i tak BOSKI
niech ta Aisha tylko spróbuje coś zrobić Olivi uhhh nienawidzę jej
mam nadzieję że niedługo Leolivia
kocham <3 i czekam na nn
Ps: dzięki za dedykt :*
Mmmm... Wyprowadzam Cię z błędu. Marmalad to ja :) zmieniłam nick i chyba Tobie nic nie wspomniałam. No nic - moja głupota.
Aisha... W każdym opowiadaniu musi być wredna zołza. Tak jest ciekawiej :)
Dziękuję za dedykację!
Czekam na nn ^^
Nie no... Jeszcze parę munut wcześniej a byłavym po megi... Czemu ja tak długo piszę komentarze? -,-
Sorki za tą pomyłkę, zaraz poprawię
Pisałaś mi, tylko ja zapomniałam ^^
Chodzi mi o to, że oddzielnie napisałam Marmalad i Glen, a to jedna osoba...
I dzięki za komentowanie...
Posta dodałam niedawno, a już liczba komentarzy podskoczyła z 6 na 13...
Rozkręcacie się...
;)
Prześlij komentarz